Na początek trochę liczb, które działają na wyobraźnię. Na stronie Polsatu Sport (który pokaże wszystkie 48 meczów) można przeczytać, że turniej Pucharu Świata to: "Transmisje do 182 krajów świata, 2,5 mln kibiców na trybunach, co najmniej 800 mln przed telewizorami, 600 tysięcy gości z zagranicy. Budżet organizacyjny na poziomie 600 mln euro. Puchar Świata w rugby to wedle wielu źródeł trzecia największa sportowa impreza na kuli ziemskiej - po igrzyskach olimpijskich i piłkarskim mundialu". Rozkład meczów Pucharu Świata w rugby na antenie Polsatu Sport To będzie dziesiąta, jubileuszowa edycja Pucharu Świata w rugby. Od dziś we Francji 20 najlepszych drużyn świata powalczy o najcenniejsze trofeum w tej dyscyplinie sportu - Puchar Williama Webba Ellisa. Turniej potrwa aż siedem tygodni, finał zaplanowano na 28 października. Dla światowej federacji turniej to również okazja do obchodów przypadających w tym roku 200. urodzin rugby. Czytając powyższe słowa, można mieć kilka refleksji. Jeśli "w jajo" gra się już 200 lat, to dlaczego zaczynający się dziś turniej jest dopiero dziesiątym w historii? Długo pilnowano teoretycznie amatorskiego statusu rugby, dlatego pierwszy Puchar Świata odbył się dopiero w 1987 r. w Nowej Zelandii, który zgodnie z przewidywaniami wygrali gospodarze. Zwraca uwagę długość trwania turnieju. Rugby to sport niesamowicie wymagający fizycznie, nie da się grać co 2-3 dni jak w innych sportach zespołowych. Popularne hasło, że "piłkarze udają, że ich boli, a rugbiści, że nie boli" nie wzięło się znikąd. Optymalna częstotliwość to jeden mecz tygodniowo, stąd turniej trwający aż siedem tygodni o nietypowym formacie. W rywalizacji bierze udział 20 najlepszych drużyn świata, podzielonych na cztery pięciozespołowe grupy, w których gra się systemem każdy z każdym. Do fazy pucharowej awansują po dwie najlepsze ekipy z każdej z grup, natomiast zespoły z miejsc numer trzy zapewnią sobie, podobnie jak i czołowa ósemka, awans do kolejnej edycji Pucharu Świata. Faworyci Już w meczu otwarcia dojdzie do absolutnego hitu - w piątek o godz. 21:15 na wyprzedanym Stade de France w podparyskim Saint-Denis gospodarze zagrają z Nową Zelandią. Francuzi doczekali się znakomitego pokolenia, które jest w stanie powalczyć absolutnie z każdym. Thomas Ramos, Antoine Dupont czy doświadczony Gael Fickou to gwiazdy największego formatu. W poprzedzającym Puchar Świata meczu towarzyskim gospodarze turnieju rozbili Australię 41:17, pokazując po raz kolejny efektowne, bardzo nowoczesne rugby. Niepokój z kolei wkradł się w szeregi Nowej Zelandii, która poniosła wysoką porażkę 7:35 z broniącą tytułu Republiką Południowej Afryki. W lipcu co prawda "All Blacks" wygrali zarówno z RPA, jak i z Australią czy Argentyną, ale porażki zdarzają im się ostatnio nieco częściej i kibice z tego zakochanego w rugby kraju podchodzą do turnieju we Francji z wielkimi nadziejami, ale i pewnymi obawami. Szczególnie że już na inaugurację zmierzą się z nieobliczalną Francją. Puchar świata w rugby od 8 września do 28 października w Polsacie Sport Jak zwykle groźni będą zawodnicy RPA, czyli popularni "Springboks". Przed czterema laty zespół ten wywalczył tytuł, prezentując odpowiedzialne, może nieco mniej efektowne, ale za to bardzo efektywne rugby. Siya Kolisi, Faf de Klerk i nieśmiertelny Duane Vermeulen mają ochotę, by po raz czwarty sięgnąć po Puchar Świata i wyprzedzić w tej klasyfikacji Nową Zelandię. A może po raz pierwszy od 20 lat i dopiero drugi raz w historii Puchar Świata zdobędzie drużyna z półkuli północnej? Groźna może być Anglia i Irlandia, za którą kciuki trzyma Stanisław Powała-Niedźwiecki, grający trener Edach Budowlanych Lublin. - Bardzo liczę na Irlandię i będę tej drużynie kibicował. Oczywiście nie zapominam o moich ulubionych "All Blacks", ale sądzę, że może im być ciężko dostać się do finału. Niezwykle mocna wydaje się Francja, zwłaszcza że gra u siebie, choć to akurat może nieco ich paraliżować w najtrudniejszych meczach. No i oczywiście aktualni mistrzowie, czyli RPA. Osobiście stawiam jednak na Irlandię w finale - mówi nam 30-krotny reprezentant Polski. Puchar Świata a sprawa polska W