Hit nie zawiódł, thriller w Sochaczewie Starcie wicelidera z liderem tabeli było zapowiadane jako hit kolejki i zdecydowanie był to jeden z najciekawszych i najbardziej emocjonujących pojedynków całej rundy. Widowisko, jakie przy sztucznym świetle stworzyły oba zespoły oraz wojna nerwów, która trwała do ostatnich sekund, mogły spokojnie rywalizować o uwagę kibiców z meczami trwającego we Francji Pucharu Świata. Spotkanie rozpoczęło się od szturmu Orkana Sochaczew. Przez pierwsze 20 minut gospodarze praktycznie nie opuszczali połowy rywala, fenomenalnie grając na kontakcie i wystawiając obronę rywali na poważną próbę. Akcje napędzał między innymi Pieter Willem Steenkamp, jeden z najlepszych zawodników Ekstraligi, który wrócił do składu po dłuższej przerwie. To właśnie ten zawodnik otworzył wynik po rzucie karnym i choć spudłował drugą i trzecią próbę kopu, to przed upływem kwadransa zrehabilitował się, z trudnej pozycji podwyższając przyłożenie Michała Szwarca. Środkowy wykończył składną akcję, którą rozpoczął Adrian Delgado z Michałem Gadomskim. Przy stanie 0:10 Juvenia otrzymała kolejny poważny cios. Z kontuzją boisko opuścił lider formacji młyna, Oderich Mouton. Smoki pokazały jednak, że są drużyną z krwi i kości, mobilizując się i podkręcając tempo z każdą minutą. Najpierw Riaan van Zyl wykorzystał rzut karny, a tuż przed przerwą, po dłuższym okresie dominacji i dobrym, kontynuacyjnym ataku, na pole punktowe wpadł Bartłomiej Janeczko. Van Zyl tym razem nie trafił z podstawki i do przerwy Orkan prowadził 10:8. Mecz toczył się w niesamowitym tempie, a obie strony pokazywały kunszt w ofensywie. Dość powiedzieć, że w pierwszej połowie, tylko pięć razy wiązały się młyny, z czego dwa razy poprosiła o nie Juvenia, kiedy otrzymała rzut karny. W drugiej odsłonie żadna ze stron nie zwolniła tempa. Trenerzy robili bardzo niewiele zmian i gra toczyła się "na wyniszczenie". Riaan van Zyl miał szansę wyprowadzić swój zespół na prowadzenie, ale chybił po rzucie karnym. Lepiej celownik ustawił natomiast Pieter Willem Steenkamp. Łącznik ataku Orkana wykorzystał trzy rzuty karne, na kwadrans przed końcem, dając swojej drużynie wygodną, wydawało się, przewagę 19:8. Gra w tym momencie toczyła się głównie w środku pola, ale w końcówce warunki postanowiła dyktować Juvenia. Najpierw po maulu autowym piłkę przejął Michał Jurczyński i wpadł na pole punktowe. Riaan van Zyl podwyższył i na osiem minut przed końcem było już tylko 19:15. Wydawało się, że gospodarze kontrolują wydarzenia na boisku i nie dadzą sobie wydrzeć zwycięstwa, ale wtedy w przyjezdnych wstąpił duch Smoka Wawelskiego. Krakowianie znaleźli się pod polem punktowym rywali i konsekwentnie zamęczali ich młynem. Orkan popełniał błędy, a goście trzymali nerwy na wodzy i już w doliczonym czasie, grając do "martwej piłki" zdobyli zwycięskie przyłożenie, którego autorem ponownie był Michał Jurczyński. Riaan van Zyl dopełnił radości kolegów, podwyższając i wpadając w ich objęcia. Juvenia pozostała jedynym niepokonanym zespołem i powiększyła swoją przewagę w tabeli do ośmiu punktów. Derby dla Ogniwa Bardzo dużo emocji dostarczyły kibicom derby Trójmiasta, w których Ogniwo Sopot podejmowało Arkę Gdynia. Choć zdecydowanymi faworytami byli zawodnicy prowadzeni przez Toma Fidlera, to zaczęło się dość niespodziewanie, bo już w 6. minucie na polu