Informacje o piłkarskim hazardzie we Włoszech wywołały burzę. Przynajmniej część z nich okazała się prawdziwa - Nicolo Fagioli przyznał, że jest osobą uzależnioną i w krótkim czasie przeznaczył na zakłady ponad milion euro. Zawodnicy, którzy faktycznie byli uwikłani w grę, zostali już ukarani wielomiesięcznym zawieszeniem - co prawda nie ma dowodów, by hazard skłonił ich do ustawiania wydarzeń na boisku, ale piłkarze co do zasady mają zakaz uczestnictwa w zakładach, nawet jeśli typują spotkania, w których w ogóle nie biorą udziału. Włoscy piłkarze byli świadomi tego, że to, co robią, jest wbrew obowiązującym ich przepisom. Futboliści korzystali więc z usług bukmacherów, którzy nie mają zgody i licencji na prowadzenie działalności na włoskim rynku. Mimo to tajemnicy utrzymać się nie dało - sprawę ujawnił dziennikarz Fabrizio Corona. Włoski paparazzo, postać kontrowersyjna w świecie włoskich mediów, twierdził, że w aferę zamieszany jest również Nicola Zalewski, który także miał grać u bukmacherów. O ile w przypadku innych piłkarzy informacje były prawdziwe, o tyle informator Corony zaczął wycofywać się z sugestii dotyczących Polaka i przyznał, że historia jest zmyślona. Juventus wydarł zwycięstwo. Kibice byli już pogodzeni ze stratą punktów Nicola Zalewski idzie do sądu Obecnie Zalewski, na którego spadła fala krytyki i groźby dyskwalifikacji, postanowił ruszyć do kontrataku i bronić swojego dobrego imienia. Piłkarz AS Roma może liczyć na wsparcie Zbigniewa Bońka, który w programie "Loża Piłkarska" zdradził, że szykuje się sprawa w sądzie. Zalewskiemu będzie oczywiście ciężko wywalczyć aż tak olbrzymią kwotę za posądzenie o nielegalny hazard, ale piłkarz i jego menedżer chcą mimo wszystko powalczyć o sądową rekompensatę za zszarganą opinię. Kolejny "polski" klub w Serie A? Talent na celowniku