Maciej Słomiński, INTERIA: Rozmawialiśmy poprzednio niemal dokładnie rok temu, gdy kandydowała pani (jako pierwszy przedstawiciel rugby) w plebiscycie "Przeglądu Sportowego" na sportowca roku. Była spora mobilizacja środowiska, która ostatecznie dała pani ponad 42 tysiące głosów i 17. miejsce. Małgorzata Kołdej, reprezentantka Polski w rugby 7, była lekkoatletka: - Na pewno było to przyjemne wyróżnienie dla naszej drużyny, która reprezentuje dość niszową i dodatkowo kobiecą dyscyplinę sportu. Samo to, że trafiłam na listę kandydatów na sportowca roku było wielkim sukcesem. Oczywiście nikt nie spoczął na laurach i pracowałyśmy mocno, abym znalazła się w dziesiątce, co byłoby jeszcze większą promocją dla rugby. Ostatecznie zdecydowało chyba to, że na mnie większość głosów była przesłana SMS-em czy przez internet, a przedstawiciele innych dyscyplin dostali głosy przez kupony wycinane z gazet. Jesteśmy bogatsi o te doświadczenie, jeśli któraś z zawodniczek znajdzie się wśród kandydatów, np. w roku 2024, będziemy wiedzieli, jak postępować. Oby tak się stało. Jak pani jako sportowiec, w dodatku wywodzący się ze sportu indywidualnego ocenia to 17. miejsce w plebiscycie "PS"? - Nie użyję słowa "zadowolona", bo każdy sportowiec chce wygrywać. Wiem, że promocja byłaby dużo większa gdybym znalazła się w dziesiątce. Koniec końców jest to sukces, którego mało kto się spodziewał, dzięki plebiscytowi "PS" jeszcze więcej osób dowiedziało się o rugby i naszej drużynie co jest dla nas największym sukcesem. Jaki był ten kończący się rok 2023 dla pani? Pytam o sprawy stricte sportowe, pamiętam że rok temu mówiliśmy o tym, że gra w obronie jest pani piętą Achillesa. Jednak czy może być inaczej? Przecież zaczęła pani grać w rugby dopiero 4 lat temu, absolutnie nie wypominam wieku, ale była pani wtedy zawodniczką niemal 30-letnią. - To nie do końca mnie oceniać, czy już jest dobrze czy jeszcze nie, to raczej pytanie do trenera, poza tym jestem raczej typem osoby, która nie osiada na laurach i zawsze widzi pole do poprawy. Jednak czuję, że poprawiłam się dość znacząco w obronie, drużyna może mi bardziej zaufać w tym elemencie. Wiadomo, że w niektórych aspektach nie dogonię zawodniczek, które trenują dziesięć lat i więcej. Każdy kolejny turniej międzynarodowy powoduje, że łapię coraz większą pewność siebie, patrzę na to optymistycznie. A jaki był ten rok dla waszej drużyny - kobiecej reprezentacji Polski w rugby 7? Cały czas się rozwijacie, ale w przeciwieństwie do roku 2022, gdy wygrałyście mistrzostwo Europy zabrakło takiego "wow" w postaci złotego medalu. Najbliżej było na igrzyskach europejskich Kraków - Małopolska 2023, gdzie w spotkaniu o złoto uległyście Wielkiej Brytanii. - Rok 2022 podsumowywało się super, kolejny był dla nas o wiele cięższy. Wciąż zmagałyśmy się z mniej lub bardziej poważnymi kontuzjami i urazami, to na pewno miało wpływ na naszą grę. Nie najlepiej poszły nam kwalifikacje do World Series, to było rozczarowujące dla środowiska i zwłaszcza dla nas, ale każdy kto czuje sport, wie że nie da się wszystkiego wygrywać i być cały czas na topie. To była dla nas ważna lekcja. Może nie było efektu "wow", bo wcześniej już przebiłyście tyle sufitów i o kolejne jest bardzo ciężko? - Jestem zdania, że wszystko dzieje się po coś. Być może jest tak, że ten ciężki rok 2023 miał służyć szlifowi naszych charakterów, walka z przeciwnościami losu ma nas wzmocnić na rok 2024? Kolejne 12 miesięcy będzie najważniejsze w naszych karierach - głównym celem od wielu lat są igrzyska olimpijskie w Paryżu i kwalifikacje do World Series. Porzuciła królową sportu na rzecz rugby i nie żałuje Różnie się mówiło o tegorocznych igrzyskach europejskich, ale z waszej, czysto sportowej. perspektywy ta impreza była bardzo udana. - Finał nie poszedł po naszej myśli, ale zagrałyśmy w nim z Wielką Brytanią - drużyną składającą się z trzech zespołów narodowych będących w top Europy, prawdziwy "dream team" wywodzący się z kolebki rugby. Samo dotarcie do finału było dla nas sukcesem, zwłaszcza że pierwsze miesiące kończącego się roku były dla nas dość zimnym prysznicem po fantastycznym roku poprzednim. Po nieudanej kwalifikacji do World