Juventus po przegranej z Napoli, odkuł się w starciu z Fiorentiną i teoretycznie mecz z Hellasem Werona, powinien być łatwiejszy od starcia z "Violą". Beniaminek Serie A radzi sobie jednak bardzo dobrze i ostatnio postawił się Milanowi i Lazio. Nic więc dziwnego, że Douglas Costa w samych superlatywach wypowiadał się o drużynie z miasta Romea i Julii. Zawodnik "Juve" stwierdził, że Hellas potrafi napsuć krwi: - To będzie ciężki mecz, ale jesteśmy naprawdę gotowi. Hellas to bardzo agresywny zespół, nie zmieniają się odkąd gram w Serie A. Wiem, że to bardzo trudny i decydujący mecz. Początek spotkania był zgodny z przewidywaniami Brazylijczyka. Gospodarze napędzani dopingiem kompletu publiczności, postraszyli "Starą Damę" już w 10. minucie. Marco Faraoni oddał strzał z bocznej części pola karnego, który świetnie obronił Wojciech Szczęsny. Groźnie zrobiło się również po niespełna minucie. Mattia Zaccagni huknął z powietrza, jednak piłka poszybowała obok słupka. Serie A - wyniki, tabela, terminarz Mecz stał na całkiem niezłym poziomie i już po chwili Juventus ruszył z kontrą. Douglas Costa popędził środkiem boiska i uderzył z dystansu. Brazylijczyk był bliski zdobycia bramki, lecz piłka odbiła się jedynie od poprzeczki. Niewykorzystana sytuacja mogła się zemścić już po chwili. Miguel Veloso posłał bardzo dobrze dośrodkował z rzutu wolnego. Do futbolówki doskoczył Marash Kumbulla i umieścił ją w siatce, po bardzo niepewnej interwencji Szczęsnego. Gospodarze ruszyli celebrować bramkę, jednak zainterweniował wóz VAR i ostatecznie sędzia nie podyktował gola. Powód: minimalny spalony. W końcówce pierwszej części gry obudzili się nieco zawodnicy z Piemontu. Dwukrotnie pokonać Marco Silvestriego próbował Cristiano Ronaldo. Najpierw Portugalczyk posłał strzał po ziemi, po którym piłka odbiła się od słupka, a po chwili spróbował uderzyć z głowy, lecz tym razem futbolówka nie trafiła, jak mówią Włosi, w lustro bramki. W drugiej połowie nieco przygasła przewaga Hellasu. Podopieczni Ivana Juricia nadal grali poprawnie, jednak to goście jako pierwsi wyszli na prowadzenie. Akcję bramkową rozpoczął Ronaldo i zagrał do Rodrigo Bentancura. Środkowy pomocnik "Juve" momentalnie odegrał i Portugalczyk popędził w stronę bramki. Napastnik nie miał problemów z Amirem Rrahmanim i kąśliwym strzałem po ziemi pokonał bramkarza "Rossoblu". Ronaldo zdobył zatem 10. bramkę z rzędu w Serie A i pobił w ten sposób rekord klubowy (wcześniej należał on do Davida Trezegueta, którzy trafił w 9. spotkaniach z rzędu). Jeżeli Portugalczykowi uda się trafić w najbliższym meczu to wyrówna on osiągnięcie legendarnego Gabriela Batistuty, który trafiał w 11. starciach z rzędu. Stracona bramka obudziła jednak zawodników z Werony. Powoli przechodzili oni do ofensywy, a ich starania zaowocowały w 76. minucie. Bentancur zachował się bardzo niepewnie nieopodal pola karnego i stracił piłkę. Do futbolówki dopadł... oddany za darmo z Milanu Fabio Borini i ruszył w stronę bramki Szczęsnego. Włoch pewnie wykończył akcję technicznym strzałem w róg bramki Polaka. Borini miał również kolejną sytuację kilka minut później. Warunki do oddania strzału były podobne, jednak tym razem został on zablokowany przez defensywę Juventusu. Podopieczni Maurizio Sarriego nie mieli jednak pomysłu jak pokonać dobrze broniący się Hellas i... to beniaminek zdobył kolejnego gola. W 85. minucie mecz Leonardo Bonucci zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym. Arbiter początkowo nie podyktował "jedenastki", ale zainterweniował system VAR i po analizie całego zdarzenia Davide Massa nie miał już wątpliwości. Podyktował rzut karny, a obrońca ekipy z Turynu zobaczył żółtą kartę. Do wykonania stałego fragmentu gry podszedł doświadczony Giampaolo Pazzini i po profesorsku pokonał Szczęsnego. Uderzył futbolówkę idealnie w boczną częśc bramki i reprezentant Polski był bez szans na obronę. Goście spróbowali zaatakować jeszcze w końcówce meczu, ale rozpędzony Hellas nie dał sobie wbić bramki. Beniaminek z Werony notuje bardzo dobrą serię. Najpierw remis z Lazio w środku tygodnia, a kilka dni później wygrana z Juventusem. Czołówka ligi im nie straszna.PA