W najciekawiej zapowiadającym się meczu 1/4 finału Pucharu Włoch mediolańczycy ulegli na wyjeździe w środę wieczorem liderowi Serie A. Zwycięską bramkę dla Juventusu zdobył w dogrywce Czarnogórzec Mirko Vucinic. Rywalem "Starej Damy" w półfinale będzie Lazio Rzym, które dzień wcześniej wyeliminowało Catanię (3-0). Pozostałych półfinalistów wyłonią mecze Interu Mediolan z Bologną (15 stycznia) i Fiorentiny z Romą (16 stycznia). "Oczywiście jestem rozczarowany wynikiem, ale walczyliśmy do końca. Toczyliśmy wyrównany bój z zespołem, który dominuje w lidze" - przyznał trener Milanu Massimiliano Allegri, który może mieć także powody do satysfakcji. O jego piłkarzach od tygodnia jest bardzo głośno. Wszystko za sprawą wydarzeń, do jakich doszło 3 stycznia podczas wyjazdowego sparingu z czwartoligowym klubem Pro Patria. Mecz został zakończony po niespełna 30 minutach po tym, jak mediolańscy piłkarze opuścili boisko na znak protestu przeciwko rasistowskim okrzykom kibiców gospodarzy. Kilkudziesięciu ludzi obrażało z trybun Kevina-Prince'a Boatenga, M'Baye Nianga, Urby'ego Emanuelsona i Sulleya Muntariego. Pierwszy nie wytrzymał Boateng. Pomocnik Milanu przerwał grę, zdjął koszulkę, a następnie zszedł z boiska. Podobnie uczynili jego koledzy z drużyny. W następnych dniach piłkarze Milanu otrzymali wiele słów poparcia z różnych stron, nie tylko w swoim kraju. Za słowami poszły konkrety. Podczas spotkania Państwowej Komisji Imprez Sportowych i Włoskiej Federacji Piłkarskiej potwierdzono, że w przypadku zachowań na tle rasistowskim mecze we Włoszech mogą zostać natychmiast przerwane i - jeśli to konieczne - zakończone na wniosek szefa policji na stadionie. Do tej pory takie uprawnienia miał tylko sędzia piłkarski. Jak podkreśliła w czwartek agencja DPA, Boateng przegrał na boisku z Juventusem, ale wygrał z rasizmem.