Trener łodzianek Błażej Krzyształowicz na pomeczowej konferencji prasowej w kędzierzyńskiej hali Azoty uznał, że jego zespół nie miał szans przy sobotniej dyspozycji i formie, by w jakikolwiek sposób zagrozić sopociankom. Zaznaczył, że prócz problemów z przyjęciem, jego podopieczne bardzo słabo zagrały blokiem. - Można zrozumieć, że zespół przeciwny przyjmuje bardzo dobrze, że rozrzuca nasz blok, ale w obronie powinniśmy dać z siebie więcej - mówił i przekonywał, że nawet na pojedynczym bloku "można się starać bardziej atakować piłkę, a nie tylko czekać aż ona doleci". - Wynik w pełni oddaje to, jaka dzisiaj była różnica między drużyną z Sopotu a nami - skwitował Krzyształowicz. Kapitan Budowlanych Łódź Magdalena Śliwa podkreślała, że ma duży niedosyt po spotkaniu z Atomem Trefl. Mówiła, że w jej opinii w meczu tym zadecydowały przede wszystkim serwis i przyjęcie. - Niestety zagrywką nie zrobiłyśmy tak dużej szkody dziewczynom z Sopotu, jak one nam - zaznaczyła. I dodała: "trzymam kciuki, bo na pewno byłoby przyjemniej oglądać z pucharem zespół, który nas pokonał". Zawodu z postawy swojego zespołu nie krył także w sobotę szkoleniowiec wrocławskiego Impelu Tore Aleksandersen. Mówił, że gdy gra się przeciw takiemu zespołowi, jak Police, to trzeba wznieść się "wręcz ponad swoje możliwości". - Trzeba wykorzystywać szanse, jakie stwarza przeciwnik, być bardziej agresywnym podczas starć, próbować wytrącić rywala z rytmu - dowodził. Podkreślił, że nie da się tego zrobić grą taką, jaką zaprezentowały wrocławianki w sobotę, którą - jak tłumaczył Aleksandersen - on określa hasłem "Hello Kitty". Zaznaczył także, że nie można wygrywać spotkań - zwłaszcza o dużą stawkę - jeśli nie podejmuje się walki. Wskazał, że w pomeczowych statystykach skuteczność w ataku Polic wyliczono na 46 proc., a zawodniczek Impelu Wrocław na 28 proc. - W siatkówce wygrywa ten, kto lepiej, skuteczniej atakuje. Dziś pomiędzy nami a przeciwnikiem była bardzo duża różnica w tym elemencie gry - podsumował. Z wygranej w sobotę cieszyła się natomiast kapitan Chemika Anna Werblińska. - Tak naprawdę małym nakładem sił wygrałyśmy to spotkanie. Bardzo dobrze funkcjonowała dziś u nas zagrywka i dzięki temu elementowi potrafiłyśmy sobie ustawić mecz" - mówiła. Przyznała, że na początku trzeciego seta jej zespół musiał nieco powalczyć, głównie z powodu własnych błędów. "Ale powróciłyśmy na dobre tory i możemy się cieszyć z awansu - dodała. Trener Chemika Giuseppe Cuccarini zadowolony był przede wszystkim z tego, że jego podopieczne wypełniały założony przed sobotnim starciem plan i od początku do końca spotkania były w pełni skoncentrowane na grze. Koncentrację swoich zawodniczek chwalił również szkoleniowiec drugiego finalisty Pucharu Polski PGE Atomu Trefl Sopot Lorenzo Micelli. Mówił, że to właśnie dzięki temu udało się szybko doprowadzić do remisu, a potem wygrać ostatni set meczu z ekipą z Łodzi, która na jego początku odskoczyła na kilka punktów. Micelli zapewnił, że od początku sezonu jego zespół wie, jak należy grać przeciw Policom. - Dziś pozostaje nam w zasadzie tylko kwestia odświeżenia zawodniczek, bo do gry jesteśmy gotowi - zapewnił. Przyznał, że niedzielne starcie można uznać za "mały finał sezonu". Chemik Police - Impel Wrocław 3:0 (25:15, 25:16, 25:20) Chemik: Ana Bjelica, Anna Werblińska, Małgorzata Glinka-Mogentale, Maja Ognjenović, Stefana Veljković, Agnieszka Bednarek-Kasza - Mariola Zenik (libero) - Aleksandra Jagieło, Izabela Kowalińska, Agnieszka Rabka. Impel: Joanna Kaczor, Katarzyna Mroczkowska, Mira Topić, Magdalena Gryka, Monika Ptak, Agnieszka Kąkolewska - Agata Sawicka (libero) - Jenna Hagglund, Anita Kwiatkowska, Anna Grejman. Atom Trefl Sopot - Budowlani Łódź 3:0 (25:16, 25:12, 25:19) PGE Atom Trefl: Maja Tokarska, Charlotte Leys, Izabela Bełcik, Brittnee Cooper, Klaudia Kaczorowska, Katarzyna Zaroślińska - Agata Durajczyk (libero). Budowlani: Magdalena Śliwa, Gabriela Polańska, Dorota Ściurka, Sanja Popovic, Sylwia Pycia, Ewelina Sieczka - Valerie Courtois (libero) - Martyna Grajber, Emilia Kajzer, Aleksandra Sikorska, Natalia Skrzypkowska.