Sytuacja w tabeli Rugby Europe Trophy jest jasna i klarowna niczym masło klarowane. Wszystkie mecze zostały już rozegrane, oprócz jednego - to sobotnie spotkanie Polska - Litwa w Gdyni. Awans do dywizji Championship zapewniła sobie już Belgia, za nią z 17 punktami są Niemcy, na trzecim miejscu - Polska z 12 punktami. Do wyższej dywizji awansują dwie drużyny, być może ta stawka zostanie poszerzona po usunięciu Rosji z rozgrywek, ale na razie o tym nie słychać. Zadanie Biało-Czerwonych w sobotnim meczu jest jasne - trzeba wygrać z Litwą za pięć punktów. W rugby za wygraną otrzymuje się cztery punkty, w tych rozgrywkach punkt bonusowy można otrzymać, gdy uzyska się o trzy przyłożenia więcej od rywala. Zadanie na pewno wykonalne, zwłaszcza że Litwa jest na ostatnim miejscu w grupie. Sęk w tym, że nie wiemy do końca na co stać Polaków i w jakim składzie zagrają, gdyż lista powołanych zawodników nie została ujawniona. Do sobotniego meczu z Litwą, który odbędzie się na Narodowym Stadionie Rugby w Gdyni przygotowuje się 34 zawodników, którzy mieszkają w położonym na granicy Gdańska i Sopotu hotelu Novotel Marina. Walijski selekcjoner Chris Hitt nie ukrywa, że ma trochę problemów kadrowych, częściowo przez kontuzje, częściowo przez decyzje klubów, które nie zdecydowały się zwolnić rugbistów na trwające od poniedziałku zgrupowanie. - Od kwietnia 2021 r., gdy objąłem reprezentację Polski udało nam się stworzyć szeroki skład, teraz może być to naszym atutem. Mamy kilku nowicjuszy, być może zagrają zawodnicy, którzy występowali mniej do tej pory. Litwa do tej pory nie miała szczęścia w rozgrywkach Trophy, to drużyna lepsza niż wskazują wyniki. To dobry, waleczny zespół. My będziemy musieli zagrać w sobotę na dobrym poziomie, by odnieść sukces - powiedział trener Hitt. Na konferencji prasowej ogłoszono, że nowym kapitanem reprezentacji został Grzegorz Buczek z Lechii Gdańsk. - Jestem wdzięczny kolegom z drużyny i trenerowi, że będę mógł wystąpić z opaską kapitańską w meczu z Litwą. Czy jestem kapitanem, czy nie moja motywacja się nie zmienia, jest ona najwyższa z możliwych, gdy gram dla reprezentacji Polski. Zagramy o spełnienie marzeń, parę lat gram już w rugby, ale w meczu o taką stawkę jeszcze nie miałem okazji występować. To historyczne wydarzenie, wierzę że będzie dobrze - powiedział Grzegorz Buczek, grający w pierwszej linii młyna. To będzie szósty oficjalny mecz reprezentacji Polski na Narodowym Stadionie Rugby w Gdyni. Tylko jeden przyniósł porażkę, cztery pozostałe zostały wygrane, w tym ostatni z Niemcami w Gdyni w ubiegłym roku - 21-16 z Niemcami po fenomenalnym występie Wojciecha Piotrowicza, który aż siedem (!) razy kopnął celnie między słupy z rzutów karnych. - Spodziewamy się, że tak jak podczas listopadowego meczu z Niemcami przyjdzie dużo kibiców. Awans do wyższej dywizji przy wypełnionym obiekcie w Gdyni i głośnym dopingu publiczności, byłby czymś fantastycznym. Połowa dochodu z biletów zostanie przeznaczona na pomoc ofiarom wojny w Ukrainie - powiedział Daniel Bartkowiak, reprezentujący organizatora sobotniego meczu, Arkę Gdynia. Polska - Litwa na Narodowym Stadionie Rugby w Gdyni, sobota godz. 14.45 Wspomniany wyżej Piotrowicz, podczas poprzedniego meczu rozgrywek Trophy z Belgią (11-41 w Brukseli) odniósł kontuzję i w sobotę nie zagra. W zastępstwie na pozycji łącznika ataku do występu sposobi się Dawid Banaszek, który tydzień temu wrócił do gry w barwach Arki Gdynia. Banaszek nie grał w kadrze i w ogóle w rugby od marca 2019 r. gdy odniósł kontuzję w meczu ze Szwajcarią rozgrywanym w Łodzi. Popularny "Szatan" jest rekordzistą jeśli chodzi zdobycz punktową dla reprezentacji Polski. 35-letni Banaszek zdobył 223 punkty, następny w klasyfikacji, obecny trener reprezentacji Polski kobiet, Janusz Urbanowicz ma 205 punktów. Powrót "Szatana" do gry, to zachowując wszelkie proporcje, tak jakby Robert Lewandowski wrócił do gry po trzech latach bez występów na boisku. - Powołanie Banaszka w żadnym wypadku nie jest ukłonem w stronę organizatora - podkreślił Chris Hitt. - Powołuję zawodników na podstawie formy sportowej. W meczu z Belgią kontuzji doznali dwaj nasi zawodnicy, którzy występują na pozycji nr 10 (oprócz Piotrowicza chodzi o Jędrka Nowickiego - przyp. red.) stąd powołanie dla Dawida, który wrócił do gry, dobrze prezentuje się w treningu, nie wykluczam jego występu w sobotę. Jest to zawodnik doświadczony, jest w stanie nam pomóc. - Jak na zawodnika po takiej przerwie, Dawid jest w zaskakująco dobrej formie, na treningach prezentuje się bardzo korzystnie - potwierdził słowa selekcjonera, kapitan reprezentacji, Grzegorz Buczek. Sobotni mecz z Litwą w Gdyni będzie trzecim spotkaniem z tym rywalem w historii. Do tej pory Polacy dwukrotnie wysoko wygrywali, powtórzenie tych rezultatów da awans do Championship. 17.04.1999 r., Pruszcz Gdański, Polska - Litwa 91-7, B. Wróbel 21, M. Baraniak 20, R. Szewczuk i S. Więciorek po 10, A. Jermakow 8, W. Szwichtenberg 7, R. Fedorowicz, W. Jeryś, R. Rogowski po 5. 03.11.2018 r., Łódź, Polska - Litwa 33-0, W. Piotrowicz 16, M. Adamski 7, M. Plichta i K. Pogorzelski po 5. Wygrana z bonusem w sobotę z Litwą da prawo gry w Championship z takimi rywalami jak Gruzja, Hiszpania, Rumunia i Portugalia itd. Co jeśli się nie uda? Jeśli, odpukać, Polska nie wygra, albo wygra zbyt nisko? Selekcjoner Chris Hitt ma ważny kontrakt, nie słychać, by krajowa federacja miała inne plany - wszystko wskazuje na to, że współpraca będzie kontynuowana. Czy obecna droga jest właściwa dla rozwoju polskiego rugby? Chodzi o masowe korzystanie z zawodników zagranicznych w lidze i nie wyszkolonych w Polsce w reprezentacji? Może to jedyna droga do rozwoju tej pięknej, niestety wciąż niszowej gry? Może innej nie ma? Bo jaka jest alternatywa? Zaorać wszystko, w lidze grać tylko zawodnikami polskimi, jak kiedyś? Czy tak wciąż się da? Wiele pytań, ale to już temat na inną dyskusję. Na razie cel jest jeden - trzeba możliwie najwyżej wygrać z Litwą w Gdyni w sobotę. Bezpośrednią transmisję przeprowadzi TVP Sport. Maciej Słomiński