Turniej Dubai Sevens to wielkie wydarzenie przyciągające drużyny rugby z całego świata. Stadion "The Sevens", znajduje się na środku pustyni i co roku przy okazji zmagań elity zyskuje potężne trybuny tymczasowe, pozwalające pomieścić 44 tysiące kibiców. Otacza go siedem pełnowymiarowych boisk, na których przez trzy dni toczą się zmagania w 15 kategoriach. Nasza kadra powalczy w mocno obsadzonym turnieju "Invitational", którego finał zostanie rozegrany na głównym stadionie. Rywalkami Polek w fazie grupowej będą drugie drużyny Australii i RPA (pierwsze rywalizują w elicie), zespół R10C Selects z USA oraz Tabusoro Angels. Biało-Czerwone mogą więc liczyć na mocne przetarcie przed czekającym je, wymagającym sezonem, w którym rozegrają siedem turniejów w sześć miesięcy. Każdy z nich będzie istotny czy to w kontekście awansu do elity (HSBC SVNS World Series), wywalczenia biletu do Paryża na igrzyska olimpijskie, czy też zmagań o mistrzostwo Europy. Przed Wami kolejny szalony rok. Jesteście na to przygotowane? Hanna Maliszewska: - Nastawiamy się na dużo wyjazdów, już od sierpnia zaczęłyśmy żmudne przygotowania. Wiemy, co nas czeka w przyszłym roku, o co toczy się walka i wszystkie jesteśmy nastawione na ciężką pracę. Był czas, żeby odpocząć od rugby? - Mieliśmy trzy tygodnie przerwy, kiedy całkowicie odcięłyśmy się od wszystkiego, co związane z rugby. Rozjechałyśmy się do domów, odpoczęłyśmy i zresetowałyśmy głowy. Teraz przed Wami występ na prestiżowym turnieju w Dubaju. Jak nastroje w drużynie przed tym wyjazdem? - Wszystkie lubimy Dubaj, a dla mnie to czwarty występ w turnieju. Jesteśmy dobrze nastawione, bo ostatnio tam wygrałyśmy i liczymy, że powtórzymy ten sukces, choć też jakoś bardzo się na to nie nastawiamy. Jedziemy tam grać, uczyć się. W końcu żaden trening nie da tyle, co mecz, tak że traktujemy to bardzo szkoleniowo. Czyli wynik nie będzie tam kluczowy? - Do każdego meczu oczywiście podchodzimy po to, żeby wygrać. Myślę jednak, że trener będzie chciał też zobaczyć jak grają dziewczyny, które zazwyczaj mają mniej okazji do występów. Jak wyglądamy po długich i wieloetapowych przygotowaniach. Potem rozpoczynacie walkę o awans do World Series. Po kilka latach, w tym roku w końcu się uda? - Nie wiem... Powiem szczerze, że w zeszłym roku byłyśmy na to bardzo mocno nastawione, a teraz podchodzimy do tego z chłodną głową. Damy z siebie wszystko, ale dużo zależy od tego, jak ten turniej się ułoży, jak przygotowane będą inne drużyny, jak my będziemy się prezentować. Nie nastawiamy się, że musimy wszystko wygrać. Chcemy, ale zobaczymy, co będzie. Polskie rugbistki zagrają w turnieju Dubai Sevens Jeden z turniejów kwalifikacyjnych odbędzie się w Krakowie. To będzie dla Was handicap? - Oczywiście! Kibice w Polsce to dla nas ósmy zawodnik na boisku! Poza tym, będziemy u siebie, unikniemy podróży, nie trzeba będzie zmieniać diety itp. To wszystko na pewno zadziała dla nas na plus. Czeka Was też sporo przelotów, dwa razy Dubaj, Montevideo, Kraków. Organizmy nie ucierpią? - Mam nadzieję, że nie. Zawodniczki na najwyższym poziomie też latają od USA, przez Hongkong po Australię. Taka jest kolej rzeczy. Każdy organizm potrafi się dostosować i mam nadzieję, że nasze też. Zresztą zasmakowaliśmy tego już w poprzednich latach, bo lataliśmy do Chile czy do RPA i myślę, że nie było tak źle. Trener Janusz Urbanowicz w tym roku wprowadził do drużyny kilka nowych twarzy. Jak młode dziewczyny wkomponowały się w zespół? - Jeśli chodzi o klimat w drużynie, to wkomponowały się bardzo szybko. Wszystkie się lubimy, tak że jest sympatycznie. Co do gry, ciężko mi to stwierdzić, bo jesteśmy w okresie przygotowawczym, nie grałyśmy o stawkę i nie wiemy, jak to wygląda. Te nowe dziewczyny ciężko pracują i na treningach od nas nie odstają. Co oczywiste, potrzebne jest doświadczenie, które mam ja czy Ania Klichowska, ale ono przychodzi z grą. Wiadomo też, że kariera tych starszych zawodniczek, czyli np. moja, powoli się kończy i ktoś musi na to miejsce wskoczyć. Dlatego trener wprowadza coraz więcej nowych zawodniczek, żeby kadra się rozwijała. Gwiazda wywołała burzę. Zdjęcia obiegły świat, rodacy jej nie wybaczą Jako jedna z najbardziej doświadczonych zawodniczek czujesz odpowiedzialność, by pomóc tym młodym zawodniczkom? - Chciałabym jak najwięcej im przekazać. Czasem może aż za bardzo, szczególnie w emocjach. Jak najwięcej od nich wydobyć. Jednak jest też duża przepaść między tym, gdzie one są teraz, a gdzie byłam ja w ich wieku. My zaczynałyśmy grając na podwórkach, one wchodzą do drużyny, która jest na światowym poziomie, czyli mają znacznie trudniej. Dlatego też wymagam od nich więcej, chcę im dużo przekazać, bo wiem, że stać je na wiele. Dobrze byłoby, gdyby one też chciały tę wiedzę czerpać od bardziej doświadczonych zawodniczek. Żeby nie musiały popełniać tych samych błędów, co my. W przyszłości myślisz o karierze trenerskiej? - Myślałam o tym, że chciałabym zostać trenerką, ale... mam taką zasadę, że niczego nie planuję, bo życie te plany szybko weryfikuje. Zresztą w sporcie, a w rugby szczególnie, kobietom ciężej jest przebić się w trenerce. Chciałabym. Uważam, że mam wiedzę, dużo przebywam z trenerem Urbanowiczem i sporo od niego wyciągam, ale co będzie, to zobaczymy. Teraz zwyczajnie staram się jak najwięcej przekazywać młodym zawodniczkom. Młodsze koleżanki mówią do Ciebie "Pani Haniu"? - Babcia Malina! Pochodzisz z Kaszub, utożsamiasz się z tą kulturą? Mówisz po kaszubsku? - Jestem dumna z tego, że jestem Kaszubką, utożsamiam się z tą kulturą. Niestety sama nie mówię po kaszubsku, ale jeśli ktoś przy mnie rozmawia po kaszubsku, to go rozumiem. A po francusku? W Paryżu może się przydać. - Nie, bardzo nie lubię tego języka. Uważam, że wszędzie da się dogadać po angielsku, albo nawet na migi, jeśli tylko ktoś chce. Sponsorem strategicznym reprezentacji Polski w rugby siedmioosobowym jest ORLEN S.A