punktowym gospodarzy zameldował się Eujaan Botha i "Buldogi" prowadziły 5:0. Ogniwo po kilku minutach odrobiło straty z nawiązką bo najpierw przyłożenie zaliczył Paul Thompson-Wells, a chwilę później udanie podwyższył Oleksandr Kirsanow, zastępujący wciąż zawieszonego Wojciecha Piotrowicza. Jednak w 19. minucie żółtą kartką został ukarany Jakub Burek, co natychmiast wykorzystała Arka. Niezawodny Anton Szaszero położył piłkę na polu punktowym, a dwa "oczka" dorzucił kopem na słupy Dawid Banaszek i gdynianie wrócili na prowadzenie. I na tym nie poprzestali, bo ponownie udaną akcją popisał się Botha, a Banaszek znów nie zawiódł i nagle na tablicy wyników zrobiło się 19:7 dla gości! Jeszcze zanim siły się wyrównały Mateusz Plichta wykorzystał świetne zagranie Dwayne’a Burrowsa i zameldował się na polu punktowym. W 32. minucie kluczową dla losów pierwszej połowy żółtą kartkę otrzymał Zvikomborero Chirume i to Arka musiała radzić sobie w "14", co skrzętnie wykorzystali gracze Ogniwa. Przyłożenia zdobyli Burek i ponownie Plichta, Kirsanow raz udanie podwyższył i do przerwy sopocianie prowadzili 26:19. Arka miała kłopoty z urazami. Już przed przerwą musieli zejść Mateusz Szyc oraz Zurab Rijmadze. Na domiar złego, w pierwszej akcji drugiej części gry, otrzymali mocny cios, kiedy przyłożenie zaliczył Władysław Grabowski. W 60. minucie Ogniwo powiększyło swoją przewagę. Na polu punktowym z piłką zameldował się Kacha Kawtaradze, a Kirsanow w dość szczęśliwy sposób zdołał podwyższyć. Co nieczęsto się zdarza, trafił w poprzeczkę, ale "jajo" odbiło się w taki sposób, że przeszło nad nią W końcówce spotkania żółtą kartkę otrzymał Radosław Rakowski, a Ogniwo dorzuciło jeszcze przyłożenia Jordana Tebbatta oraz Wiktora Wilczuka. Ostatecznie gospodarze wygrali ten mecz dość zdecydowanie 56:19, ale pierwsza połowa była bardzo wyrównana i gdyby nie problemy kadrowe Arki, wynik z pewnością mógł być inny. Błyskawiczne przyłożenie w Lublinie, Budowlani z cenną wygraną Niesamowicie rozpoczęło się spotkanie w Lublinie, gdzie miejscowi Budowlani podejmowali Lechię Gdańsk. Rozpoczynający mecz kopem ze środka Ian Trollip zrobił to na tyle dobrze, że piłkę przechwycił Panashe Dube i już w 8. sekundzie spotkania zameldował się na polu punktowym. Po dwunastu minutach było już 12:0 dla gospodarzy, a w roli głównej znów wystąpił Trollip, który najpierw zaliczył przyłożenie, a potem udanie podwyższył. Lechia zdołała się jednak otrząsnąć i już po kilku minutach zmniejszyć straty. Po wygranym aucie piłka trafiła do Zaviena Klaasena, który nie dał się dogonić i zameldował się na polu punktowym. W 36. minucie drugie przyłożenie dla gości zdobył Mateusz Kolas, a do remisu kopem na słupy doprowadził Denzo Bruwer. Drugie 40 minut należało jednak do gospodarzy, którzy zaliczyli trzy przyłożenia. Najpierw swoją drugą "piątkę" zaliczył Dube, potem na pole punktowe przedzierali się Kuziwakwashe Kazembe i Kudakwashe Nyakufaringwa, a tuż przed końcem spotkania rzut karny wykorzystał Trollip i zrobiło się 32:12. Ostatnie słowo należało do Lechii, która w samej końcówce zdołała zaliczyć swoje trzecie przyłożenie w tym spotkaniu autorstwa Antony’ego Siale. Ekipie z Trójmiasta niewiele to dało, ale Budowlanych kosztowało utratę punktu bonusowego. Mistrzowie przerwali fatalną passę Nieoczekiwanie, żeby nie powiedzieć sensacyjnie, rozpoczęło