Zdecydowanie najważniejszą wiadomością dla kibiców AS Romy przed starciem z Juventusem był powrót do zdrowia Paulo Dybali. Argentyńczyka zabrakło w kilku ostatnich spotkaniach, w których rzymianie radzili sobie ze zmiennym szczęściem. Po urazie nie ma już śladu i dzięki temu znalazł się on w wyjściowym składzie na szlagier z Juventusem. Oprócz niego miejsce znalazło się też dla Nicoli Zalewskiego. Po drugiej stronie między słupkami stanął Wojciech Szczęsny. Arkadiusz Milik spotkanie rozpoczął na ławce. Mimo odważnych zapowiedzi ze strony kibiców Romy to Juventus przystępował do rywalizacji jako wyraźny lider. "Stara Dama" przegrywa niezwykle rzadko, a do tego ma znakomity bilans w ostatnich spotkaniach z Romą. Juventus przegrał tylko jedno z poprzednich sześciu. Od pierwszych minut starał się z resztą zaznaczyć swoją przewagę. Niezwykle aktywny od pierwszego gwizdka był Dusan Vlahovic. Pierwszą znakomitą okazję do objęcia prowadzenia mieli jednak przyjezdni. Strzał Bryana Cristante w 5. minucie odbił się w tym przypadku od słupka. Trafienie Rabiota zapewniło Juventusowi zwycięstwo W 43. minucie powinno być 1:0 dla Juventusu. Z bliskiej odległości uderzał Filip Kostic, ale fenomenalną interwencją popisał się Evan N'Dicka. Stoper umiejętnie się ustawił i głową wybił piłkę zmierzającą do bramki. Zdaniem komentatorów Eleven Sports jego akcja może kandydować do miana "interwencji sezonu". Po zmianie stron na gola nie musieliśmy długo czekać. Pogubiła się defensywa Romy, która pozostawiła zbyt wiele miejsca dla Adriena Rabiota. Francuz wykorzystał dogranie piętką od Vlahovicia i strzelił swojego trzeciego gola w tym sezonie ligowym. Szaleństwo na punkcie polskiego napastnika. Pierwsze takie wyróżnienie Na kwadrans przed końcem spotkania na boisku zameldował się Arkadiusz Milik. Reprezentant Polski zmienił Dusana Vlahovicia. W 84. minucie wynik na 2:0 mógł i powinien ustalić McKennie. Amerykanin z bliska uderzył wprost w Ruiego Patricio, który uratował w tej sytuacji AS Romę. W 88. minucie piłkę do siatki przyjezdnych wpakował Federico Chiesa, ale reprezentant Włoch w tej sytuacji był na spalonym. Nie odebrało to gospodarzom przywileju celebrowania ważnego zwycięstwa. "Stara Dama" była stroną wyraźnie lepszą, co udowodniła w sobotę przed własną publicznością.