Pewien niestety nieżyjący już trener futbolu mówił, że "1-0 to najpiękniejszy piłkarski wynik". Ta zasada obowiązuje w innych sportach drużynowych - najciężej wywalczone wygrane smakują najlepiej, zwłaszcza gdy dają trofeum. Południowoafrykańscy "Springboks" w fazie pucharowej Pucharu Świata wygrali trzy kolejne mecze jednym punktem, wszystkie na Stade de France - 29:28 z francuskimi gospodarzami, 16:15 z Anglią, wreszcie w wielkim finale 12:11 z Nową Zelandią. Szczęście, kaprys fortuny? Raczej nie - jeśli dzieje się tak na topowym światowym poziomie to jednak coś więcej i w zgodnej ocenie ekspertów RPA obroniło tytuł mistrzów świata w sposób zasłużony. Po dramatycznym i wspaniałym finale dominują dwie narracje - jedna stricte boiskowa, druga nie. Pierwsza dotyczy sędziowania, z główną rolą angielskiego arbitra Wayne’a Barnesa, który jeszcze przed końcem pierwszej połowy wyrzucił z boiska kapitana Nowej Zelandia, Sama Cane’a. To tak jakby w Katarze Szymon Marciniak...Albo nie, nie idźmy w piłkarskie porównania, rugby ich nie potrzebuje, zresztą w każdej dyscyplinie sportu usunięcie zawodnika z boiska w finale imprezy mistrzowskiej będzie budzić kontrowersje. To pierwsza czerwona kartka w historii finałów Pucharu Świata, a było ich już dziesięć. Sędzia Barnes, najbardziej doświadczony ze światowej czołówki i uważany za najlepszego na świecie, spędził (jak się mogło wydawać) połowę meczu analizując powtórki kontrowersyjnych akcji. Oczywiście nie wydawał decyzji jedynie na podstawie tego co widział na stadionowych telebimach, a równocześnie słuchał podpowiedzi TMO - Television Match Official. Haka w wielkim finale Pucharu Świata 2023 w rugby W relacji z finału napisałem, że TMO to coś w rodzaju piłkarskiego VAR-u, jeden z wiernych czytelników zwrócił uwagę, że jest odwrotnie System analiz video w rugby został wprowadzony w 1999 r. czyli znacznie wcześniej od piłkarskiego. Władze futbolu na pewno do pewnego stopnia inspirowały się rozwiązaniami z rugby, nawet jeśli świeżo upieczony poseł na sejm Rafał Siemaszko uważa, że to jego gol strzelony ręką dla Arki Gdynia zdecydował o wprowadzeniu VAR w Polsce. RPA wygrało Puchar Świata w rugby Przepisy w rugby, które dotyczą kontaktu z głową dokładnie mówią jaka jest kara za jaki faul, ale tuż po ostatnim gwizdku rozgorzały dyskusje wśród kibiców - jeśli czerwona dla Cane’a to dlaczego tylko żółta kartka dla Shannona Frizella? Rwacz "All Blacks" chciał zrobić krzywdę Bongi Mbonambiemu i tego dokonał. Jeden z symboli "Spingboks", doświadczony młynarz zagrał w dwóch finałach Pucharu Świata ledwie 23 minuty. To się nazywa pech. Z tego co wiem, ważnym składnikiem decyzji jest intencja zawodnika faulującego - u Cane’a jej nie było, była walka o piłkę, a już u Frizella można się było dopatrzeć złej woli. Wprowadzenie wideoweryfikacji to krok godny pochwały, tak samo wprowadzenie "karomierza". Jednak nie ma w sporcie dwóch takich samych sytuacji i TMO/VAR zwiększyły zamiast zmniejszyć liczbę dyskusji na temat decyzji sędziowskich. A może to "wina" dzisiejszego świata, w którym każdy kto ma smartfona może wypowiedzieć się na wybrany temat? Pewne jest, że od analizy wideo nie ma już odwrotu, choć kto wie co przyniesie dalsze przyszłość. I wreszcie pytanie najważniejsze - jeśli czerwona dla Cane’a to dlaczego tylko żółtą otrzymał