Pucharze Świata zagrają drużyny, z którymi całkiem niedawno, bo na wiosnę tego roku, mierzyła się reprezentacja Polski. Biało-Czerwoni w dywizji Championship (poziom niżej od Six Nations) ponieśli dwie wysokie porażki z Rumunią i Portugalią. Teraz nastąpi zmiana ról i we Francji to rumuńskie "Dęby" oraz portugalskie "Wilki" (wszystkie szanujące się drużyny rugby mają przydomki) będą dostarczycielami punktów. Czy i kiedy doczekamy się "Maków" (o ten przydomek, jak o wszystko w polskim rugby, była spora afera) w Pucharze Świata? - W sporcie wszystko jest możliwe, ale daleka droga przed nami. Organizacyjnie często drepczemy w miejscu, podczas gdy inni już dawno ruszyli do biegu. I nie chodzi o to, że reprezentacji czegoś brakuje organizacyjnie, bo z tym jest o wiele lepiej niż było dekadę temu i myślę, że nikt nie może narzekać. Dzisiejsza kadra ma wszystko, czego potrzebuje, poza młodymi zawodnikami! Jeśli nie zaczniemy szkolić na potęgę, to nie będzie kim pojechać na Puchar Świata, nawet gdybyśmy się do niego jakimś cudem zakwalifikowali. Jeśli dziś w juniorach musisz sklecać drużynę z kilku okolicznych klubików, żeby w ogóle wystartować w zawodach (gdzie są trzy lub cztery drużyny na całą Polskę), to nie ma co liczyć, że w kolejnych latach poziom polskiej ligi będzie wzrastał. Bez szkolenia na szeroką skalę nie mamy czego szukać w światowych rozgrywkach na wysokim poziomie. Moim zdaniem innej drogi nie ma - mówi Powała-Niedźwiecki, który na co dzień jest - uwaga! - korektorem. Co jest kolejnym dowodem na to, że w rugby nie grają półgłówki i jest to chuligańska gra dla dżentelmenów. Na razie pozostaje nam tylko trzymać kciuki za innych i szukać polskich akcentów. Choćby w zespole Walii, gdzie gra Corey Domachowski, którego pradziadek pochodził z naszego kraju (uciekł z obozu w Auschwitz). Z kolei w Namibii, która mogła być najbardziej "polską" drużyną na całym turnieju, zobaczymy znanego z występów w naszym kraju Danco Burgera. Niestety ostatecznie w składzie nie znaleźli się powołani na zgrupowanie w lipcu Pieter Steenkamp (Orkan Sochaczew) czy Oderich Mouton (Juvenia Kraków). Cyrkowe sztuczki Prowadzeni przez Powała-Niedźwieckiego Edach Budowlani Lublin dobrze weszli w sezon Ekstraligi rugby - w czterech meczach zanotowali trzy wygrane. Nie da się jednak ukryć, że gra o mistrzostwo Polski to rozgrywki o to, kto jest najlepszy na podwórku czy wręcz w lokalnej piaskownicy. Czy mimo przepaści dzielącej rugby polskie od światowego krajowy trener jest w stanie wziąć coś dla siebie z elitarnego turnieju, jakim jest Puchar Świata? - Jasne! Mimo że nasza liga jest, jaka jest, to od zawsze podpatrywaliśmy w Polsce świat rugbowy i staraliśmy się odtwarzać to, co robią najlepsi. Myślę, że dobrym przykładem są tutaj tak zwane podania nogą (kick pass) na skrzydło. Kiedyś była to niemalże "cyrkowa sztuczka", zdarzająca się raz na kilka meczów, dziś to normalny element szkolenia w formacji ataku. Osobiście zawsze staram się podpatrywać, jak zawodnicy młyna tworzą grupy na boisku i jak są one wykorzystywane w grze. Można również analizować zagrywki autowe lub w ataku. Zawsze warto podpatrywać najlepszych. Warto oglądać każdy sport na najwyższym poziomie, Puchar Świata w rugby nie jest wyjątkiem, to rywalizacja atletów i sprinterów, którzy z powodzeniem mogliby rywalizować z przedstawicielami "królowej sportu". Dla laików rugby może być dyscypliną o mało zrozumiałych przepisach, ale w ostatnich latach sport ten staje się bardziej przejrzysty i zrozumiały dla widza. - Stale rośnie poziom motoryczny rugbistów. Dziś nikogo nie dziwi zawodnik młyna (w tym filar), który po przerwaniu linii korzyści biegnie na tyle szybko, że z trudem doganiają go (albo i nie) zawodnicy ataku. Do tego dochodzą przepisy, które są zmieniane tak, by czystej gry podczas meczu rugby było jak najwięcej, a także by drużyny atakujące miały więcej korzyści, bo wtedy gra staje się bardziej widowiskowa. Każdy kibic woli oglądać przyłożenia niż kopy na bramkę. W związku z tym zawodnicy będą musieli dochodzić do absolutnych maksów motorycznych - ocenia na zakończenie Stanisław Powała-Niedźwiecki. Maciej Słomiński, INTERIA