Juventus FC zakończy ten sezon z Pucharem Włoch i powrotem do Ligi Mistrzów. Mimo tego drugą kadencję Massimiliano Allegriego należy odbierać raczej negatywnie, niż pozytywnie. W ubiegłym tygodniu 56-latek stracił posadę, a piłka nożna nie znosi próżni. Fabrizio Romano przekonuje, że "Stara Dama" doszła już do porozumienia z jednym z najgorętszych nazwisk na rynku. Juventus szukał i się doszukał. Wreszcie dopiął swego w sprawie Allegriego Massimiliano Allegri to bezapelacyjna legenda Juventusu. Trudno, żeby było inaczej, skoro 56-latek w roli trenera dostarczył do gabloty klubowej aż pięć mistrzostw Serie A, tyle samo Pucharów Włoch, a do tego dwa krajowe superpuchary. Lwia część tych osiągnięć przypada jednak na pierwszą kadencję szkoleniowca, która miała miejsce w latach 2014-2019. W tym czasie Włochowi udało się też dwukrotnie dotrzeć do finału Ligi Mistrzów. "Stara Dama" ponownie zatrudniła swojego byłego pracownika po niezbyt udanych eksperymentach z Maurizio Sarrim i Andreą Pirlo. Wydaje się jednak, że dając Allegriemu drugą szansę, zapomniano powody, przez które pierwotnie go zwolniono. Jak się okazało, dwuletni rozbrat z pracą nie wzbogacił warsztatu trenerskiego Włocha. Pod jego wodzą rekordowi mistrzowie Serie A prezentowali niezwykle defensywny futbol, trudny do podziwiania przez postronnego kibica. Dlatego też władze klubu już od dłuższego czasu szukały "okazji", by po raz drugi wręczyć 56-latkowi wypowiedzenie. Szansa nadarzyła się... tuż po wygranym finale Pucharu Włoch. W pewnym momencie szkoleniowiec wpadł w furię, rzucając marynarką i krawatem. Juventus skusił gorące trenerskie nazwisko Niemcy mają Bayer Leverkusen, Hiszpanie Gironę FC, a Włosi Bolognę FC. "Rossoblu" na kolejkę przed końcem sezonu zajmują w tabeli trzecie miejsce i zagwarantowali sobie grę w przyszłej edycji Ligi Mistrzów. Klubowi ta sztuka nie udała się, jak dotąd, nigdy, z kolei w Pucharze Europy wystąpili raz i w zamierzchłej przeszłości - w kampanii 1964/1965. Do tego wszystkiego zespół prezentuje nowoczesny pomysł na futbol, a to zasługa Thiago Motty. Dzięki temu o 41-latku zrobiło się bardzo głośno, a jego nazwisko trafiło na listy życzeń czołowych europejskich klubów. Jak się okazało, Włoch o brazylijskich korzeniach najprzychylniej spojrzał na ofertę z Juventusu. Wedle doniesień Fabrizio Romano, szkoleniowiec ma podpisać trzyletnią umowę, opiewającą na mniej, niż pięć milionów euro za sezon. Motta w bieżącej kampanii ze świetnymi skutkami zarządzał Łukaszem Skorupskim i Kacprem Urbańskim. Jeżeli latem nie dojdzie w Turynie do wielkich roszad, to niebawem ponownie będzie miał pod sobą polski duet: Wojciecha Szczęsnego i Arkadiusza Milika. Niedługo powinniśmy otrzymać oficjalne potwierdzenie transferu trenera z Sao Bernardo de Campo.