Za reprezentacją Polski obóz szkoleniowy w Tunezji, na którym nasza drużyna miała okazja wspólnie trenować i grać z zespołem gospodyń. Trener Janusz Urbanowicz powołał większą grupę i dał szansę kilku nowym zawodniczkom, które dopiero wchodzą do drużyny. - Już przed zgrupowaniem trener zapowiedział, że będzie to szansa dla tych bardziej "świeżych" dziewczyn, żeby się ogrywały. Większość spotkań rozegrały zawodniczki, które mają mniej występów w reprezentacji. Naszym celem była przede wszystkim poprawa zespołowej defensywy, a także skupienie się na kreowaniu akcji i grze z większą pewnością siebie w ofensywie. Młodsze dziewczyny miały też oczywiście złapać więcej doświadczenia w grze na tym poziomie i uważam, że było to dla nas bardzo udane zgrupowanie - powiedziała po powrocie z Tunezji Hanna Maliszewska. Wybór akurat tego kraju na miejsce zgrupowania podyktowany był przede wszystkim warunkami klimatycznymi (podobnymi do tych w Urugwaju), ale nie była to jedyna zaleta Tunezji. - Pogoda na pewno jest ważna, było cieplutko i można było pobiegać po naturalnym boisku. Natomiast zawodniczki z Tunezji grają bardzo agresywnie w obronie. Może nie grają dobrze w rugby, ale mają pazur, zacięcie i wprowadzają sporo chaosu, na który trzeba reagować, nie dawać sobie go narzucić, tylko wprowadzić porządek na boisku. Nie można dać się sprowokować. I zamysłem trenera było, żebyśmy też wyzwoliły trochę tej boiskowej agresji, tak jak Tunezyjki - tłumaczyła zawodniczka Biało-Zielonych Ladies Gdańsk. W zespole pojawiło się kilka nowych twarzy, które mają budować przyszłość drużyny. Maliszewska bardzo chwaliła swoje młodsze koleżanki, które imponowały zaangażowaniem i chęcią do zdobywania nowych doświadczeń. - Wszystkie mają ogromny potencjał, natomiast na takim poziome trzeba czasu, ogrania i jak najwięcej występów, żeby złapać doświadczenie. Dziewczyny mają z pewnością ogromny potencjał, rugbowy i fizyczny. Czy Challenger to już miejsce dla nich? Decyzja należy do trenera, ale potencjał mają ogromny i jeśli będą trenować z takim zaangażowaniem, to jest dobry prognostyk na przyszłość. Przed Polkami drugi z turniejów World Rugby HSBC Sevens Challenger, tym razem w Montevideo. Po szóstej pozycji w Dubaju nasz zespół musi walczyć o jedno z czterech czołowych miejsc, aby zachować szanse na awans do finałowych zmagań w Madrycie. - Jedziemy tam walczyć o czołową czwórkę. Jesteśmy bardzo pozytywnie nastawione. Mamy ogromny niedosyt po Dubaju, ale też nie narzucamy sobie presji, bo to ona nas gubi. Jedziemy walczyć, a co będzie, zobaczymy. Jesteśmy bardzo zdeterminowane, wszystkie tego chcemy i to widać na treningach, jak każda daje z siebie 100, a nawet 150 procent, żeby już nie czuć więcej niedosytu - zapewniła Maliszewska. - Po zgrupowaniu w Tunezji większość z nas jest zdrowych. Niestety dwie zawodniczki mają problemy z kolanami, a cały czas kłopoty z kciukiem ma Anna Klichowska, ale ogólnie sytuacja jest dobra. W zeszłym roku było dużo gorzej, jeżeli chodzi o kontuzje - dodała "Malina". Na Polki w Urugwaju czekają wymagające rywalki. W grupie zmierzą się z Chinkami, Czeszkami i Paragwajkami, ale na plus należy zapisać, że pierwsze z dwóch wymienionych to drużyny, które dobrze znamy i wiemy, jaki poziom prezentują. - Przed nami wyjazd do Montevideo i jest to dla nas bardzo ważny turniej. Nasza grupa jest wymagająca, ale już niejednokrotnie miałyśmy okazję mierzyć się z tymi zespołami, więc wiemy na co je stać i jak potrafią zagrać. Jesteśmy przygotowane aby stanąć z nimi na boisku. Jedziemy tam z jasnymi założeniami, które mamy nadzieję zostaną zrealizowane - zapowiedziała Marta Morus. Po turnieju w Montevideo Polki czeka ostatni turniej kwalifikacyjny. Trzecia runda World Rugby HSBC Sevens Challenger odbędzie się w Krakowie w dniach 18-19 maja. Jeśli po trzech turniejach "Biało-Czerwone" znajdą się w czołowej czwórce, z końcem maja pojadą na finały do Madrytu, by tam powalczyć z czterema najsłabszymi zespołami World Series o prawo do gry w elicie.