Maciej Słomiński, Interia: Kilka lat temu o piłkarzach polskiej kadry z zagranicznym rodowodem, mówiło się dość nieprzyjemnie: "farbowane lisy". Reprezentację Polski rugby również czasem krytykuje się, że ma zbyt wielu zawodników z "armii zaciężnej". Edward Krawiecki, zawodnik reprezentacji Polski i Bromsgrove RC: - Komuś się może wydawać, że gramy dla Polski dla pieniędzy, żeby pobyć w fajnym hotelu, zwiedzić ciekawe miejsca, albo porzucać sobie piłkę i się pośmiać. Tymczasem dla mnie, dla nas, bo znam też nastawienie reszty zawodników pochodzących z Wielkiej Brytanii, to coś więcej. Znacznie więcej. Mam nadzieję, że na boisku widać nasze zaangażowanie, że nam zależy, chociaż to tylko sport, nie zawsze wygrywasz. Każdy z zawodników z brytyjskim rodowodem, ma inną historię, z drugiej strony są one zbliżone. Wojna, ucieczka z Polski, tęsknota za nią i niemożność powrotu. Jak to się stało, że gra pan dziś dla Polski? - Grałem w National Two League, czyli czwartym poziomie ligowym w Anglii, gdy przyszła wiadomość na Facebooku, na początku myślałem, że to żart jakich pełno w sporcie. Adam Michaelson, bo o nim mowa, w sprawozdaniu z meczu w rugbowej gazecie, zobaczył moje polskie nazwisko i zapytał czy byłbym zainteresowany grą dla Biało-Czerwonych. Ówczesny polski selekcjoner, Duaine Lindsay przyjechał oglądać mnie na żywo, w efekcie zostałem zaproszony na zgrupowanie przed meczem z Niemcami w Łodzi w 2019 r. Spotkanie przegraliśmy 15-35. W kolejnym meczu poszło lepiej. - Tak, po dramatycznym spotkaniu wygraliśmy na wyjeździe ze Szwajcarią, moja mama była na trybunach. W kolejnym meczu, ostatnim przed pandemiczną przerwą dosłownie w ostatniej akcji meczu ulegliśmy w Amsterdamie, wyżej notowanej Holandii. Na tym spotkaniu byli z kolei mój brat i ojciec. Mój tata, raczej rzadko się wzrusza, ale tamtego dnia widziałem łzy w jego oczach. Szkoda, że dziadkowie nie doczekali moich występów z orłem na piersi, wiele by to dla nich znaczyło. Miałem okazję poznać mojego dziadka, żałuję że nie dowiedziałem się więcej o moich polskich korzeniach. To że gram dla Polski robię dla niego, to taki hołd. Mówił pan, że historie rodzinne polskich rugbistów z brytyjskim rodowodem są podobne. Proszę opowiedzieć o swojej. - Moi pradziadkowie mieli dość niezwykłe życie. Dziadek mojego ojca, Aleksander Krawiecki walczył z Sowietami w wojnie w 1920 r., zasłużył na order Vitruti Militari. Po wojnie został zdemobilizowany i wstąpił do policji w Warszawie, po czym stwierdził, że to zbyt niebezpieczne zajęcie. Wrócił do armii i dołączył do straży granicznej, pracował na wschodniej granicy, mając naprzeciw swoich starych znajomych ze Związku Radzieckiego. Gdy w 1939 r. Sowieci weszli do Polski, pradziadek został od razu aresztowany, wytoczono mu pokazowy proces, co paradoksalnie uratowało go przed zesłaniem do Katynia, gdzie wymordowano polskie elity. Pradziadek i jego rodzina byli w obozie pracy na Syberii dopóki Niemcy nie zaatakowali ZSRR, wówczas zostali wypuszczeni, po jakimś czasie dotarli do Palestyny, gdzie formowało się wojsko polskie. Stamtąd trafili do stolicy Szkocji, Edynburga. Tam mój dziadek studiował medycynę, by ostatecznie osiąść w Manczesterze, gdzie urodził się mój ojciec, a później ja w Warrington. A druga strona rodziny, od strony matki? - Ojciec mojej