Daniel Królak jest zawodnikiem formacji młyna I-ligowej Arki Rumia. Jak zdecydowana większość rugbistów zawodowo zajmuje się czym innym - "Bugs" (bo taką nosi ksywę - od królika Bugsa) jest ratownikiem medycznym w Szpitalu Miejskim w Gdyni. Gdy rozpoczęła się rosyjska inwazja na Ukrainę, Królak nie czekał, ze znajomymi ratownikami ruszyli w kierunku polsko-ukraińskiej granicy, a stamtąd do Lwowa. - To był pełen "spontan", skrzyknęliśmy się grupą przyjaciół. Wyjazd na Ukrainę zorganizowała firma Sim-Med Ratownictwo Medyczne z Wejherowa. Jechaliśmy trochę w nieznane, nikt z nas nie wiedział jaka będzie sytuacja na miejscu. Mieliśmy za to wiele chęci pomocy i gorące serca - tłumaczy rugbista. - We Lwowie w dzień nie czuć wojny, gorzej jest wieczorem, gdy zaczyna się godzina policyjna i zaczynają wyć syreny alarmowe. Na skrzyżowaniach stoją żołnierze, ogrzewają się przy koksownikach. Dreszcze człowieka przechodzą, kto tam nie był, ten tego nie zrozumie... - Pracowaliśmy w ramach Zakonu Maltańskiego, tam dowodzi ksiądz Adam. Skierowano nas do szpitala onkologicznego dla dzieci, 10 kilometrów od Lwowa. Te dzieci, które nie są obłożnie chore braliśmy do karetki, na sygnał i przewoziliśmy do granicy. Nikt nas nie zatrzymywał, jak karetka jedzie na sygnale, znaczy że musi. Jeździliśmy po okolicy, zbieraliśmy najciężej poszkodowanych, rannych od postrzałów i przewoziliśmy do granicy, czasem łamaliśmy przepisy, ale wyższa konieczność. Wydawało mi się, że jestem twardy, ale płakać mi się chciało, gdy widziałem wielokilometrową kolejkę do granicy, chętnie bym pomógł tym biednym, spanikowanym kobietom z dziećmi, ale karetka ma określoną pojemność. - Jak mieliśmy chwilę wolnego, pojechaliśmy 100 kilometrów za Lwów, podrzucić trochę sprzętu do innego szpitala, kardiomonitor, USG, trochę śpiworów i karimat. Tam te biedne dzieci leżały na podłogach, miasta i wioski opustoszałe, wszyscy uciekli, znów łzy cisnęły się do oczu...- Królak to kawał chłopa, jak na rugbistę przystało, ale głos mu się łamie. Ponownie... A gdzie w tym wszystkim rugby i sport? - Gdziekolwiek byłem, od razu szukałem możliwości gry. Gram w rugby od 2005 r., zanim przeprowadziłem się nad morze, żyłem w Częstochowie, tam też grałem, wcześniej m.in. w Walii, i Norwegii, zagrałem nawet jeden mecz w reprezentacji tego kraju - przeciw Finlandii. W barwach Arki Rumia gram w drugiej linii młyna, rozgrywki I ligi zaczynamy na początku kwietnia, meczem z Budowlanymi Łódź. - Przez pięć dni przewieźliśmy do granicy około dwóch tysięcy potrzebujących osób. Co będzie dalej? Nikt tego nie wie, w sytuacjach kryzysowych my Polacy się jednoczymy. Tylko czy była potrzebna wojna, żebyśmy się pogodzili? Na razie nie wybieram się na Ukrainę, będę pomagał stąd, lokalnie. Wiem, że w Medyce powstaje szpital polowy, wszystkich zachęcam do pomocy, rąk do pracy, lekarstw, ubrań i jedzenia na pewno nie będzie w nadmiarze - zachęca Daniel Królak, rugbista Arki Rumia i ratownik medyczny. Maciej Słomiński