Walka o prymat w Turynie to jedne z najbardziej jednostronnych derbów w Europie, a może i na świecie. Juventus absolutnie zdominował tę rywalizację. Dość wspomnieć, że Torino wygrało ledwie jedno z 33 ostatnich spotkań. Również tym razem "il Granata" nie była faworytem tej prestiżowej potyczki. Trener Ivan Jurić zapewniał podczas konferencji prasowej, że jego zespół jest doskonale przygotowany, ale jednocześnie podkreślał, że musi pogodzić się z rolą underdoga. Dodawał także, że najbardziej obawia się Angela Di Marii, który jest w znakomitej formie. Zanim jednak Argentyńczyk i spółka zdołali chociażby zbliżyć się do pola karnego gości, ci niespodziewanie wyszli na prowadzenie. W drugiej minucie Torino wykonywało rzut rożny, a piłka trafiła pod nogi Yanna Karamoha. Iworyjczyk znalazł się w sytuacji oko w oko z Wojciechem Szczęsnym i bez zastanowienia posłał piłkę obok bezradnego Polaka, otwierając tym samym wynik meczu. W sektorach zajmowanych przez kibiców gospodarzy zapanowała konsternacja. Postronni widzowie mogli natomiast tylko zacierać ręce. Tak wczesne wyjście na prowadzenie Torino zwiastowało bowiem ogromne emocje. Juventus nie zamierzał bowiem pogodzić się z porażką - zwłaszcza że w ostatnich tygodniach piłkarze w biało-czarnych koszulkach przeżywają renesans formy. W sześciu lutowych meczach zanotowali pięć zwycięstw i jeden remis. Zdołali w tym czasie awansować do 1/8 finału Ligi Europy i na powrót zbliżyć się do strefy dającej przepustkę do europejskich pucharów. Derby Turynu: Cztery gole do przerwy! Z korzyścią dla widowiska, "Stara Dama" wyrównała w 16. minucie. Po okresie zdecydowanego naporu przyjezdnych na początku spotkania, to gospodarze przejęli inicjatywę i szybko potwierdzili to bramką. Na listę strzelców wpisał się Juan Cuadrado. Kolejne minuty nie były szczególnie porywające. Torino nie chciało pójść z Juventusem na wymianę ciosów, a zamiast tego starało się utrzymywać grę w środkowej części boiska. Nudny fragment został jednak wynagrodzony kibicom tuż przed przerwą. W 43. minucie prowadzenie gościom dał Antonio Sanabria. W doliczonym czasie gry znów był remis - piłkę głową skierował do siatki Danilo. Po pierwszej połowie było więc 2:2. Juventus wyszarpał wygraną w derbach Druga odsłona rozpoczęła się równie ciekawie. Najpierw technicznym strzałem popisał się Aleksiej Miranczuk, a po chwili - po przeciwległej stronie boiska - w poprzeczkę trafił Dusan Vlahović. Kilkanaście minut później wyczyn Serba powtórzył Karol Linetty. Polski pomocnik Torino był niezwykle bliski pokonania swojego rodaka, ale Szczęsnego uratowało aluminium. Coraz bardziej pachniało golem, trudno było jednak przewidzieć, która drużyna strzeli go jako pierwsza. Jak się okazało - był to Juventus. W 71. minucie do siatki trafił Bremer, który latem dołączył do "Starej Damy" po transferze właśnie z Torino. Brazylijczyk nie krył jednak radości i oddał się celebracji bramki zdobytej przeciwko swojej byłej drużynie. Zwycięstwo gospodarzy przypieczętował natomiast w 81. minucie Adrien Rabiot. Francuz najlepiej odnalazł się w polu karnym i wykończył centrę z rzutu wolnego. Juventus dopisał tym samym do swojego dorobku kolejne trzy punkty i zbliżył się do szóstego miejsca - dającego przepustkę do eliminacji Ligi Konferencji Europy - na sześć oczek. Jakub Żelepień, Interia