Niedzielne spotkanie było pojedynkiem dwóch polskich bramkarzy - Wojciecha Szczęsnego i Bartłomieja Drągowskiego. Powody do zadowolenia miał tylko pierwszy z nich. Golkiper "Juve" zachował kolejne czyste konto i mógł się cieszyć z kolejnej wygranej swojej drużyny. Drągowski natomiast trzykrotnie skapitulował. Dwa razy pokonał go Cristiano Ronaldo, pewnie wykorzystując rzuty karne, a wynik spotkania ustalił Matthijs de Ligt. Sporo kontrowersji wywołała jednak druga "jedenastka" dla Starej Damy, która - zdaniem wielu - została podyktowana niesłusznie. W 77. minucie Rodrigo Bentancur wdał się w drybling, po czym upadł w polu karnym przyjezdnych. Powtórki nie pozwalały jednoznacznie ocenić czy doszło do przewinienia. Sędzia jednak, po skorzystaniu z systemu VAR, wskazał "na wapno". Druga bramka dobiła ostatecznie ekipę Fiorentiny. Po meczu, w rozmowie z DAZN, wzburzenia nie ukrywał właściciel ekipy z Florencji Commisso. - Jestem tutaj pół roku i nigdy nie krytykowałem sędziów, ale stwierdzam teraz, że nie mogą oni decydować o wynikach meczów. Jestem oburzony. Być może pierwsza sytuacja powinna skończyć się rzutem karnym, ale druga zdecydowanie nie. Sędziowie nie mogą tak wpływać na grę, powinni pozwolić piłkarzom wykonywać ich pracę - nie krył oburzenia właściciel "Violi". 70-latek stwierdził także, że "Juve" jest na tyle klasową drużyną, że jest sobie w stanie poradzić bez wsparcia arbitrów. - Juventus posiada ogromny budżet, nie potrzebuje więc dodatkowej pomocy. Jestem oburzony tym co dzisiaj zobaczyłem, ale także tym co obserwowałem w starciach z Genoą i Interem. Nigdy nie wypowiadałem się w ten sposób, ale pozwólmy Juventusowi udowodnić wyższość na boisku. Nie ułatwiajmy im sprawy. Biedni piłkarze są zdemoralizowani. Jest mi przykro z ich powodu. To po prostu nie był rzut karny - mówił Commisso po zakończonym spotkaniu. TB <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-wlochy-serie-a,cid,659,sort,I" target="_blank">Serie A - wyniki, terminarz, tabela, strzelcy</a>