Siatkarki Chemika przegrały co prawda pierwsze finałowe spotkanie przed własną publicznością z PGE Atomem Trefl Sopot 1:3, ale kolejne trzy mecze rozstrzygnęły na swoją korzyść, dzięki czemu powtórzyły sukces z poprzedniego roku. "Obrona tytułu smakuje wyjątkowo, bo było to zwieńczenie długiego i wyczerpującego sezonu. I jest to nagroda za 10 miesięcy ciężkiej pracy. Wydaje mi się również, że ze swojej postawy oraz osiągniętych sukcesów mogą być także zadowolone sopocianki. Co prawda po tej porażce widziałem smutek na twarzach siatkarek Atomu, ale to dobrze o nich świadczy, bo prawdziwy sportowiec nie może cieszyć się po przegranych meczach" - dodała Glinka-Mogentale W czwartym spotkaniu policzanki prowadziły już 2:0, ale przegrały dwa kolejne sety i o zwycięstwie rozstrzygnął tie-break. A w tej partii przyjezdne musiały gonić sopocianki, które wygrywały już 5:1. "To był niesamowity wyczyn naszej drużyny, która tym samym udowodniła, że zasługuje na mistrzostwo Polski. Po dwóch setach czułyśmy, że mamy rywalki w garści i za szybko uwierzyłyśmy w zwycięstwo. Na boisku bardzo ważna jest również chłodna głowa, a nam czasami jej brakowało" - przyznała. 37-letnia siatkarka uznała zakończony sezon za udany, a główny niedosyt związany jest z występem w finałowym turnieju Ligi Mistrzyń w Szczecinie, w którym Chemik zajął ostatnie czwarte miejsce. "Chyba nie byłyśmy gotowe na udział w takiej imprezie. Na pewno korzystniej byłoby dla nas, gdybyśmy własnymi siłami weszły do Final Four. Ważne jest, aby regularnie konfrontować się z najsilniejszymi zespołami, bo to umożliwia grę na najwyższym poziomie" - zauważyła. Jedna z najbardziej utytułowanych polskich siatkarek nie ukrywa, że nie mogła już doczekać się zakończenia tego sezonu. "To był niezwykle wyczerpujący rok. W pewnym momencie na boisku oddychałyśmy już rękawami. Cieszę się z mistrzowskiego tytułu i nie mam żadnych sportowych planów. Marzę tylko o jednym. Aby odpocząć" - podsumowała Glinka-Mogentale.