Hakan Calhanoglu latem 2021 roku stał się persona non grata w czerwono-czarnej części Mediolanu. Uwielbiany wcześniej przez kibiców AC Milan środkowy pomocnik zdecydował się - jako wolny zawodnik, co warto dodać - związać z odwiecznym rywalem "Rossonerich". Ci przez pewien czas mogli mieć satysfakcję. Już w pierwszym sezonie bez reprezentanta Turcji Stefano Pioli poprowadził zespół do mistrzostwa Serie A. Ostatnie dwa lata to już jednak stały wzrost Interu Mediolan przy jednoczesnym obniżaniu poziomu przez ich rywali zza miedzy. 30-latek wyszedł z założenia, że zemsta najlepiej smakuje na chłodno. I w miniony poniedziałek wbił w swój były zespół bolesną szpilkę. Calhanoglu i AC Milan na wojennej ścieżce Historia nienawiści pomiędzy najbardziej zapalczywymi fanami AC Milanu, a Hakanem Calhanoglu, sięga jeszcze wcześniej, niż 2021 rok. Nie byłoby bowiem tak silnego uczucia, gdyby nie zastąpiło ono innego, równie mocnego. Turek dał się poznać w barwach "Rossonerich" nie tylko jako świetny egzekutor stałych fragmentów gry, ale i jeden z liderów zespołu. Dlatego też tak bolała jego późniejsza decyzja. Inter Mediolan ubił bowiem fantastyczny interes. Nie tylko podebrał odwiecznym rywalom kluczowego gracza, ale i poczekał, aż skończy się jego kontrakt. Dzięki temu nie musieli nawet podejmować negocjacji z Milanem, nie mówiąc już o płaceniu wysokich kwot odstępnego. Już podczas pierwszych derbów stolicy Lombardii po ogłoszeniu transferu było niezwykle gorąco. Kibice ubrani na czerwono-czarno bez ustanku wygwizdywali byłą gwiazdę swojej drużyny. Gdy ten wykonał rzut karny, ostentacyjnie cieszył się, odpowiadając zebranym na stadionie fanom. Nie trzeba było długo czekać na ripostę. Ultrasi wywiesili transparent. Te słowa odnosiły się do sytuacji sprzed lat, gdy Calhanoglu wyznał, że skończył związek z żoną z powodu rzeczy niemożliwych do wybaczenia. Od tamtej pory konflikt na linii turecki pomocnik - 19-krotni mistrzowie Włoch tylko eskalował. Zemsta najlepiej smakuje na zimno. "Zawsze spokojny, zawsze cierpliwy" Faktem jest, że 30-latek wykazał się cierpliwością. Właściwie od momentu dołączenia do Interu, stał się kluczowym elementem drużyny. I choć sięgnął z nią, aż do poniedziałku, po aż pięć trofeów, to były to nagrody drugiego szeregu: dwa Puchary i trzy Superpuchary Włoch. Bieżąca kampania - przynajmniej na krajowym poletku - była jednak dla "Nerazzurrich" wyjątkowa. Już od wielu tygodni właściwie pewne było, że skończą ją z wymarzonym scudetto. Tak też stało się w poniedziałek, a Calhanoglu nie mógł liczyć na lepsze okoliczności. Jego zespół pokonał w derbach AC Milan 2:1, pieczętując swój triumf. Po ostatnim gwizdku reprezentant Turcji podzielił się na swoich mediach społecznościowych wymownym zdjęciem. Na nim miał założone słuchawki, a rękę na pucharze ze mistrzostwo Serie A. Z tyłu zaś znajduje się słynna katedra Piazza del Duomo, przed którą stoją rozwścieczeni kibice "Rossonerich". Tym samym 30-latek wziął rewanż za wszelkie zniewagi, które były w jego stronę kierowane przez ostatnie trzy lata. Calhanoglu rozgrywa bardzo udany sezon. Rozegrał, jak dotąd, 37 spotkań na wszystkich frontach. Zanotował w nich 13 bramek i trzy asysty.