- Pierwszą połowę z Lecce zgraliśmy w ustawieniu 4-3-1-2. Dlaczego? Wiedzieliśmy, że Lecce to bardzo szybka drużyna, która doskonale czuję się w kontrataku. Po zmianie stron wróciliśmy no naszego standardowego ustawienia 4-4-2 - wyjaśniał Ranieri. Piłkarze Juventusu od dobrych kilku tygodni nie potrafią wygrać spotkania, nie można zatem się dziwić, że cierpliwość kibiców się wyczerpuje. Tydzień temu doszło do demonstracji tifosi "Starej Damy", którzy zarzucali władzom klubu i sztabowi szkoleniowemu tworzenie z Juve "prowincjonalnego klubiku". Po tygodniu przyszła kolejna gorzka pigułka do przełknięcia. Nic więc dziwnego, że schodzących z boiska piłkarzy gospodarzy żegnały gwizdy. A samego szkoleniowca okrzyki "Ranieri a casa !", co w dosłownym tłumaczeniu znaczy Ranieri do domu! - To przykre, że nie potrafimy wygrać spotkania od kilku tygodni, jeszcze gorzej, że tracimy bramki. To tylko jedno ze złych spotkań, które rozegraliśmy, nie jest to jakiś sąd nad moją przyszłością w Juve - kontynuował trener Juventusu. - Nie czas na rozdzieranie szat, czy można było stworzyć konkurencyjny skład. Teraz trzeba się skupić na tym by awansować do Ligi Mistrzów bez zbędnych kwalifikacji. To co gramy teraz znacznie odbiega od tego co prezentowaliśmy miesiąc, dwa miesiące temu. Muszę porozmawiać z zawodnikami, bo na treningach naprawdę dają z siebie wszystko, zatem nie bardzo wiem co się dzieje. Nie mogę też bardzo eksperymentować w trakcie pracy w tygodniu, bo to nie może przynieść wymiernych korzyści już w samym spotkaniu. Tydzień to za mało - wyjaśnia Ranieri. Trener Juventusu odpiera także zarzuty, że błędnie dobiera piłkarzy do pierwszego składu i nie potrafi taktycznie rozegrać spotkań. - Według mnie grają najlepiej dysponowani zawodnicy w danym momencie. Ja biorę za to całkowitą odpowiedzialność, także wtedy gdy coś się dzieje źle. Złe atmosfera w szatni? Nic o tym nie wiem. Zmiany w trakcie spotkania robię dla dobra drużyny, nie kieruję się żadnymi innymi względami. W meczu z Lecce wprowadziłem Poulsena, bo przegrywaliśmy 0:1, później odwróciliśmy wynik na 2:1 dla nas. Czy ja się pomyliłem, jak twierdzą kibice? Czy powinienem iść do domu, jak chcą niektórzy? Jeżeli się pomylę, to na pewno pójdę. Na razie chcę zostać na ławce trenerskiej Juventusu, i nigdzie się nie wybieram - zakończył Claudio Ranieri. RG, Interia360