Series wiele osób postawiło na nas krzyżyk, mówiąc że nie ma opcji że będziemy w najlepszej trójce igrzysk europejskich. Kolejny raz pokazałyście charakter. - Cieszę się, że ktoś to widzi. Mało kto na nas liczył, ale zdołałyśmy odbudować się na mistrzostwa Europy, które mimo że skończyłyśmy na czwartym miejscu dały nam napęd na igrzyska europejskie, które jako kwalifikacja olimpijska były dla nas imprezą roku. W Krakowie zostawiłyśmy serca na boisku. Rok 2023 traktuję jako przygotowanie do roku 2024, który na pewno nie będzie dla nas łatwym i lekkim rokiem. Trener Janusz Urbanowicz mówił, że w 2024 r. będzie tyle startów, że praktycznie nie będzie czasu trenować, a ciężka praca w drugiej połowa bieżącego roku będzie stanowić bazę, na której będzie budować formę na rok olimpijski. - W sierpniu wróciłyśmy do treningów i zabrałyśmy się do bardzo ciężkiej pracy zarówno na zagranicznych zgrupowaniach jak i turniejach. Trener Urbanowicz ma rację - 2024 r. zaczynamy od turniejów kwalifikacyjnych do World Series w styczniu, te zawody odbywają się odstępach półtoramiesięcznych. Maj i czerwiec to właściwie ciągły okres startowy, z miejmy nadzieję, finałem w lipcu w postaci igrzysk olimpijskich w Paryżu. Droga do Paryża wiedzie przez Monako i turniej kwalifikacyjny. - Ten turniej, z którego kwalifikację olimpijską uzyska jedna drużyna, odbędzie się 21-23 czerwca. Za najgroźniejsze rywalki będziemy miały Czeszki oraz Chiny, ale oczywiście nie można nikogo lekceważyć to gra o Igrzyska. Cieszące jest to, że te ekipy są w naszym zasięgu. Jeśli pozostaniemy wszystkie w zdrowiu i zagramy na naszym najwyższym poziomie - awans na IO może stać się faktem. Na pewno nie dam gwarancji, tak to nie działa - to jest sport, kochamy go za nieprzewidywalność. Na pewno jednak mogę powiedzieć, że gra w Paryżu byłaby absolutnym spełnieniem marzeń i snów. Czy w 2024 r. wszystko zostanie podporządkowane pod kwalifikację olimpijską? - To pytanie do trenera, my jesteśmy sportowcami, na każde zawody jedziemy, by grać jak najlepiej, nie kalkulujemy. No i warto podkreślić, że ciągle walczymy o zakwalifikowanie się do World Series, co też jest dla nas bardzo ważnym celem. Jest pani dietetykiem, na co dzień pracownikiem Zakładu Promocji Zdrowia na bialskim AWF, czy w Święta Bożego Narodzenia pozwala sobie pani na "zgrzeszenie" i zjedzenie czegoś mało zdrowego? - Od zawsze święta spędzam w domu rodziców w Dęblinie, bardzo lubię tę świąteczną atmosferę. Co prawda raczej unikam gotowaniu i przygotowywaniu posiłków, w kuchni, raczej staram się pomagać w inny sposób. Jeśli chodzi o kolację wigilijną nie zastanawiam się, czy coś jest bardziej zdrowe czy nie, jem wszystko bez wyjątku (śmiech). Jestem przez resztę roku tak aktywna fizycznie, że jednego dnia mogę tych kalorii nie liczyć, świat się nie zawali przez to, zwłaszcza że na co dzień dbam o to żeby jeść zdrowo. Absolutnie życzę pani jak najdłuższej kariery, ale czy powoli planuje pani życie po życiu sportowca? - Staram się cały czas rozwijać, także naukowo. W momencie, kiedy skończę grać chcę mieć plan na dalsze życie. Co do końca kariery, nie podjęłam jeszcze decyzji, wiele zależy od tego jak będzie wyglądał rok 2024. Nie da się ukryć, że moja kariera sportowa powoli będzie schodziła na drugi plan, ale kiedy to się stanie jeszcze nie zostało postanowione. Rozmawiałem z wieloma sportowcami i każdy czy to reprezentujący dyscypliny uprawiane indywidualnie czy drużynowo podkreśla, że igrzyska olimpijskie są największą imprezą w ich karierach. - Zdecydowanie. To jest moje marzenie wziąć udział w igrzyskach. Po to zmieniłam dyscyplinę sportu - z lekkoatletyki na rugby, aby z drużyną dostać się na IO w Paryżu. To był od początku mój cel. Oczywiście zdobycie mistrzostwa Europy też było wspaniałe, kwalifikacja na stałe do World Series to byłoby przebicie kolejnego sufitu i spełnienie marzeń jednak uczestnictwo w paryskich igrzyskach to byłoby zdecydowanie moje największe osiągnięcie sportowe. Rok 2024 będzie zdecydowanie bardzo ciężki i wszystkie tego jesteśmy w drużynie świadome, ale jeśli spełnią się nasze plany i marzenia będzie również rokiem pięknym. Rozmawiał Maciej Słomiński, INTERIA