"Planowaliśmy wyjazd do Australii w kwietniu, ale w obecnych warunkach (rozprzestrzeniający się koronawirus - PAP) postanowiliśmy go przełożyć i zostać w domu" - zaznaczył selekcjoner kadry narodowej "Kangurów". Dodał, że jest w stałym kontakcie z rodziną mieszkającą poza Polską. "Rozmawiałem właśnie z moim ojcem mieszkającym w Australii, czuje się dobrze, ale jest już po 80-tce. Mój brat w Singapurze jest w najbezpieczniejszym miejscu na świecie. Opowiadał mi, jak tam jest kontrolowana sytuacja. Wszystko u nas jest dobrze i nie martwimy się zbytnio" - stwierdził Lebedew, który poprzednio pracował w Jastrzębskim Węglu (brązowy medal), a w lutym rozstał się z innym ekstraklasowym klubem Aluronem Virtu CMC Zawiercie. Lebedew pracował w jastrzębskim klubie dwa razy. Najpierw, w latach 2007-2010, pomagał w prowadzeniu zespołu Włochowi Roberto Santillemu. Wtedy też spotkał żonę Anitę, z którą ma syna Daniela. W minionym sezonie doprowadził Aluron do niespodziewanego czwartego miejsca w lidze, co pozwoliło "Jurajskim Rycerzom" zadebiutować w europejskich pucharach. “Polska jest moim domem, a PlusLiga jest wielką ligą. To dwa wspaniałe powody, by zostać w Polsce" - ocenił. Pytany o plany kadry dodał, że Australijczyków czekała w tym sezonie tylko Liga Narodów, która została przełożona. "Poza tym, nie sądzę, żeby teraz ktokolwiek wiedział, co będzie" - zauważył. Przyznał, że ma obecnie sporo wolnego czasu. "Mam dużo projektów, których wcześniej nie miałem możliwości zrealizować. Mam też czas na czytanie, pisanie, naukę i spędzanie czasu z rodziną, która nie widziała mnie od trzech lat" - zakończył Lebedew. Autor: Piotr Girczys