Torino w latach 40. zdominowało Serie A. Młody i ambitny prezydent klubu Ferruccio Novo, w krótkim czasie stworzył ekipę, który rok w rok zdobywał mistrzostwo kraju. Udawało się to pięciokrotnie w okresie 1943-49. Sezon 1947/48 Grande Torino, bo taki przydomek zespół zdobył sobie w Italii, skończyło z 29 zwycięstwami na koncie i rekordową liczbą 125 zdobytych bramek. Gwiazdą zespołu był Valentino Mazzola. Dla turyńczyków zdobył ponad 100 goli i prowadził drużynę do kolejnych scudetto czyli tytułów mistrza kraju. W 1950 roku, podczas pierwszego powojennego mundialu w Brazylii, miał też prowadzić reprezentację Włoch do trzeciego kolejnego mistrzostwa świata. Tak się jednak nie stało. 1 maja 1949 roku, tuż po wywalczeniu swojego kolejnego mistrzostwa, Torino poleciało na towarzyskie spotkanie z Benfiką do Lizbony. Mecz rozegrano dwa dni później. Benfica pokonała świeżo koronowanego mistrza Włoch 4-3. Wieczorem odbył się bankiet, a następnego dnia Grande Torino wracało do domu. Samolot wyleciał ze stolicy Portugalii o godzinie 9.40. O 13 miał jeszcze międzylądowanie w Barcelonie. Chodziło o zatankowanie maszyny. Na pokładzie samolotu typu Fiat G.212 CP znajdowało się 31 osób. 4 członków załogi, organizator lotu, 5 osób ze sztabu szkoleniowego, 3 dziennikarzy, 18 graczy, którzy w większości byli reprezentantami Woch. O godzinie 16.45 pilot poinformował kontrolerów lotu na lotnisku w Turynie, że schodzą na wysokość 2000 metrów. W feralnym dniu była fatalna pogoda. Padało i była mgła. O godzinie 17.02 pilot informował o gęstych chmurach oraz fatalnej widoczności. W okolicach wzniesienia Superga, które króluje nad Turynem (675 m n.p.m.) i gdzie usytuowana jest majestatyczna osiemnastowieczna bazylika, widoczność była ograniczona do 40 metrów. To właśnie w jej ścianę uderzył samolot. Była godzina 17.05. Zginęli wszyscy uczestnicy lotu. Co roku na wzgórzu Superga odbywają się uroczystości ku czci wspaniałego zespołu i niezapomnianych piłkarzy, którzy w trudnych dla Italii czasach dawali nadzieję całemu narodowi. - Najpierw odbywa się msza. Do zeszłego roku celebrował ją legendarny ksiądz, wielki kibic naszego klubu Don Aldo Rabino. W zeszłym roku jednak zmarł. Co roku na wzgórzu gromadzi się 10 tysięcy kibiców. Potem odbywa się uroczystość pod pamiątkową tablicą na tyłach bazyliki - tłumaczy Interii Francesco Bevilacqua, kibic Torino FC. W tym klubie w głównej roli od trzech lat występuje Kamil Glik. To "Il Capitano" odczytuje nazwiska tych, którzy zginęli w jednej z najtragiczniejszych futbolowych katastrof lotniczych na świecie. Uroczystość, swoisty apel poległych, ma szczególne znaczenie dla licznych fanów popularnej Granaty. - Na pewno w takich chwilach są emocje. Torino to wielki klub, ale też z tragiczną historią - podkreśla reprezentant Polski i podpora klubu, który siedmiokrotnie w swojej historii sięgał po mistrzostwo Włoch. Michał Zichlarz