W meczu Juventusu z Salernitaną jeszcze długo było głośno po końcowym gwizdku. Wszystko z powodu niezrozumiałej wpadki zespołu sędziowskiego, który mimo analizy VAR nie uznał prawidłowo zdobytego gola przez Arkadiusza Milika. Nie dość, że trafienie Polaka ostatecznie nie dało zwycięstwa "Starej Damie" 3:2, to w dodatku zapłacił on ekstra cenę za swoją lekkomyślność. Od piłkarza tej klasy wymaga się, że radość będzie potrafił okazywać w ramach obowiązujących przepisów. Tymczasem Milik, jak gdyby nigdy nic, celebrując (nieuznanego) gola ściągnął koszulkę. Efekt? Zaraz potem otrzymał żółtą kartkę. A że było to drugie napomnienie naszego napastnika, wyleciał z boiska i osłabił zespół. A następnie, z uwagi na zawieszenie, nie wystąpił w kolejnym spotkaniu z zespołem Monza. Co gorsza, turyńczycy przegrali 0-1. Obecny na zgrupowaniu reprezentacji Milik odniósł się do tej sprawy w rozmowie z serwisem meczyki.pl. - Rozgrzewając się w przerwie, wizualizowałem sobie, że strzelam bramkę na 3:2 w końcówce meczu i ściągam koszulkę. Nie wiem czemu, ale miałem coś takiego w głowie. Zacząłem o tym dość mocno myśleć i to wszystko się spełniło, ale... zapomniałem, że 10 minut wcześniej też dostałem żółtą kartkę. Emocje wzięły górę. Mój błąd, nie ma co o tym mówić, głupota. Zorientowałem się, jak już ściągnąłem koszulkę i byłem w rogu, więc pomyślałem, że już trochę za późno. Przyjąłem to z pokorą - wyjaśnił snajper Juventusu.