Przystępując do meczu z Romą, Juventus miał na koncie cztery kolejne zwycięstwa w Serie A. "Stara Dama" odprawiała w ostatnich tygodniach z kwitkiem Salernitanę, Fiorentinę, Spezię i Torino. Zwłaszcza zwycięstwo w derbach powinno podbudować mentalnie ekipę Massimiliano Allegrego, która w tym spotkaniu dwukrotnie zmuszona była gonić wynik, aby ostatecznie cieszyć się z wygranej 4:2. Roma - Juventus: Bezbarwne 45 minut Kibice, a także postronni obserwatorzy niedzielnego hitu ligi włoskiej mogli mieć nadzieję na kolejny ofensywny spektakl. Początek meczu ostudził jednak nastroje, bo piłka, zamiast w obu polach karnych, znajdowała się przede wszystkim na środku boiska. Ani Juventus, ani Roma nie były w stanie porwać licznie zgromadzonych kibiców na Stadio Olimpico. Nieco ciekawiej zrobiło się dopiero po około 25 minutach. Sygnał do ataku dał Paulo Dybala, który huknął lewą nogą sprzed pola karnego. Jego uderzenie odbił jednak Wojciech Szczęsny. Po chwili odgryzł się Juventus. Goście ruszyli z kontrą, ale spełzła ona na niczym. Po kilku minutach sytuacja wróciła do normy i znów na murawie rozpoczęła się partia taktycznych szachów pomiędzy Jose Mourinho a Massimiliano Allegrim. Roma skupiała się na defensywie, a robiła to na tyle skutecznie, że "Stara Dama" biła głową w mur. O nastawieniu portugalskiego szkoleniowca do tej konfrontacji najlepiej bodaj świadczy fakt, że w roli napastnika zagrał w wyjściowym składzie... Georginio Wijnaldum. Generalnie pierwsza połowa nie przyniosła większych emocji. Wskaźnik xG po 45 minutach prezentował się następująco: 0,17 dla Romy i 0,35 dla Juventusu. Serie A: Znakomity gol Manciniego! Przerwa nie przyniosła cudownej odmiany obrazu gry. Roma miała jasny nakreślony cel i go realizowała - chciała uśpić czujność Juventusu, aby w odpowiednim momencie zadać bolesny cios. Nadszedł on, jak się okazało, w 53. minucie. Gianluca Mancini zdecydował się na uderzenie z narożnika pola karnego, którym pokonał Szczęsnego. Na stadionie w końcu wybuchły emocje i czuć było atmosferę wielkiego piłkarskiego święta. Po stracie bramki Juventus wszedł na wyższe obroty i chciał jak najszybciej wyrównać. Mało brakowało, a pomocną dłoń turyńczykom podałby Nicola Zalewski. Reprezentant Polski zagrał zbyt krótko do Ruiego Patricio,a piłki o mały włos nie przejął Dusan Vlahović. W tej sytuacji decydowały centymetry - 21-latek miał szczęście. To była jedna z ostatnich akcji z udziałem naszego kadrowicza, bo w 64. minucie Mourinho zastąpił go Rickiem Karsdorpem. Rzymianie starali się w końcówce meczu maksymalnie przeszkadzać przyjezdnym. Na boisku iskrzyło, a gra była rwana i mało atrakcyjna. Napięcia nie wytrzymał rezerwowy napastnik Juventusu, Moise Kean. Włoch, chwilę po wejściu na boisko, kopnął ze złości Manciniego i został ukarany czerwoną kartką. W dziesiątkę "Starej Damie" było jeszcze trudniej. Ostatecznie więcej goli nie padło - turyńczycy zakończyli tym samym zwycięską passę w rozgrywkach ligowych na czterech spotkaniach. Jakub Żelepień, Interia