Niewiele jest we Włoszech klubów, które miałyby tak długą historię jak AC Monza, a nigdy nie występowały w elicie, czyli w Serie A. Jeśli Monza, znajdująca się na przedmieściach Mediolanu, z czegoś sportowego słynęła, to raczej z toru wyścigowego, który 3 września będzie obchodził swoje setne urodziny. Tu też najczęściej odbywają się wyścigi Formuły 1 - pierwszy miał miejsce w 1922 roku, a od 1949 roku Grand Prix Włoch niemal nie rusza się z Monzy (jedynie w 1980 r. przeniosło się na Imolę). Tegoroczna edycja odbędzie się właśnie we wrześniu - w weekend 9-11. Wtedy kibice calcio nie tylko będą śledzić najszybszych kierowców na świecie, ale też już w sierpniu dostaną możliwość regularnego oglądania najlepszych piłkarzy. AC Monza po raz pierwszy wywalczyła bowiem awans do Serie A - i to w niesamowitych okolicznościach. Berlusconi chciał Ibrahimovicia, dostał Balotelliego Właściciel Monzy Silvio Berlusconi już dwa lata temu zapowiedział zbudowanie drużyny, której celem miał być szybki awans do Serie A. W 2020 roku Monza, beniaminek Serie B, chciała pozyskać Zlatana Ibrahimovicia, pytała o Antonio Cassano, a nawet Mauro Icardiego. Stanęło na transferze... Christiana Gytkjæra, który właśnie został królem strzelców Ekstraklasy w barwach Lecha Poznań, a skończył mu się kontrakt. Berlusconi, a właściwie od zawsze jego prawa ręką w czasach Milano, czyli Adriano Galliani, wydał jednak trochę pieniędzy na uznanych A graczy, m.in. José Machína, Mirko Maricia, Dany’ego Motę, Kevina-Prince Boatenga czy Andreę Palazziego. Nie wszyscy się sprawdzili, niektórych odstrzelono po chwili, a sytuację miał ratować ściągnięty w grudniu Mario Balotelli. I to nie pomogło - Monza zajęła trzecie miejsce w Serie B, a później niespodziewanie przegrała pierwszą rundę baraży z Cittadellą. Pozycja Gytkjæra też nie była pewna - Duńczyk nie grał za wiele, zimą tego roku pytały o niego dwa polskie kluby. Został jednak w Monzy i był absolutnym bohaterem końcówki sezonu. Duńczyk z Lecha Poznań bohaterem we Włoszech Znów bowiem klub Berlusconiego zajął trzecie miejsce, ale tym razem powodów do radości nie było - Monza straciła bezpośredni awans w ostatniej kolejce, po porażce z Perugią spadła z drugiego miejsca na trzecie. Nie zawiodła jednak w barażach - dwukrotnie ograła po 2-1 Brescię z Filipem Jagiełło (dwa gole i asysta Duńczyka), a w finale zmierzyła się z Pisą. Przed tygodniem na stadionie Brianteo było 2-1 dla Monzy, Gytkjær wszedł na boisko i po kwadransie zdobył bramkę. W niedzielę na wyjeździe też był rezerwowym - wbiegł na murawę dopiero w 72. minucie, przy stanie 1-2, ale już po siedmiu minutach doprowadził do remisu. Pisa zdołała jeszcze doprowadzić do dogrywki, ale w niej panowała już Monza, a były lechita ustalił wynik na 4-3 w 101. minucie. Zdobył więc pięć z dziesięciu bramek zespołu w najważniejszej części sezonu. Monza w Serie A, Berlusconi szaleje Awans Monzy, choć historyczny, przeszedłby pewnie bez większego echa, gdyby nie fakt, że właścicielem klubu jest Silvio Berlsuconi. Ekscentryczny 85-latek, bohater wielu skandali, w tym słynnego "bunga bunga", postanowił, że Monza będzie "innym klubem", wyróżniającym się elegancją i sznytem. Wcześniej przez 31 lat miał pod sobą słynny AC Milan - zrobił z niego największy w pewnym momencie klub świata, z którym identyfikowały się miliony osób. W 2017 roku za setki milionów euro sprzedał jednak udziały Chińczykom, a już rok później zdecydował, że zainwestuje w mały trzecioligowy klub z podmediolańskiej Monzy. Od razu zapowiedział, że jego celem jest możliwie szybki awans do Serie A, dyrektorem generalnym uczynił urodzonego w Monzie swojego najbliższego współpracownika z AC Milan Adriano Gallianiego. Teraz awans do ścisłej elity stał się faktem, a Berlusconi znów jest gwiazdą mediów. Silvio Berlusconi: Jestem przyzwyczajony do wygrywania Z trochę przestarzałego stadionu Brianteo w Monzy na miejscowy, słynny autodrom jest zaledwie sześć kilometrów, na wielkie San Siro, położone po drugiej, południowo-zachodniej części Mediolanu - raptem 25. AC Monza będzie oczywiście w cieniu wielkich - mistrza kraju Milanu i wicemistrza Interu, ale marzy o tym samym. Grze w Lidze Mistrzów. Berlusconi już to zapowiedział: - Jestem przyzwyczajony do wygrywania, chcę zdobyć scudetto, a później - Ligę Mistrzów - wyjawił dziennikarzom Sky Sport Italia po awansie. - To niesamowite, że taki klub jak Monza wywalczył awans po 110 latach. Dla mieszkańców Monzy i Brianzy, dla tych 70 tys. przedsiębiorców, to coś niesamowitego - mówił. A przy okazji wspomniał "swój" AC Milan, z którym wywalczył łącznie 29 trofeów. - To był niesamowity sezon ze świetnymi wynikami dla klubów bliskich mojemu sercu: Monza wywalczyła awans, Milan został mistrzem - stwierdził Berlusconi, na cześć którego kibice Monzy śpiewają już piosenki. A Galliani, który zarządzał Milanem za czasów Berlusconiego, nie krył wzruszenia: - Pochodzę z Monzy, to dla mnie coś wspaniałego. Mama prowadziła mnie za rękę, jak byłem dzieckiem, na mecze. Dlatego jeszcze większą radość czuję, że się do tego awansu przyczyniłem - mówił w Sky Sport. I dodał: - Myślenie o tym, że w Serie A dojdzie do meczu Milan - Monza, to coś niesamowitego. Dzieci prosiły mnie o to, byśmy pokonali Inter, ale to jednak coś innego. Start kolejnego sezonie Serie A zaplanowano na połowę sierpnia.