babci, Bolesław Kozubowski brał udział w obronie Modlina podczas kampanii wrześniowej w 1939 r. Potem działał aktywnie w polskim podziemiu zbrojnym, aresztowano go dwukrotnie, wylądował na Pawiaku. Stamtąd wysłano go do obozu koncentracyjnego w Gross- Rosen. Chciał stamtąd uciec, nie udało się. Po wojnie wylądował w Manczesterze, gdzie dwie części mojej rodziny spotkały się. Pana kolega z reprezentacji, pochodzący z RPA, Michał Haznar ma rodzinę w Krośnie. Nie wiem czy ostatecznie się z nią spotkał, ale mówił o niej. - Polska zawsze wydawała się bardzo daleka. Moja rodzina po wojnie nie miała szans wrócić do kraju. Nie sądzę, żebym miał jakąś rodzinę w Polsce, wiedziałbym o tym. Ja należę do pierwszego pokolenia, które ma okazję odwiedzić stary kraj, zobaczyć miejsca, w których żyli moi przodkowie. To bardzo przybliżyło mi Polskę, dziś jest mi ona o wiele bliższa. Czasem o tym myślę i czuję się bardziej Polakiem niż Brytyjczykiem. I to wszystko dzięki rugby. Polska kadra ma za sobą wyjątkowo udany rok 2021, w pierwszym meczu 2022 jedziecie na spotkanie z Czechami w Pradze. - Nieistotne, że to tylko mecz towarzyski, każda okazja do gry dla reprezentacji Polski to frajda. Wojciech Piotrowicz mówił, że jesteśmy bandą przyjaciół i nie przesadził. Przed każdym zgrupowaniem selekcjoner Chris Hitt tłumaczy nam na co będzie kładł nacisk i nad czym będziemy pracować. Oczywiście mecz z Czechami ma pomóc nam się przygotować do wiosennych spotkań o punkty w rozgrywkach Trophy. Zagracie w Belgią na wyjeździe, potem z Litwą u siebie. Ten pierwszy mecz będzie znacznie trudniejszy. - Nie posunąłbym się do stwierdzenia, że mecz z Litwą będzie łatwy. Widziałem ich w akcji, mają niebezpiecznych zawodników, nie dostali się na ten poziom za darmo. O Belgii w ogóle nie muszę mówić, to drużyna, która została zdegradowana z wyższej ligi i faworyt do awansu do Championship. To zawodowcy. Oczywiście będziemy chcieli wygrać, po to uprawiamy sport. Jeśli wejdziemy na poziom meczu z Niemcami powinno być dobrze, nie graliśmy może wybitnie w ofensywie, ale na pewno utrudniliśmy zadanie rywalom. No właśnie, chciałem wrócić do meczów jesiennych w rozgrywkach Trophy. Wygraliście wszystkie trzy spotkania. - Były rzeczy, które mogliśmy w tych meczach zrobić lepiej, na koniec dnia liczy się rezultat na boisku - chcieliśmy wygrać dwa mecze domowe - z Niemcami i Szwajcarią - i tak się stało. Jeśli dodamy do tego wcześniejszy triumf z Ukrainą, mamy komplet zwycięstw w Rugby Europe Trophy i jesteśmy w komfortowej sytuacji przed wiosennymi meczami z Belgią i Litwą. Reprezentacja Polski w rugby zagra w sobotę z Czechami w Pradze Co zmieniło się pod trenerskim kierunkiem Chrisa Hitta, że nagle reprezentacja Polski zaczęła wygrywać? - Nasz "team spirit" i obrona były niezwykłe szczególnie w meczu z Niemcami. Gram już trochę w rugby, ale nie przypominam sobie, bym był częścią tak heroicznego muru obronnego jak w meczu w Gdyni. Przez cały mecz przegrywaliśmy, ale miałem przeczucie, że skończy się dobrze dla Polski. Wiadomo, że mecz z Niemcami w dowolnej dyscyplinie sportu wiele dla nas znaczy, dla mnie osobiście to był niezwykły wieczór, z tym rywalem debiutowałem w Biało-Czerwonych barwach, gdy przegraliśmy dosyć wyraźnie. W listopadzie udało się zrewanżować. Bardzo pomogła publika, która