Oficjalny komunikat, że to Sousa zastąpi byłego już szkoleniowca, Davide Nicolę, obiegła piłkarski świat w środowy wieczór. Portugalczyk, który w piłkarskim i trenerskim CV ma bardzo markowe kluby, podjął się szalenie trudnej misji. Paulo Sousa bez poparcia Flavio Briatore, ale nastąpił zwrot akcji Salernitana zajmuje 16. miejsce w Serie A i ma tylko cztery punkty przewagi nad strefą spadkową. Drużynę trzeba będzie od razu wygrzebać z dołka, bo aż cztery z ostatnich pięciu meczów zakończyły się porażką klubu z Kampanii. Napastnikiem zespołu jest Krzysztof Piątek, który ciągle nawet nie zbliża się do swojego najlepszego okresu w karierze, gdy szturmem zdobywał Serie A, najpierw w barwach Genoa CFC, a następnie AC Milan. Dziś, można tak powiedzieć, obaj są na musiku. Polak musi udowodnić, że wciąż może być bramkostrzelnym napastnikiem w talii, a Sousa wyraźnie podreperować swój ostatni dorobek trenerski, który - delikatnie mówiąc - nie rzuca na kolana. Jak to się w ogóle stało, że Portugalczyk, który w niedostatecznym stylu wypełniał swoje ostatnie obowiązki w reprezentacji Polski oraz brazylijskim Flamengo, znalazł przystań w klubie z Salerno? Garść zakulisowych informacji przynosi świetnie poinformowany włoski agent piłkarski Gianluca Di Marzio, który prowadzi swoją rubrykę pod nazwą Sekrety Mercato w "Przeglądzie Sportowym". Okazuje się, że początkowo akcje Sousy stały bardzo nisko i jego nazwisko w ogóle nie pojawiło się na licznej giełdzie nazwisk fachowców, łączonych z Salernitaną, z którymi kontaktował się klub. A właściwie wydawało się, jak pisze Di Marzio, że mogło całkowicie przepaść po tym, jak słynny Flavio Briatore, były menedżer Formuły 1, w rozmowie z prezesem Danilo Iervolino wprost nie wsparł tej kandydatury, znając Sousę z czasów pracy w Queens Park Rangers, którego Włoch był współwłaścicielem. Jednak sytuacja uległa dużej zmianie, gdy grupa różnych agentów, wśród których dziennikarz Sky wymienia konkretne nazwiska, zaczęła podpowiadać Sousę. Do tego swoje ważne trzy grosze dorzucił dyrektor sportowy klubu, bodaj pierwszy zwolennik tej kandydatury. W efekcie "prezes Iervolino został przekonany do zatrudnienia tego szkoleniowca - grupa kilku ludzi pokonała opór Briatore" - napisał Di Marzio.