- Jakiś czas mnie nie było. Przez pewien okres nie było meczów i zgrupowań z powodu koronawirusa. Później, podczas jesiennych spotkań, miałem małą kontuzję, potem dostałem czerwoną kartkę, byłem zawieszony no i musiałem zostać w klubie, żeby wrócić do normalnej dyspozycji, odzyskać miejsce w zespole. Dlatego nie mogłem pozwolić sobie na wyjazd na kadrę - tłumaczy Aleksander Nowicki, który dodaje jednak, że cały czas pozostawał w kontakcie z trenerem Christem Hittem. Belgia - Polska: mecz o awans? Mecz z Belgią może być decydującym w kontekście zajęcia pierwszego miejsca w tabeli Rugby Europe Trophy, ale zdaniem Nowickiego, nie ma co nakładać na siebie niepotrzebnej presji. - Każdy mecz kadry jest ważny i do każdego, tak mi się przynajmniej wydaje, wszyscy zawodnicy podchodzą identycznie. Nie można też mieć w głowie czegoś takiego, że to spotkanie jest najważniejsze. Trzeba wyjść na boisko i zagrać swoje rugby, bo nadmierna presja nie pomaga. Jeżeli będziemy wiedzieli, co mamy grać i uda nam się to zrealizować, to myślę, że możemy powalczyć z Belgią o jakiś dobry rezultat. Od jakiegoś czasu mówi się, że z Rugby Europe Trophy, na skutek reformy rozgrywek, awans wywalczą dwie drużyny. Wyrzucenie ze struktur Rosjan może jeszcze zmienić całą sytuację i ponownie "zamieszać" w zasadach spadków i awansów. Jednak nasz doświadczony reprezentant uważa, że to wszystko jest tak naprawdę drugoplanowa sprawa, bo liczy się tylko zwycięstwo w kolejnym spotkaniu. - Ja byłbym ostrożny z mówieniem o awansie. Widzimy co się dzieje na świecie, wiemy, jaka jest sytuacja geopolityczna. Trudno przewidzieć, jakie rozwiązania zapadną. Czy od z grupy nas wyjdą trzy drużyny? Naszym zadaniem jest wygrywać wszystkie mecze. Jeśli to się uda, nie będziemy musieli oglądać się na nikogo, ani mieć pretensji do siebie. A to najważniejsze. Wszystko jest w naszych rękach i głowach i na tym musimy się skupić. Mniej rozmawiać o możliwym awansie, a więcej o tym, jak wygrać mecz - uważa Nowicki. Czytaj także: Mecz o puchar im. generała Maczka W kadrze powołanej przez trenera Hitta pojawiło się kilku zawodników o polskich korzeniach, którzy będą mogli zadebiutować w biało-czerwonych barwach. Zdaniem Nowickiego część z nich może być wzmocnieniem dla kadry, choć na dłuższą metę powoływanie takich graczy nie może być regułą. - To są młodzi zawodnicy. Patrząc po klubach, w jakich grali, to interesujący chłopcy i warto i sprawdzić. Zobaczyć, czy mogą nam pomóc i jak zaaklimatyzują się w naszej kadrze. Poziom naszej ligi jest jaki jest i pewnych rzeczy nie przeskoczymy. A jeżeli chcemy się bić o coś więcej, niż tylko utrzymanie, jakoś musimy sobie pomagać. Ci chłopcy czują się Polakami, oni tu nie przyjeżdżają dla pieniędzy. Chcą grać dla orzełka. Dużo z nich naprawdę wiele poświęca, żeby przyjechać na kadrę - mówi Nowicki i dodaje, że problemem dla polskiego rugby jest też brak wyjazdów młodych graczy do zagranicznych klubów. - Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że my od 10 lat nie wysyłamy zawodników za granicę. I to już nam się obija czkawką. Ze swojego doświadczenia wiem, że obecnie jest całkowity brak kontaktów. Teraz jest komisja, która odpowiada za wyszukiwanie graczy o polskich korzeniach. To jest oczywiście fajne, ale jest to oszukiwanie samego siebie. Wolałbym żeby młodzi chłopcy wyjeżdżali z kraju. Nawet na trzy miesiące, a może na rok czy dwa. To nie jest łatwa sprawa wyjechać za granicę i sobie poradzić, ale powinni chociaż zobaczyć inne rugby, poznać, jak gra się za granicą, poczuć nową kulturę. A my się zamykamy u siebie i staramy się wykorzystywać to, że mamy dużą Polonię za granicami. Tylko że to nie są ludzie wychowani w naszym kraju i często do momentu pierwszego meczu w kadrze nie mieli za wiele wspólnego z polskim rugby. Musimy myśleć o tym, żeby nasi ludzie, z Warszawy, Gdańska, Sopotu czy Sochaczewa wyjeżdżali za granicę, łapali doświadczenie i wracali do Polski. A nie odwrotnie. Rugby. Wyniki kadry zakłamują rzeczywistość? - Musimy jednak popatrzeć też na siebie, na polskie rugby. Patrzyłem na naszą kadrę U20, mimo tego, że jest tam kilku fajnych chłopaków, to gra naprawdę średnie rugby. Problemem jest też to, że reprezentacje nie są w żaden sposób połączone. Każda gra jak chce. Do tego mamy też coraz większe problemy z zawodnikami pierwszej linii. Myślę, że wyniki pierwszej reprezentacji nieco zakłamują obraz tego, czym dysponujemy w polskim rugby. Nawet w klubach, trzeba to jasno powiedzieć, prym wiodą zawodnicy z zagranicy. Kiedy zaczynałem, gwiazdami ekstraklasy byli Polacy. W każdym klubie można było znaleźć dziesięciu wychowanków, pięciu zawodników którzy stanowili trzon zespołu. Teraz tego nie ma. Teraz trzon stanowią zawodnicy z zagranicy - ocenił w rozmowie z Interią reprezentant Polski. Nowicki od wielu lat mieszka we Francji i z tamtejszej perspektywy obserwuje to, co dzieje się aktualnie na świecie. I nad Sekwaną postrzeganie wojny w Ukrainie jest nieco inne, niż w Polsce. - We Francji są wybory i początkowo temat wojny zaszokował opinię publiczną i samych polityków. Teraz patrząc na to, co dzieje się w mediach, sprawa, podobnie jak w większości krajów, może poza Polską, jest wykorzystywana politycznie. Emmanuel Macron stara się zwiększyć swoje poparcie przez to, że dużo działa i rozmawia z Władimirem Putinem, w kwestii jakiejś pomocy Ukrainie. Jednak tak naprawdę Francuzi mówią, że ta wojna nie jest nikomu na rękę i najlepiej, gdyby się szybko zakończyła. A wiadomo, że szybki koniec z reguły oznacza wygraną prawdopodobnie tego silniejszego, czyli w tym wypadku Rosji - podsumowuje rugbysta.