Ten mecz miał zostać rozegrany bez udziału Wojciecha Szczęsnego. Innego scenariusza nie brano pod uwagę, gdy przed tygodniem Polak doznał podwójnego złamania nosa w derbowej potyczce z Torino. Wykazał się jednak niezłomnością i stanął między słupkami wcześniej, niż ktokolwiek prognozował. Na spotkanie z Cagliari wyszedł bez ochronnej maski na twarzy, mimo że lekarze bezwzględnie zalecali taki środek ostrożności. Zawodnik przeszedł operację chirurgiczną i istniało realne ryzyko pogłębienia urazu. Zdecydował się jednak jedynie na opatrunek amortyzacyjny. Wielki wyczyn Wojciecha Szczęsnego. Maestria, można to oglądać bez końca Szczęsny kapituluje dwukrotnie już do przerwy. Juventus w tarapatach Mecz na Sardynii nie ułożył się po myśli 34-letniego golkipera. Już w pierwszej połowie dwukrotnie wyciągał piłkę z siatki. Okazywał się bezradny po uderzeniach rywali z rzutu karnego. Pierwsza "jedenastka" została podyktowana za zagranie ręką Bremera. Do piłki podszedł Gianluca Gaetano i płaskim strzałem nie dał szans polskiemu bramkarzowi na skuteczną interwencję. 1-0 po półgodzinie gry. Sześć minut później gospodarze prowadzili już różnicą dwóch goli. Tym razem przewinienie we własnym polu karnym zanotował Szczęsny - faulował szarżującego Zita Luvumbo, za co obejrzał żółty kartonik. Z jedenastu metrów niezawodnie uderzył Yerry Mina. Kolumbijczyk to dobry znajomy "Szczeny". W fazie grupowej MŚ 2018 to właśnie on zadał "Biało-Czerwonym" pierwszy cios w spotkaniu przegranym przez nas 0-3. Porażka oznaczała wówczas definitywną utratę szans na awans do fazy pucharowej. Kluczowa decyzja w Juventusie, ostatnia prosta. Wielkie napięcie wokół Milika Po stracie drugiej bramki "Stara Dama" ruszyła do odrabiania strat i nawet trafiła do siatki. Bramka Duszana Vlahovicia nie została jednak uznana z powodu ofsajdu. Ostateczną decyzję arbitra poprzedziła długa analiza VAR. Reprezentant Serbii dopiął jednak swego kwadrans po przerwie. Popisał się fantastycznym uderzeniem z rzutu wolnego i zrobiło się 2-1. Strzał z ostrego kąta okazał się prawdziwym majstersztykiem. W 74. minucie na boisku pojawił się Arkadiusz Milik. Polak nie odmienił jednak losów spotkania. Ale... zrobił to za niego Alberto Dossena, zaliczając trafienie samobójcze krótko przed końcowym gwizdkiem (zaraz potem do gry wszedł również Mateusz Wieteska). Turyńczycy wracają z Sardynii tylko z punktem i czeka ich w najbliższych tygodniach zaciekła batalia o tytuł wicemistrza Włoch.