Jak co roku rozgrywki polskiej ligi rugby są bardzo zacięte, chociaż z pewnym zastrzeżeniem. Otóż Ekstraliga podzieliła się na dwie wyraźne podgrupy - sześć drużyn walczących o czołowe miejsca i cztery ekipy, które walczą o utrzymanie. Gdy spotykają się rywale z tych dwóch grup dochodzi do spotkań jednostronnych, które niewiele mają wspólnego ze sportem. W tym sezonie były już takie mecze jak Orkan Sochaczew z Posnanią Poznań (103:5) czy Skry Warszawa z Lechią Gdańsk (80:0), chociaż akurat Lechia zalicza się do szeroko pojętej czołówki. To była najwyższa porażka w długiej ligowej historii "Gdańskich Lwów", które nigdy nie opuściły najwyższej klasy rozgrywek, której rozpoczęcie datuje się na końcówkę lat 50. XX wieku. Krótszą historię ma inna drużyna rugby z Trójmiasta - Arka Gdynia to klub założony w 1996 r. i aż czterokrotny mistrz kraju. Pierwszym trenerem "Buldogów" był Dariusz Komisarczuk, ten szkoleniowiec w 2017 r. powrócił do matecznika. Zadaniem Komisarczuka było nawiązanie do chlubnych tradycji gdyńskiego rugby, jednak Arka na dobre zakotwiczyła w dole tabeli. Poprzedni sezon zwiastował lepsze czasy, ale w bieżącym drużyna znów zaczęła dołować. Apogeum kryzysu to poprzednia niedziela, która okazała się ostatnią dla duetu trenerskiego Dariusz Komisarczuk - Paweł Dąbrowski. Na Narodowy Stadion Rugby w Gdyni przyjechał mistrz Polski, Orkan Sochaczew, który odniósł rekordową wygraną 115:5 (do przerwy 59:0). W emocjonalnej rozmowie pomeczowej na antenie Radia Gdańsk, trener Komisarczuk zapowiedział, że poprowadzi Arkę Gdynia tylko do końca rundy jesiennej i potem zrezygnuje z posady. - Po takim meczu, jak ten z Orkanem, nie spałem całą noc. Podjąłem decyzję, że poprowadzę drużynę do końca rundy jesiennej. Wiem, że Paweł Dąbrowski też ma zamiar pracować do końca rundy, a zimą klub będzie musiał poszukać kogoś innego. Moim zdaniem, naszym błędem było to, że zgodziliśmy się poprowadzić drużynę w tym sezonie bez wzmocnień czy uzupełnień w składzie. Byliśmy już tym bardzo zmęczeni. Okres pracy w klubie był dla nas wszystkich bardzo trudny - powiedział trener Komisarczuk. Arka jest na ósmym miejscu w Ekstralidze i spadek raczej jej nie grozi, jednak decyzja trenera została podjęta pod wpływem bardzo ciężkiego nokautu w lidze. W meczu w Gdyni aż 55 punktów dla Orkana zdobył Namibijczyk Pieter Willem Steenkamp - na ten dorobek złożyło się 5 przyłożeń i 15 podwyższeń. Tym samym Steenkamp, najlepszy zawodnik poprzedniego sezonu wysforował się na czoło klasyfikacji snajperów Ekstraligi rugby. Ze 147 punktami na koncie zawodnik Orkana o 5 punktów wyprzedza Paula Waltersa ze Skry Warszawa, która w sobotę zremisowała 24:24 z Edach Budowlanymi Lublin - remis to w rugby bardzo rzadki wynik. Okrągłe 100 punktów zdobył do tej pory Wojciech Piotrowicz z Ogniwa Sopot, z czego 15 w ostatnim meczu na ligowym szczycie, w którym sopocianie wygrali 15:5 w Łodzi na stadionie ŁKS z Master Pharm Rugby Łódź i objęli przodownictwo w tabeli. Maciej Słomiński, Interia