A przecież przystępowali do meczów z PGE Skrą jako drużyna rozchwiana, obciążona porażkami w ważnych meczach. W konfrontacjach z bełchatowianami nie okazali jednak ani odrobiny słabości. Rywale, którzy w ćwierćfinałach imponowali siłą ataku i zagrywki, w meczach z mistrzami Polski rozczarowali i niemal cały czas byli w defensywie. Spotkanie poprzedziła chwila ciszy poświęcona ofiarom ostatnich wypadków w kopalniach należących do Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Po niej siatkarze rozpoczęli grę. W składzie bełchatowian znów pojawił się Mateusz Bieniek. Środkowy gra z pękniętymi żebrami, ale w pierwszym półfinale i tak był jedną z wyróżniających się postaci w PGE Skrze. Na początku wtorkowego spotkania najwięcej punktów dla drużyny zdobywał jednak Dick Kooy. Po pierwszych wyrównanych minutach serwis Benjamina Toniuttiego sprawił, że to goście prowadzili 12:9. Bełchatowianie zaczęli popełniać błędy i przewaga Jastrzębskiego Węgla szybko wzrosła. Gospodarze się już nie pozbierali, właściwie przestał funkcjonować ich lewy atak. Mistrzowie Polski rozbili rywali zagrywką, zdobywając w ten sposób cztery punkty, i wygrali 25:18. Jastrzębski Węgiel pilnuje przewagi. Tomasz Fornal w świetnej formie Jastrzębianie jeszcze niedawno mogli się obawiać, czy wytrzymają ćwierćfinałowe starcia z Treflem Gdańsk. Po problemach zdrowotnych i serii porażek z Grupą Azoty ZAKS-ą Kędzierzyn-Koźle w klubie zaczęło robić się nerwowo. Ostatecznie mistrzowie Polski szybko odzyskali formę, i to w imponującym stylu. Zespół pod wodzą trenera Nicoli Giolity, który zastąpił Andreę Gardiniego, wygrał już trzy razy, nie tracąc ani jednego seta. We wtorek wcale nie wyglądali gorzej. Świetnie prezentowali się zwłaszcza Jan Hadrava i Tomasz Fornal. Gdy polski przyjmujący po raz kolejny popisał się świetnym serwisem, w drugim secie jego drużyna prowadziła 8:5. Zadanie kolegom znacznie ułatwiał Toniutti, który raz za razem rozgrywał piłki do Fornala w taki sposób, że naprzeciwko stał tylko pojedynczy blok. Wypracowana w pierwszej części seta zaliczka wystarczyła do końca partii. Nie przeszkodził im as serwisowy Aleksandara Atanasijevicia ani mocne zagrywki Kooya. Przewagę mieli m.in. w bloku. Co prawda w końcówce różnica na korzyść jastrzębian zmalała do zaledwie punktu, ale goście opanowali nerwy i wygrali 25:22. CZYTAJ TAKŻE: Polska siatkarka we łzach po transparencie kibiców. Jej klub reaguje Jastrzębski Węgiel przypieczętował awans do finału Bełchatowianie w sobotnim meczu w Jastrzębiu-Zdroju potrafili nawiązać walkę z rywalami, ale w końcówkach setów brakowało im zdecydowania i pewnej ręki. Z tego powodu przegrali 13. spotkanie z rzędu z Jastrzębskim Węglem. Tak fatalnej serii nie mają aktualnie z żadnym innym ligowym rywalem. We wtorek stawką było jednak przecież przedłużenie rywalizacji. W finale PlusLigi nie było ich od sezonu 2017/2018, gdy sięgnęli po ostatnie w historii klubu mistrzostwo. Przed rokiem w półfinale przegrali z Grupą Azoty ZAKS-ą Kędzierzyn-Koźle, ale akurat u siebie potrafili pokonać przyszłego triumfatora Ligi Mistrzów. Na udział w meczu o złoto PGE Skra poczeka jednak co najmniej do przyszłego roku. W trzecim secie przewaga gości nie podlegała bowiem dyskusji. Szybko objęli prowadzenie 11:7. O czas poprosił wówczas trener bełchatowian Slobodan Kovacz, tyle że tuż po nim Kooy odbił się od bloku Hadravy. Wśród mistrzów Polski na wysokim poziomie grali niemal wszyscy. Sprytnymi zagraniami rywali ogrywał Rafał Szymura, który zakończył spotkanie z dwucyfrową zdobyczą punktową. Przyjezdni wygrali ostatniego seta 25:19, a najlepszym zawodnikiem meczu został wybrany Fornal. Jastrzębski Węgiel może teraz spokojnie czekać na finałowego rywala. Będzie nim zwycięzca rywalizacji Grupy Azoty ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle z Aluronem CMC Wartą Zawiercie. Awans do finału rozstrzygnie się w trzeciej konfrontacji zaplanowanej na sobotę. PGE Skra Bełchatów - Jastrzębski Węgiel 0:3 (18:25, 22:25, 19:25) PGE Skra: Atanasijević, Bieniek, Ebadipour, Łomacz, Kłos, Kooy - Piechocki (libero) oraz Schulz, Sawicki Jastrzębski: Hadrava, Wiśniewski, Szymura, Toniutti, Gladyr, Fornal - Popiwczak (libero) oraz Boyer, Tervaportti CZYTAJ TAKŻE: Piłka nożna a demencja. Piłkarze poważnie zagrożeni chorobą