Cztery razy z rzędu po mistrzostwo Polski wcześniej sięgnęły zawodniczki Nafty Piła w latach 1999-2002, Stali Bielsko-Biała (1988-91) oraz AZS i AZS-AWF Warszawa w latach międzywojennych, a potem 50. i 60., kiedy wyraźne dominowały na krajowych parkietach. Po szóstym złocie więcej tytułów od Chemika mają już tylko oba kluby akademickie z Warszawy oraz Stal Bielsko-Biała. Także sześć razy mistrzem była Wisła Kraków. Policzanki przed zakończonymi w środę rozgrywkami były stawiane w roli zdecydowanego faworyta, m.in. dlatego, że przystępowały do nich w niemal identycznym jak przed rokiem składzie, który wzmocniły do tego atakująca Katarzyna Zaroślińska i utalentowana przyjmująca Malwina Smarzek. Na dodatek większość drużyn, które we wcześniejszych latach konkurowały z Chemikiem, do obecnych rozgrywek zgłosiło słabsze zespoły, a wicemistrz z 2016 r. Atom Trefl Sopot kompletnie się rozpadł. "Polki mamy najlepsze w kraju, zawodniczki zagraniczne - jedne z najlepszych w świecie. Cele, jakie nam wyznaczono, czyli mistrzostwo i Puchar Polski są do osiągnięcia" - mówił przed sezonem trener Głuszak. W trakcie rozgrywek Chemikowi przydarzył się jednak krótki okres słabej gry. Pod koniec rundy zasadniczej, po 22 zwycięstwach z rzędu, drużyna przegrała trzy mecze i tylko dzięki wcześniej wypracowanej przewadze utrzymała pozycję lidera przed fazą play off. "To był trudny i długi sezon. Rozegraliśmy wiele meczów, przejechaliśmy tysiące kilometrów. Były ciężkie momenty, ale je przetrwaliśmy. Nie było chwili zawahania, że nie osiągniemy założonych celów. Cieszę się z tego złota, bo jest to nagroda za cały sezon, w którym wykonaliśmy bardzo dużą pracę" - ocenił Głuszak tuż po drugim finałowym starciu z Grot Budowlanymi, które jego drużyna wygrała 3:1. Wcześniej w Łodzi zwyciężyła 3:0. Drugi z rzędu złoty medal wywalczyła Joanna Wołosz. 27-letnia rozgrywająca była podstawową zawodniczką Chemika przez cały sezon. W środowym meczu jej zagrywka sprawiała wiele problemów rywalkom i pozwalała ekipie gospodarzy na budowanie przewagi w dwóch początkowych setach, które zdecydowały o tytule. "Ten medal to dla nas nagroda za cały sezon. Pod koniec rundy zasadniczej zanotowałyśmy słabsze mecze i porażki. Było ciężko. Musiałyśmy "odpalić" na nowo i tak się stało. Przed sezonem po prostu skazywano nas na mistrzostwo. Potem była krytyka i wielu liczyło, że już nie ma Chemika. W półfinale i finale udowodniłyśmy jednak swoją siłę. Źle byśmy się czuły, gdybyśmy - nie daj Boże - nie zdobyły tego tytułu" - przyznała Wołosz, która na ostatni mecz przefarbowała włosy na... niebiesko, zgodnie z klubowymi barwami. Dzięki obowiązującemu w tym roku regulaminowi policzanki po raz pierwszy od czterech lat mogły świętować sukces we własnej, choć w Szczecinie, hali. Wcześniej złote medale wręczano im w Sopocie i Wrocławiu. "Bardzo się cieszę z tego powodu. Zupełnie inaczej jest świętować mistrzostwo u siebie niż na wyjeździe. Ci kibice, którzy nas dopingują od lat, zasłużyli na takie święto. To im dedykujemy to złoto" - przyznała Anna Werblińska, która z Chemikiem wywalczyła już czwarty tytuł. Mistrzostwo ze swoją drużyną w hali Azoty Arena świętował komplet pięciu tysięcy widzów. Takiej frekwencji nie było nawet na meczach Ligi Mistrzyń.