W niedzielę nasza reprezentacja miała dzień zasłużonej regeneracji i odpoczynku, po dramatycznym meczu z Niemcami w Gdyni. To "Czarne Orły" były na prowadzeniu przez większą część meczu, dopiero w końcówce Polacy przeważyli szalę na swą korzyść, by wygrać 21-16. Tuż po meczu, zawodnik polskiego młyna Jan Cal, który rozegrał bardzo dobre spotkanie mówił Adamowi Mauksowi z "Moja strona rugby": - Niemcy postawili bardzo ciężkie warunki, grali bardzo szybko. Szykując się do tego meczu, mieliśmy bardzo dobre warunki, po meczu bardzo dobrą regenerację. Cieszymy się, że pod tym względem, pod względem żywienia i fizjoterapii idziemy we właściwym kierunku. Pamiętamy jak to wyglądało wiele lat temu. Po to jestem w kadrze, żeby wygrywać, nie ma innej opcji. Zdaję sobie sprawę, że dla mnie to już końcówka kariery - powiedział Cal, 33-letni zawodnik Up Fitness Skry Warszawa, drugi najstarszy rugbista w polskiej kadrze. Starszy od niego jest tylko 35-letni młynarz, Grzegorz Buczek. W poniedziałek punktualnie o 12:27 kadra ruszyła pociągiem Intercity z Gdyni do Warszawy, skąd po lunchu w stolicy uda się do Hotelu Ibis w Siedlcach, gdzie będzie szykować się do kolejnego meczu w Rugby Europe Trophy. To spotkanie odbędzie się w sobotę, 20 listopada, o godz. 14.30, rywalem Biało-Czerwonych będzie Szwajcaria, która niespodziewanie uległa w sobotę Litwie u siebie w Nyon w stosunku 20-28 (3-13). Rugby. Polska pokonała Niemcy. Teraz mecz ze Szwajcarią Polacy, do tej pory wygrali dwa mecze w rozgrywkach Rugby Europe Trophy, co by wskazywało, że w sobotę na stadionie Polonii wystąpią w nowej dla siebie roli faworyta. Ani z Ukrainą, ani tym bardziej z Niemcami to raczej rywale mieli "na papierze" więcej atutów. Bezpośrednio po zakończeniu spotkania, selekcjoner reprezentacji Polski, Chris Hitt mówił nam m.in.: - Mecz ze Szwajcarią to będzie zupełnie inne wyzwanie dla naszej drużyny. To ekipa, która szybko rozgrywa piłkę, bardzo dobra w ataku. Będziemy musieli na to znaleźć odpowiedź. Być może zmienić skład i ustawieniW pociągu relacji Gdynia - Warszawa zabrakło Szymona Sirockiego, zawodnika Arki Gdynia, któremu na udział w drugiej części zgrupowania nie pozwoliły obowiązki zawodowe. Trzeba przyznać, że "Baggio" rozegrał jako zmiennik dobre zawody przed własną publicznością w meczu z Niemcami. Poza Sirockim wszyscy zawodnicy są do dyspozycji trenera Hitta na drugą część zgrupowania. Wątpliwości dotyczą Thomasa Fidlera, który zagrał tylko pięć minut w sobotę i zszedł kontuzjowany. Zdecydowanie najważniejszą informacją jest gotowość do gry kapitana polskiej reprezentacji, Piotra Zeszutka. Po sobotnim meczu z Niemcami podejrzewano, że kontuzja może wykluczyć lidera naszej drużyny z meczu ze Szwajcarią. To byłaby bardzo zła informacja, bo wielu ekspertów twierdzi, że Zeszutek jest obecnie w życiowej formie. - Około 60/65 minuty meczu z Niemcami "zawalił się" nasz młyn. Obie ekipy upadły na mnie, dodatkowo ktoś kolanem docisnął mnie w żebro. Ból był dosyć mocny, myślałem przez moment, że coś pękło. W poniedziałkowy poranek wykonałem wszystkie niezbędne badania, okazało się że nic nie jest połamane na szczęście. Może coś jest zbite, może mięśnie nadciągnięte, ale generalnie jest w porządku, żebra są całe. Wziąłem leki przeciwbólowe, czuję się dobrze. Przed nami mecz ze Szwajcarią, od jutra w Siedlcach zaczynamy mocne przygotowania do tego spotkania - powiedział nam kapitan reprezentacji Polski, Piotr Zeszutek, znany również jako "Polish tank". Maciej Słomiński