Chińczycy przeprowadzili w ostatnim czasie ofensywę finansową w europejskim futbolu na niespotykaną skalę. Branża mediów sportowych zajmuje się głównie przytaczaniem liczb, za jakie kluby są wykupowane oraz wymienieniem egzotycznie brzmiących nazw inwestorów, których w rzeczywistości nikt nie prześwietla. "New York Times" zajął się tym tematem. Wielkie sportowe dzienniki w Europie albo nie mają środków na swoje śledztwa, albo nie mają na to chęci. Chińczycy przejęli wiele klubów na Starym Kontynencie bez większych kontrowersji. Pisze się na ich temat w zasadzie niewiele. Mało informacji wypływa z klubów, zero afer. Po lekturze tekstów w "New York Timesie" ten pozorny spokój może zwiastować ciszę przed burzą. Prestiżowy amerykański dziennik pisze o tym, że w Europie rynki finansowe martwią się tzw. czarnymi łabędziami, czyli zaskakującymi wydarzeniami mającymi wpływ na wyniki giełd, tak w Chinach istnieje obawa o to, jaki wpływ na gospodarkę będzie miało stado "szarych nosorożców". "Chodzi o chińskie przedsiębiorstwa, które przy pomocy powiązań politycznych i agresywnej ambicji, rozbudowały się w globalne konglomeraty. Firmy jak Anbag Insurance Group, Fosun International (Wolverhampton), HNA Group oraz Dalian Wanda Group (Atletico Madryt) utuczyły się na kredytach w państwowych bankach, wydając krocie na swoje imperia" - tłumaczy "NYT". Ogromne zadłużenie Dla chińskich władz problem jest taki, że przedsiębiorstwa te rozrosły się do ogromnych rozmiarów, ich struktura jest bardzo skomplikowana, i co być może najważniejsze - są ogromnie zadłużone. Amerykańska gazeta wylicza, że właściciel firmy, która kupiła Wolverhampton, był dwukrotnie zatrzymywany przez chińskie władze, ale nie podano powodów. Z kolei Dalian Wanda, właściciel Atletico, działający także w branży rozrywkowej, zapowiadał pobicie w Chinach Disneya, ale jak na razie wyprzedaje swoje parki rozrywki. Finansował za grube miliardy produkcje jak "300" i "Godzillę", ale kolejne jak "Warcraft" oraz "Wielki Mur" były topieniem pieniędzy. - Wadą tych nowych firm jest to, że nie było nikogo z ramienia politycznego albo prawnego, kto byłby w stanie je kontrolować - powiedział w lipcu "Timesowi" Brock Silvers, prezes butikowego doradcy finansowego z siedzibą w Szanghaju. Dziennik podsumowuje: wspólnym mianownikiem tych firm jest ogromny dług i wiele interesów. Pożyczanie od państwowych banków trwało latami. Łącznie wymienione firmy miały wydać poza granicami kraju 41 mld dolarów, złożyły się na to także pieniądze wydane na zakup piłkarskich klubów w przypadku Fosuna i Wandy. Brało się to również z tego, że w 2015 roku chińska gospodarka mocno wyhamowała i trzeba było szukać inwestycji poza granicami kraju. Ale transfery pieniężne po całym świecie niebezpiecznie wzrosły, co w ciągu roku zaczęło nawet zagrażać gospodarce w Chinach. W grudniu lokalne władze wystosowały oficjalne ostrzeżenie do inwestorów, by się opamiętali. "New York Times" oddzielny artykuł poświęcił AC Milan, legendarnemu włoskiemu klubowi, który został w kwietniu wykupiony z rąk Silvia Berlusconiego przez człowieka imieniem Li Yonghong. Koszt operacji: 860 mln dolarów. To rekordowa inwestycja Chińczyków w piłkarski klub w Europie. Za tekst w amerykańskiej gazecie odpowiada trzech dziennikarzy. Napisali zgodnie, że nikt o panu Li nie słyszał przed transakcją ani we Włoszech, ani - co gorsza dla fanów mediolańskiego klubu - w Chinach. Kto jest właścicielem Milanu? Li twierdził, że jest potentatem na rynku kopalń, ale z dokumentów, jakie przeanalizowali reporterzy gazety, wynika, że kto inny jest właścicielem firm. W rzeczywistości udziały przechodziły z rąk do rąk, niekiedy sądy rejestrowały zmiany właścicielskie za słownie zero dolarów. Tekst "NYT" jest pogłębiony. Dziennikarze relacjonują, że zgłoszona w dokumentach siedziba właściciela AC Milan jest pusta, z komputerów zniknęły twarde dyski, a w śmietnikach zalęgły się robaki. Na drzwiach z kolei wisi od sierpnia nakaz eksmisji z prestiżowego wieżowca w Kantonie. Nie będziemy przytaczać szczegółów, te najlepiej poznać w tekście "Timesa". W skrócie można powiedzieć, że struktury udziałowców AC Milan i operacji, jakie się za nią kryją, nie powstydziłby się Ryszard Ochódzki, prezes klubu "Tęcza". Mówiąc innymi słowy to po prostu bardzo podejrzana inżynieria finansowa. Jedna z osób, do których dotarli dziennikarze, nawet nie widziała, że jest wpisana w dokumentach jako założyciel spółki Sino-Europe Sports Investment, będącej jednym z udziałowców AC Milan! To pan Li Shangbing, który zaprzeczył, że zakładał spółkę i ma udziały w klubie.