W ostatnich tygodniach obie ekipy nie przeżywały najlepszego okresu. Napoli - po spektakularnej pierwszej części sezonu - spuściło nieco z tonu, a po piłkarzach widać już było zmęczenie intensywnością gry. Drużyna spod Wezuwiusza wygrała tylko jedno z trzech ostatnich spotkań ligowych, a do tego odpadła z Ligi Mistrzów na etapie ćwierćfinału. Przystępując do hitu Serie A, również Juventus nie mógł pochwalić się szczególnie wysoką formą. "Stara Dama" przegrała ostatnio z Lazio i Sassuolo, a w Lidze Europy najpierw wygrała, a następnie zremisowała ze Sportingiem. Pomimo tego nastroje wśród turyńczyków są bardzo dobre - klub odzyskał bowiem (na razie co prawda tymczasowo) odebrane im karnie w styczniu 15 punktów. To sprawiło, że Juventus powrócił na ligowe podium i znów może myśleć o grze w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Wyrok nie jest jeszcze jednak prawomocny. Juventus – Napoli: Do przerwy bez goli Tak czy inaczej - przed szlagierem z Napoli nikogo dodatkowo motywować nie trzeba było. Wszyscy piłkarze doskonale zdawali sobie sprawę z wagi tego meczu, a o odpowiednią oprawę zadbali również kibice. Atmosfera na turyńskim stadionie była naprawdę gorąca, a trybuny pękały w szwach. Obie ekipy nie rzuciły się jednak sobie bez opamiętania do gardeł. I jedni, i drudzy badali się nawzajem i spokojnie budowali kolejne akcje. W pierwszej fazie spotkania inicjatywa zdawała się być po stronie przyjezdnych, choć konkrety z tego nie wynikały. Po kilkunastu minutach postraszyli turyńczycy - również bez poważniejszych konsekwencji. Miejsca na boisku szukał sobie Arkadiusz Milik, który kilkukrotnie próbował powalczyć z obrońcami Napoli. W 30. minucie Polak dobrze podłączył się natomiast do kontry, ale akcję całkowicie pokpił Filip Kostić, który w sytuacji dwóch na dwóch zagrał naszemu napastnikowi za plecy. Niewiele później zbędnym egoizmem wykazał się Hirving Lozano. Skrzydłowy lidera Serie A znalazł się z piłką w okolicach pola karnego "Starej Damy", a na dogodnej pozycji pokazywał się Chwicza Kwaracchelia. Meksykanin jednak zupełnie zignorował kolegę i zdecydował się na samodzielne wykończenie akcji. Piłka została zablokowana. Serie A: Niesamowita końcówka meczu Juventus - Napoli Pierwszy celny strzał goście oddali dopiero po ponad 50 minutach gry. Jego autorem był Kwaracchelia, ale uderzenie nie było na tyle silne, aby sprawić Wojciechowi Szczęsnemu jakiekolwiek trudności. Co jednak ważniejsze - ta próba pobudziła gości. Przez całą drugą połowę byli oni lepszym zespołem i parli w kierunku zdobycia bramki. Futbol to jednak gra, która często wymyka się logice, a końcówka niedzielnego hitu pokazała to aż nazbyt wyraźnie. Oto bowiem w 84. minucie na prowadzenie wyszedł cieniujący po zmianie stron Juventus. Gola strzelił Angel Di Maria, a stadion oszalał z radości. Ekstazę brutalnie przerwał sędzia, który dopatrzył się faulu Milika na wcześniejszym etapie akcji. Dalej było więc 0:0. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry piłka znów jednak wpadła do siatki. Tym razem arbiter ponownie musiał rozczarować turyńczyków - okazało się bowiem, że podający do Dusana Vlahovicia Federico Chiesa wygarnął piłkę zza linii końcowej. Najważniejsze wydarzyło się natomiast w 93. minucie. Wprowadzony niewiele wcześniej na boisko Giacomo Raspadori wykończył akcję Napoli i dał swojej drużynie prowadzenie. Przyjezdni nie wypuścili go już z rąk i wywieźli z Turynu niezwykle cenne trzy punkty. Mają teraz 17 "oczek" przewagi nad drugim w tabeli Lazio. Od mistrzostwa Włoch dzieli ich ledwie jedno zwycięstwo. Jakub Żelepień, Interia