Przed rokiem wicemistrzynie kraju dwukrotnie zwyciężyły ŁKS 3:0. W rozegranym czwartek trzecim bezpośrednim pojedynku dwóch łódzkich zespołów na najwyższym poziomie rozgrywkowym role się odwróciły, a mecz potwierdził, że tabela nie kłamie. Niepokonane w obecnych rozgrywkach siatkarki ŁKS do spotkania przystępowały bowiem jako wiceliderki rozgrywek, a Budowlani zajmowali w niej trzecie miejsce. Zgromadzonych na trybunach Atlas Areny kibiców (ponad 5 tys.) mogły jednak zaskoczyć rozmiary zwycięstwa. Podopieczne trenera Błażeja Krzyształowicza w pierwszym secie zdobyły bowiem zaledwie 12 punktów, a w drugim formalne gospodynie derbowego starcia prowadziły już 19:13, by ostateczni zwyciężyć do 21. Najbardziej wyrównana była trzecia odsłona, ale w niej też drużyna słowackiego szkoleniowca Michała Maska pozwoliła przeciwniczkom zdobyć tylko 21 punktów. "To zwycięstwo jest dla naszych kibiców, bo wiem, że po porażkach z poprzedniego sezonu byli nieszczęśliwi. Dziś nie zepsuliśmy im tego święta. Wszyscy marzyliśmy o wygranej, tym bardziej z tak dobrym zespołem" - podkreślił opiekun ŁKS. Dodał, że kluczem do sukcesu była realizacja taktyki oraz dobra gra w bloku i na zagrywce. "Przygotowywaliśmy się do tego meczu krótko, ale bardzo intensywnie pod względem taktycznym i mentalnym. Dziewczyny w trudnych sytuacjach zachowały zimną krew i realizowały nasz plan od początku do końca" - tłumaczył Masek. Wybrana MVP meczu atakująca ŁKS Izabela Kowalińska podkreślała rolę koncentracji, nastawienia, dobrej taktyki i jej realizacji na boisku. "Cieszę się, że w tak ważnym meczu dla klubu, dla kibiców i miasta Łodzi mogłam pokazać swoją klasę i mogłam grać na takim poziomie, na jakim lubię" - mówiła najskuteczniejsza zawodniczka derbów Łodzi (19 pkt). W odmiennym nastroju był szkoleniowiec Budowlanych. Krzyształowicz przyznał, że zawiódł cały zespół i "nic nie działało". "Nie chcę zwalać na żadne aspekty psychologiczne, emocjonalne, czy inne. Wszyscy jesteśmy dorośli i nie ma o tym mowy. Byliśmy słabsi pod względem siatkarskim. Nie potrafiliśmy wyeliminować Izy Kowalińskiej, do tego mieliśmy bardzo słabą skuteczność w ataku" - stwierdził. Siatkarki ŁKS-u odniosły w czwartek dziewiąte zwycięstwo w swoim dziewiątym spotkaniu obecnych rozgrywek ekstraklasy. Po tej wygranej objęły prowadzenie w tabeli, ale rozegrał jeden mecz więcej od dotychczasowego lidera Chemika Police. Budowlani ponieśli zaś trzecią porażkę i nadal zajmują trzecie miejsce. Masek zaznaczył, że mimo tak dobrego początku sezonu wciąż nie chce mówić o szansach medalowych swojego zespołu. "Codziennie słyszę, że należymy do faworytów ligi, ale nie chcę o tym mówić. Musimy się przyzwyczaić, że jesteśmy w czołówce tabeli i robimy wszystko, żeby tak było. Ale nie jestem człowiekiem, który będzie mówił, że chcemy medal" - podsumował Słowak. Trener Budowlanych podkreślił natomiast, że jeśli jego podopieczne chcą liczyć się w stawce i znów grać o medal, muszą pokazać "charakter, osobowość, zacięcie". "Musimy wyrzucić szybko tę porażkę z głowy, bo już za trzy dni czeka nas mecz w Dąbrowie Górniczej" - przyznał Krzyształowicz. Derbowy pojedynek w łódzkiej rozegrano awansem z 11. kolejki.