niosła nas do zwycięstwa. A mecz ze Szwajcarią? - To było inne spotkanie, prowadziliśmy i czuliśmy się bardzo pewnie. Myślę, że miało na to wpływ wszystko co wydarzyło się wcześniej: letni obóz w Siedlcach, potem mecz towarzyski z Węgrami w Krakowie, zgrupowanie w Gdyni w bardzo dobrych warunkach. Sztab trenerski jest bardzo dobry, regeneracja, odżywanie, wszystko stoi na wysokim europejskim poziomie. World Rugby zmieniło zasady awansu, teraz do dywizji Championship awansuje nie jedna drużyna, która musi zagrać baraż, a dwie bez barażu. - Nawet bez zmiany przepisów awansu myślę, że mielibyśmy spore szanse na promocję. W grupie ludzi, która się zebrała dogadujemy się naprawdę dobrze i stanowimy zgraną ekipę. Mimo ostatnich sukcesów, nie podpalamy się, zachowujemy pokorę i koncentrujemy na każdym kolejnym spotkaniu. W Championship, o ile tam awansujecie zmierzycie się z o wiele silniejszymi rywalami. - Chcemy zagrać w Championship, każdy z nas o tym marzy. Polska dawno nie grała na takim poziomie. Mój klub Bromsgrove również jest liderem tabeli, tak jak Polska, to dobry czas dla mnie jako rugbisty. Łatwo się rozpędzić z marzeniami i pobiec myślami do meczów z Gruzją i Hiszpanią, ale jeśli nie skupimy się na tym co tu i teraz do tych spotkań nie dojdzie. Trzymamy nogi na ziemi. Gdy zagramy w Championship sprawdzimy na własne oczy, jak prezentujemy się na tym poziomie. Jak pan ocenia swą formę przed meczem z Czechami? - W Anglii nie ma przerwy zimowej, dlatego grałem w rugby każdego weekendu, czuję że jestem w dobrej formie. Rozmawiałem też kilkukrotnie z Chrisem Hittem, spędziłem dużo czasu na siłowni, gdzie zresztą pracuję na co dzień. Poza tym zajmuję się inwestowaniem na giełdzie papierów wartościowych, mam nawet kanał na Youtube. gdzie doradzam ludziom w czym lokować swe oszczędności. W rugby gram w Bromsgrove RC, to liga Midlands Premier, czyli piąty poziom ligowy rozgrywek angielskich. W przeszłości grywałem grałem o poziom wyżej. Jak poradzi sobie reprezentacja Polski bez kontuzjowanego kapitana, Piotra Zeszutka? Sam "Zeszyt" mówił na jesień, że osiągnął życiową formę. - To ogromna strata, grał fantastycznie. Dało się zauważyć specjalną relację, którą Piotr nawiązał z selekcjonerem. Mówi się, że kapitan jest przedłużeniem ręki trenera i tak było. Kto go zastąpi? Nie mam pojęcia, natomiast widzę w składzie kilku kandydatów, mamy wielu zawodników doświadczonych na arenie międzynarodowej. Zaliczył pan również kilka spotkań w barwach Ogniwa Sopot, co to za historia? - Poznałem trenera Karola Czyża, gdy pracowaliśmy razem w reprezentacji. Dobrze się dogadywaliśmy, dlatego gdy rugby zostało zastopowane przez COVID-19 chętnie przyjąłem propozycję gry dla Ogniwa Sopot. To było dobre doświadczenie, kto wie być może jeszcze kiedyś zagram w polskiej Ekstralidze? W Ogniwie czy dopuszcza pan również inne możliwości? - Ogniwo ma dobry skład, nie wiem, czy mnie potrzebują. Oczywiście jestem otwarty na inne możliwości, zwłaszcza że pozwoli mi to poznać kraj moich przodków jeszcze lepiej. Wiadomo, że rugby na Wyspach Brytyjskich jest generalnie na wyższym poziomie, co mnie pozytywnie zaskoczyło w Polsce to fakt, że w Anglii rugbiści starają się naginać przepisy, a w Polsce wszyscy stosują się do reguł bez większych dyskusji. Rozmawiał Maciej Słomiński