Siya Kolisi, kapitan RPA w drugiej połowie? Przewinienie wyglądało również bardzo groźnie i było analizowane pod kątem czerwonej kartki. - Jest to jasne i wynika z procedury. Atak Cane'a był bezpośrednio w głowę, a w przypadku Kolisiego był on pośredni. Za atak bezpośredni punktem "wyjścia" do karania Cane'a jest zatem czerwona kartka, a że nie było mitygacji, czyli np. zawodnik który był zaszarżowany nie obniżył tuż przed kontaktem wysokości (a Kriel nie obniżył), to sędzia nie miał innego wyjścia. W przypadku Kolisiego punktem wyjścia byłą zatem żółta kartka i taką też otrzymał - mówi nam Tomasz Jarowicz, były wieloletni sędzia rugby. Oczywiście, chodzi o zdrowie i bezpieczeństwo zawodników, statystyki dotyczące urazów głowy są (czy raczej były) zatrważające, ale trochę dziecko wylewane jest z kąpielą. Nie chodzi o to, by co tydzień dochodziło do mordobicia jak kiedyś w rugby, ale jest to sport kolizyjny i takim powinien pozostać. System TMO miał w założeniu uczynić rugby bardziej sprawiedliwym i to się generalnie udało. Jednak trudno nie odnieść wrażenia, że rugby zabrnęło w ślepą uliczkę - przez 80 minut toczą się dwa mecze - jeden na zielonej murawie, gdzie są szarże, kopy, auty, młyn i drugi w zaciszu gabinetu komputerowego, skąd płyną wskazówki do słuchawki umieszczonej w uchu sędziego. - W tym meczu to TMO zgłosił sam, a nie na wniosek głównego, wszystkie 4 kartki! Barnes grałby dalej, gdyby nie TMO. To jest bardzo istotne, bo sędziowie odzwyczajają się od szukania gry faul, skoro jest TMO. Gdy cokolwiek zostanie niezauważone, kibice traktują ekipę TMO jak jakiegoś Wielkiego Brata, który musi wszystko wyłapać, a jak nie to jest stronniczy! I to według mnie zabija grę. Póki TMO było na wniosek sędziego, to miało więcej sensu - taka moja opinia - dodaje były sędzia Jarowicz. I żeby zakończyć ten wątek - najbardziej zbliżona do prawdy jest chyba następująca opinia: to nie sędziowie psują widowisko, a przepisy. I ich interpretacja. Nie jest za to kwestią interpretacji wciąż pogarszająca się sytuacja polityczno-ekonomiczno-społeczna w RPA, które było niegdyś najbogatszym krajem świata albo przynajmniej w czołówce. Przed finałem o regionach, w których wyłączają prąd na kilka godzin dziennie mówił nam Wiaan Griebenow, południowoafrykański rugbista. RPA ma 12 oficjalnych języków, a mozaika etniczna i historyczna jest równie zawikłana jak wielka jest korupcja polityków. Wielki kibic rugby (i "Springboks") Robert Mazurek z RMF FM pisał wczoraj o tym, że aby w Południowej Afryce wyrobić kartę wędkarską trzeba podać swą rasę. Podziały rasowe i nie tylko wciąż są ogromne, a drużyna narodowa rugbistów jest najlepszym ambasadorem kraju i najbardziej trwałym elementem wciąż spajającym podzielone społeczeństwo. Gdyby to było takie proste, gdyby sport, rugby przekładało się na prawdziwe życie, gdyby ludzie w RPA potrafili współpracować ze sobą jak zawodnicy na boisku, gdyby... Szacowna BBC pisze, że "Nowa Zelandia chciała wygrać, a Południowa Afryka potrzebowała tego zwycięstwa". I ma rację. Naiwnością byłoby sądzić, że wygrany Puchar Świata poprawi życie w RPA, ale oglądając dziś obrazki z Kapsztadu, Johannesburga, Durbanu i Pretorii wypada się zgodzić z byłym trenerem, Karolem Czyżem, który powiedział: "Gdyby nie rugby byłoby jeszcze gorzej". Maciej Słomiński, Interia