Starcie ekip z Serie A nie miało wyraźnego faworyta. Na papierze lepiej wyglądały szanse gospodarzy, ale ich przewaga wynikać mogła głównie z atutu własnego boiska. W lidze drużyny dzielą bowiem ledwie trzy punkty. Verona - Empoli. Szybkie gole na otwarcie Fani na pierwszą bramkę nie musieli długo czekać. Już w 15. minucie La Mantia otrzymał podanie z lewej strony pola karnego na piąty metr i z bliska wpakował piłkę do siatki. Odpowiedź gospodarzy nadeszła niespełna 180 sekund później - Cancellieri strzelił ze znakomitej pozycji, nie będąc atakowanym przez żadnego z rywali. Efektowne otwarcie nie było końcem emocji, bowiem w 26. minucie goście trafili ponownie. Radość strzelca, Mancuso, nie trwała jednak długo, bo po wideoweryfikacji arbiter anulował gola. W dalszej części gry Verona miała optyczną przewagę, lecz nic z niej nie wynikało.Na kolejne gole musieliśmy poczekać do drugiej połowy i był to prawdziwy festiwal strzelecki gości. W zaledwie osiem minut (między 66. a 74.) strzelili trzy gole (dwa Mancuso, Bajrami) i rzucili Veronę na kolana. Tak przynajmniej się wydawało, bo w końcówce Verona poderwała się do ataku. W 86. minucie trafił Ilić, zaś niedługo później kontaktowe trafienie zanotował Ragusa. Wróciły wielkie emocje. Gospodarze nie zdołali jednak doprowadzić do wyrównania. W doliczonym czasie gry z boiska wyleciał gracz gości, La Mantia.Hellas Verona - Empoli FC 3-4 (1-1)TC