AC Milan przed starciem z Empoli zaliczył dość osobliwy ciąg wyników - po porażce, remisie i porażce "Rossoneri" nagle rozgromili liderów Serie A, Napoli, aż 4-0, przedłużając nadzieję swoich kibiców na to, że wywalczą oni chociaż wicemistrzostwo kraju. "Azzurri" zaś odnotowali cztery kolejne porażki, by na koniec... zwyciężyć - skromnie bo skromnie, ale jednak - z Lecce. Piątkowe starcie drużyn z Mediolanu i Empoli zapowiadało się więc dosyć tajemniczo - ale i przez to całkiem atrakcyjnie dla fanów. AC Milan - Empoli. Przebieg pierwszej połowy meczu Spotkanie rozpoczęło się bez wielkich zaskoczeń - Milan od pierwszego gwizdka przejął inicjatywę i to on głównie utrzymywał się przy piłce, spokojnie konstruując kolejne akcje i próbując podchodzić pod bramkę oponentów. Mimo wszystko pierwszy kwadrans można uznać w zasadzie za ospały pod względem tempa. Wyjątkiem była 13. minuta, kiedy to Ante Rebić oddał strzał, przy którym musiał napracować się bramkarz Samuel Perisan. Chwilę potem szczęścia szukał również Theo Hernandez, ale po jego uderzeniu futbolówka trafiła ostatecznie na jednego z defensorów. Jedną z ciekawszych akcji w momencie, gdy potyczka zbliżała się do końca pierwszej połowy, był atak Sandro Tonalego z 39. minuty - gracz ten przedarł się sprytnie z piłką w kierunku bramki i mając przy sobie trzech rywali zdołał oddać strzał, który wpadł jednak w ręce Perisana. Przed zejściem obu ekip do szatni na przerwę było więc niezmiennie 0-0. AC Milan - Empoli. Przebieg drugiej połowy meczu Druga połowa rozpoczęła się w podobnym tonie, jak pierwsza - "Rossoneri" nieustannie starali się otworzyć wynik, ale wciąż brakowało im precyzj. W 48. minucie na strzał głową zdecydował się Rebić, ale futbolówka trafiła jedynie za linię końcową. Parę chwil potem Pobega próbował zaskoczyć golkipera Empoli mocnym uderzeniem, ale jego próba również okazała się niecelna. Od 54. do mniej więcej 60. minuty kibice mogli oglądać serię dosyć kontrowersyjnych fragmentów - najpierw w polu karnym padł Theo Hernandez, a następnie Alexis Saelemaekers sygnalizował, że po jego uderzeniu jeden z przeciwników zagrywał w "szesnastce" ręką. Arbiter w obu przypadkach nie zdecydował się wskazać na wapno - zrobił to za to nieco później, kiedy wydało mu się, że piłki ręką dotknął Ebuehi. Po interwencji VAR-u cofnął jednak pierwotną decyzję. W 76. minucie Leao spróbował dośrodkowania w pole karne - piłka odbiła się jednak wówczas od jednego z rywali i trafiła do Florenziego. Ten odpalił "petardę", ale... trafił jedynie w prawy słupek bramki Perisana! Po San Siro poniósł się jedynie jęk zawodu zamiast okrzyku radości... W 83. minucie Saelemaekers podprowadził futbolówkę w kierunku bramki i oddał strzał, który został jednak obroniony - do dobitki podbiegł Giroud, ale i on został przyblokowany. Bramka Empoli wciąż pozostawała więc niczym zaczarowana. Nie minęła chwila, a głową uderzał Pobega - trafił jednak ponad poprzeczkę i z wściekłości aż uderzył o murawę otwartą dłonią. W 89. minucie zdarzyło się coś szalenie ciekawego - po dograniu Florenziego Giroud... trafił do bramki (jak się zdawało) głową! Euforia nie trwała jednak długo - sędzia anulował gola, a powtórki wyraźnie pokazały, że Francuz użył jednak w tej sytuacji ręki. Milan dwoił się i troił, ale nic to nie dało - po dziewięciu (de facto) doliczonych minutach przypieczętowany został bezbramkowy remis. "Rossoneri" sprawili więc w ten sposób prezent (goniącym ich w tabeli) rywalom zza miedzy z Interu, którzy w piątek również zgubili punkty ze zdecydowanie niżej klasyfikowaną Salernitaną.