Po niemal 90 dniach piłka nożna powraca do Włoch. To właśnie rozgrywki na Półwyspie Apenińskim zostały jako pierwsze zatrzymane przez koronawirusa i wznowienie gier świadczy o tym, że Włosi powoli wygrywają walkę z "niewidzialnym przeciwnikiem". Tak koronawirusa określił prezydent Sampdorii - Massimo Ferrero. W klubie z Ligurii łącznie potwierdzono ok. 17 przypadków zakażeń, a niedawno jeden z graczy klubu - Federico Bonazzoli przyznał, że na COVID-19 zmarł jego dziadek. Pozytywne przypadki stwierdzono w kilku klubach Serie A, a ciężko również oszacować ilu piłkarzy i trenerów przeszło chorobę przed formalnym zamknięciem kraju. Niedawno Gian Piero Gasperini przyznał, że miał podobne objawy do CVODI-19, podczas rewanżowego spotkania Atalanty z Valencią. Wypowiedź wywołała spore zamieszanie w mediach. Ponad 35 proc. pracowników hiszpańskiego klubu zostało zakażonych wirusem. Pierwsze spotkanie pomiędzy drużynami, przyczyniło się natomiast do rozprzestrzenienia się epidemii na północy Włoch - najbardziej dotkniętym koronawirusem regionem w Italii. <a href="https://sport.interia.pl/serie-a/news-koronawirus-w-pilce-prof-marco-cimmino-dla-interii-tak-wybuc,nId,4411404" target="_blank">Spotkanie Atalanty z Valencią było "bombą biologiczną"</a>