Fani Juventusu trzykrotnie podrywali się z miejsc przekonani, że ich drużyna obejmuje prowadzenie, ale dwa razy spotykał ich zawód. Sobotni wieczór mógł być wspaniały dla Moise Keana, jednak gole 23-letniego napastnika nie zostały uznane. Zawodnik Juventusu po raz pierwszy skierował piłkę do siatki już w 13. minucie, ale analiza VAR wykazała spalonego, doprawdy minimalnego i mierzonego na centymetry. Kibice gospodarzy, którzy świętowali już otwarcie wyniku przez ich zespół, musieli pogodzić się więc z tym, że na tablicy wyników nadal widniał rezultat 0:0. W drugiej połowie Kean znów mógł być bohaterem. "Stara Dama" była przy piłce, akcja przyniosła długie dośrodkowanie ze skrzydła na pole karne, a tam Kean dopadł do piłki i główkując trafił do bramki. Włoski napastnik równocześnie z dopadnięciem do futbolówki sfaulował jednak jednego z obrońców Hellasu. Goście od razu zaprotestowali, a sędzia po kolejnej analizie VAR nie uznał także tego gola. Pechowy Kean za niesportowe zachowanie otrzymał jeszcze żółtą kartkę. Dyskutował, ostentacyjnie bił brawo. Gwiazdor wzbudził kontrowersje I gdy już wydawało się, że niespodzianka stanie się faktem i mecz zakończy się bezbramkowym remisem, w 97. minucie gola dla Juventusu strzelił z bliskiej odległości Andrea Cambiaso. Tym razem wątpliwości już nie było i turyński klub w ostatniej chwili wydarł pełną pulę. Cały mecz Szczęsnego, końcówka Milika W bramce Juventusu całe spotkanie rozegrał Wojciech Szczęsny, który tym samym po raz kolejny w swojej karierze zachował czyste konto. Na ławce rezerwowych Juventusu mecz zaczął Arkadiusz Milik. Drugi z naszych reprezentantów tym razem nie miał okazji do tego, by się przesadnie wykazać - szansę gry otrzymał dopiero w 82. minucie. Wygrywając z Hellasem Juventus przedłużył swoją serię meczów bez porażki już do pięciu, a do tego awansował na pierwsze miejsce w tabeli Serie A, choć ma rozegrane o jedno spotkanie więcej niż Inter Mediolan i AC Milan. Hellas jest natomiast nadal szesnasty.