Udany początek w Hamburgu Po wielkich emocjach związanych z Igrzyskami Europejskimi, gdzie "Biało-Czerwone" zaprezentowały się znakomicie, zdobyły srebrne medale i wywalczyły prawo udziału w interkontynentalnym turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w Paryżu, przyszła pora na walkę o kolejne krążki i drugi turniej mistrzostw Europy. Polki rozpoczęły zmagania w Hamburgu od bardzo przekonującego zwycięstwa 38:0 z Włoszkami. W drugim spotkaniu dość nieoczekiwanie pojawiły się kłopoty, bo Portugalia wysoko zawiesiła poprzeczkę i w pewnym momencie na tablicy wyników pojawił się rezultat 19:19. Wtedy jednak do głosu doszły Polki, których ambicja została podrażniona. Nasza drużyna trzykrotnie meldowała się na polu punktowym rywalek i ostatecznie wygrała to spotkanie 36:19, pokazując charakter, z jakiego podopieczne Janusza Urbanowicza znane są od dawna. - Zadanie zostało wykonane, w pierwszym dniu sięgnęłyśmy po dwa zwycięstwa. W spotkaniu przeciwko Włoszkom, z którymi zawsze jest ciężko, bo narzucają wysokie tempo, chciałyśmy od początku pokazać swoją dominację. Mimo ich dobrej obrony zdobyłyśmy aż 38 punktów. Portugalki walczyły, zdołały nawet wyrównać, ale w drugiej połowie nam udało się dołożyć dwa przyłożenia. Duży szacunek dla naszej drużyny, że zachowałyśmy spokój - powiedziała po pierwszym dniu zmagań Ilona Zaiszliuk. Co więcej, faworyzowana ekipa Irlandii sensacyjnie uległa Włoszkom, co sprawiało, że sytuacja w grupie C zrobiła się bardzo ciekawa i stawiała Polki w bardzo dobrej pozycji wyjściowej przed starciem z trzecią drużyną turnieju w Algarve. Starcie z Irlandkami, drużyną, która ma już pewny udział w igrzyskach olimpijskich w Paryżu, bardzo długo było niezwykle wyrównane. Na niespełna minutę przed końcem utrzymywał się wynik 12:12, ale w ostatniej akcji meczu nasze rywalki zameldowały się na polu punktowym i ostatecznie wygrały 17:12. To dało im awans z drugiej lokaty, bowiem najkorzystniejszy bilans i tak miały "Biało-Czerwone" dzięki czemu do ćwierćfinału wyszły z pierwszej pozycji. Rewanż za Igrzyska Europejskie Dość nieoczekiwanie już w ćwierćfinale naszej drużynie przyszło mierzyć się z Wielką Brytanią, która w Hamburgu pojawiła się bez kilku czołowych zawodniczek i w grupie uległa Hiszpanii. Polki musiały radzić sobie bez Katarzyny Paszczyk i Małgorzaty Kołdej, ale mimo to były w stanie zrewanżować się rywalkom za porażkę w finale Igrzysk Europejskich. W Krakowie lepsze były zawodniczki z Wysp, w Hamburgu już do przerwy "Biało-Czerwone" prowadziły 17:0! Po zmianie stron rywalki rzuciły się do odrabiania strat, zdobyły dwa przyłożenia, ale na więcej nie było je stać i to Polska awansowała do półfinału drugiego turnieju mistrzostw Europy. Brytyjki, a także Irlandki, które przegrały z Belgią, miały grać o miejsca 5-8, co sprawiało, że szanse na kolejny medal dla naszego kraju były całkiem realne. - To był dla nas ciężki dzień. Dawno nie grałyśmy w takim upale i pogoda dała nam się we znaki. Zabrakło nam chłodnej głowy, popełniałyśmy w meczu z Irlandią sporo prostych błędów, nie wykorzystywałyśmy swoich sytuacji i musiałyśmy uznać wyższość rywalek. W starciu z Brytyjkami wiedziałyśmy, że gramy o "czwórkę" mistrzostw Europy, też popełniłyśmy sporo własnych błędów, ale dobrze prezentowałyśmy się w obronie i udało nam się wygrać - podsumowała drugi dzień zmagań Natalia Pamięta. W półfinale Polkom przyszło walczyć ze zwyciężczyniami turnieju w Algarve Francuzkami, które zmierzały po kolejny triumf, bo również w Hamburgu spisywały się świetnie. I niestety potwierdziły to w starciu z naszą drużyną, zwyciężając 49:7. Polkom zostało starcie o trzecie miejsce, w którym "Biało-Czerwone" zmierzyły się z Belgią. Widać było już sporo zmęczenie naszych zawodniczek, czujących trudy długiego sezonu i panujących upałów. Lepiej zaczęły rywalki, które szybko zaliczyły przyłożenie. W szeregach obrończyń tytułu pojawiały się luki w defensywie, przez co do przerwy przegrywaliśmy 7:15. W drugiej połowie, kiedy po żółtej kartce przyszło nam grać w osłabieniu, Belgijki ponownie zameldowały się w naszym polu punktowym i zrobiło się 20:7. Wydawało się, że to już koniec nadziei Polek, ale na niespełna minutę przed końcem kapitalną akcją popisała się Natalia Pamięta, która do przyłożenia dorzuciła podwyższenie i przywróciła szansę swojemu zespołowi. Niestety w kolejnej akcji piłka wypadła do przodu i ostatecznie spotkanie zakończyło się zwycięstwem Belgii 20:14. Polki zakończyły turniej w Hamburgu na czwartej pozycji. I niestety w ogólnej klasyfikacji mistrzostw Europy również zostały sklasyfikowane jako czwarte. Złote medale wywalczyły Francuzki, na podium stanęły jeszcze Brytyjki i Hiszpanki. Odległa lokata Polaków w RET Nasza męska reprezentacja, która w pierwszym turnieju w ramach Rugby Europe Trophy w Zagrzebiu uplasowała się na siódmej pozycji, do Budapesztu jechała zebrać kolejne doświadczenie. Niestety podopieczni Chrisa Daviesa w fazie grupowej spisali się bardzo przeciętnie. Po remisie 12:12 z Łotwą, przegrali z Ukrainą 0:33 i z Bułgarią 10:24, kończąc tę fazę rozgrywek na ostatniej pozycji. W starciu o miejsca 9-12 "Biało-Czerwonym" przyszło zmierzyć się z Dania, której niestety ulegli po wyrównanym meczu 12:17. Wówczas została im tylko walka o 11. pozycję turnieju w Budapeszcie, w której ponownie trafili na Bułgarów. Tym razem jednak to Polacy pokazali zdecydowaną wyższość, kończąc turniej w stolicy Węgier wygraną 33:14. Ostatnie punkty po efektownej akcji "położył" Rafał Lewicki, którego brakowało podczas poprzedniego turnieju w Zagrzebiu. Chris Davies dokonał przeglądu kadr w tych dwóch turniejach, kilku graczy z pewnością jeszcze do tej reprezentacji dołączy i za rok, ponownie w Rugby Europe Trophy, Polacy powinni powalczyć o awans z lepszym skutkiem niż teraz.