Kolejny bardzo gorzki i nieudany mecz reprezentacji Polski w rugby, czyżby dywizja Rugby Europe Championship nie była nam pisana? Tym razem "Maki" uległy Holandii aż 7:54. "Oranje" zafundowali naszym prawdziwą lekcję rugby - w programie, to co najlepsze w Amsterdamie. To, jeśli dobrze liczymy, trzecia najwyższa porażka Polski w rugby w XXI wieku - wyżej przegraliśmy tylko w 2005 r. w Hiszpanii ulegając gospodarzom 12:68 oraz w 2018 r. z Holandią przegrywając 0:49 w Lublinie. Bywały też dobre mecze przeciw "Oranje". Cztery lata temu na tym samym kameralnym obiekcie w Amsterdamie co dziś Holandia dopiero w doliczonym czasie gry zdobyła przyłożenie, który pozwoliło pokonać Polskę 7:6. Zaraz potem rozpoczęła się pandemia COVID-19, a pracę z kadrą zakończył trenerski duet Duaine Lindsay - Karol Czyż. Wtedy Polacy walczyli jak lwy, dziś między rywalami była przepaść. Oczywiście w barwach Biało-Czerwonych zabrakło zawieszonych Piotra Zeszutka i Dawida Banaszka oraz kontuzjowanych Michała Krużyckiego i Wojciecha Piotrowicza, co stanowi przynajmniej częściowe usprawiedliwienie. W tej sytuacji na kluczowej pozycji łącznika ataku zagrał niedoświadczony Mateusz Kolas z Lechii Gdańsk, który zdobył w końcówce dwa punkty za podwyższenie, po honorowym przyłożeniu Maxa Lobody. W 17. minucie było już 10:0 po rzucie karnym Reinhardta Fortuina. Gra toczyła się na naszej połowie i kolejne przyłożenie było krok. Najpierw piłka została sklinczowana jednak wyrok został tylko odroczony, po świetnej akcji mózgu drużyny holenderskiej Tima De Jonga do piłkę doszedł Oliva Sialau i było już 15:0, a minęły dopiero niespełna 25. minut spotkania. Fortuin wykorzystał kolejny rzut karny. Zaraz na 10 minut z boiska zszedł Max Loboda i było już 25:0 jeszcze przed upływem pół godziny gry. Do przerwy było 32:0, a "Oranje" mieli na koncie już cztery przyłożenia. Polacy popełniali łatwe błędy, celował w tym Ross Cooke, który grał na pozycji obrońcy. Druga połowa toczyła się wedle podobnego rytmu, Holendrzy raz za razem gościli nieopodal polskiego pola punktowego i raz za razem przykładali na nich piłkę. Nie zawsze z podwyższeń trafiał Reinhardt Fortuin, ale piłkę wciąż wracała na naszą połowę - czyżby taktyka częstej gry nogą nie do końca sprawdziła się w tym spotkaniu? Honorowe przyłożenie Polacy zdobyli w 74. minucie po akcji Maxa Lobody, a mecz skończył się wygraną gospodarzy 54:7. Polska uległa Holandii 7:54 w meczu Rugby Europe Championship Za dwa tygodnie w Paryżu odbędą się mecze o poszczególne miejsca w dywizji Rugby Europe Championship. Biało-Czerwoni zagrają o 7. miejsce z przegranym w meczu Belgia - Niemcy. Czy to będzie pożegnanie z walijskim selekcjonerem Chrisem Hittem, którego obecny kontrakt kończy się w sierpniu? Tabela końcowa stanowi sumę rezultatów z dwóch sezonów, jako że Biało-Czerwoni zajęli ostatnie miejsce rok temu, utrzymać się na obecnym poziomie będzie niezwykle trudno. Ostatnia nadzieja w tzw. "zielonym stoliku" - mówi się że istnieje ewentualna szansa utrzymania w Championship ze względów regulaminowych. Ale czy nie byłoby to tylko zakłamaniem rzeczywistości? Holandia - Polska 54:7 (32:0) Polska: Wojtkowicz, Buczek, Szwagrzak - Loboda, Seydak, Halaifuana - Niedźwiecki, Palamarczuk - M. Plichta - Kolas - Wójtowicz, Hudson-Kowalewicz, Saborit, Sadowski - Cooke. Zmiennicy: Burek, Bachurzewski, Lewandowski, Małecki, Tebbatt, D. Plichta, Pama, Watene-Zelezniak. Maciej Słomiński, INTERIA