się spotkanie aktualnych mistrzów Polski z Pogonią Siedlce, wzmocnioną graczami Skry Warszawa. Budo 2011 Aleksandrów Łódzki, którzy w tym sezonie nie odnieśli jeszcze zwycięstwa, już w 4. minucie nakryli kop Vahy Halaifonuy. Sprint do piłki zakończył się przyłożeniem dla gospodarzy autorstwa Dmytro Prodeusa. Udanym podwyższeniem popisał się Kamil Brzozowski i zrobiło się 7:0. Do przerwy kopacz Budo 2011 wykorzystał jeszcze dwa rzuty karne dzięki czemu gospodarze schodzili do szatni prowadząc 13:0. Zwiastowało to spore emocje w drugiej części gry, a miejscowym fanom dawało nadzieję na to, że ich ulubieńcy wreszcie przełamią fatalną passę. W 48. minucie gościom udało się zdobyć pierwsze punkty w spotkaniu. Po cierpliwej akcji formacji młyna Grzegorz Muszyński zdołał przebić się przez obronę Budo 2011 i przyłożyć piłkę w polu punktowym. Po udanym podwyższeni Nkululeko Ndlovu było już tylko 13:7. Gospodarze ponownie odskoczyli po karnym Brzozowskiego, ale to Pogoń zdawała się być w natarciu. W 66. minucie Ndlovu wpadł z piłka na pole punktowe, ale po chwili sędziowie zdecydowali, że nie uznają tego przyłożenia. Sędzia boczny perfekcyjnie wychwycił nieprzepisowe zagranie kolanem Daniela Kosiorka, który został ukarany żółtą kartką. Mimo gry w osłabieniu, goście atakowali. Nie przynosiło to jednak efektu, bo Budo 2011 bronili z ogromnym poświęceniem i dwa razy udało im się w niemal ostatnim momencie uratować się przed, pewną zdawałoby się stratą punktów. W samej końcówce spotkania świetnym kopem za plecy obrony popisał się Lomani Fili, który sam ruszył za piłką, wykorzystał błąd jednego z graczy Pogoni i wpadł na pole punktowe, dorzucając kolejne pięć punktów dla swojej drużyny. Udanie podwyższył Brzozowski, który jeszcze w ostatniej akcji spotkania wykorzystał rzut karny. Wcześniej po dobrej akcji młyna na pole punktowe wpadł Norbert Kargol, a podwyższył Paul Walters. To było jednak wszystko, na co stać było tego dnia Pogoń. Mistrzowie Polski przełamali fatalną passę sześciu porażek z rzędu i 26:14 pokonali Pogoń, która mimo słabszego początku sezonu, zgłasza aspiracje do gry o medale. Wynik być może nie jest sensacją, ale przy obecnym układzie sił z pewnością niespodzianką sporego kalibru Wyniki 8. kolejki MKS Ogniwo Sopot - RC Arka Gdynia 52:19 (26:19) Ogniwo: Oleksandr Kirsanow 12, Mateusz Plichta 10, Paul Thompson-Wells 5, Jakub Burek 5, Władysław Grabowski 5, Kaha Kavtaradze 5, Jordan Tebbatt 5, Wiktor Wilczuk 5 Arka: Eujaan Botha 10, Anton Szaszero 5, Dawid Banaszek 4 Żółte kartki: Jakub Burek (Ogniwo), Zvikomborero Chirume (Arka) Edach Budowlani Lublin - RC Lechia Gdańsk 32:19 (12:12) Budowlani: Ian Trollip 12, Panashe Dube 10, Kudakwashe Nyakufaringwa 5, Kuziwakwashe Kazembe 5 Lechia: Zavien Klaasen 5, Antony Siale 5, Mateusz Kolas 5, Denzo Bruwer 4 Żółte kartki: Piotr Psuj (Budowlani) Budo 2011 Aleksandrów Łódzki - Awenta Pogoń Siedlce 26:14 (13:0) Budo 2011: Kamil Brzozowski 16, Dmytro Prodeus 5, Fili Lomani 5 Pogoń: Grzegorz Muszyński 5, Norbert Kargol 5, Nkululeko Ndlovu 2, Paul Walters 2 Żółte kartki: Daniel Kosiorek (Pogoń) RC Orkan Sochaczew - RzKS Juvenia Kraków (10:8) Orkan: Pieter Willem Steenkamp 14, Michał Szwarc 5 Juvenia: Michał Jurczyński 10, Riaan van Zyl 7, Bartłomiej Janeczko 5 Żółte kartki: Artem Zarovnyi, Adrian Pętlak (Orkan) Pauzowali: KS Budowlani Łódź