Do tej pory nie wygraliśmy na wyjeździe z Ukrainą. Będzie przełamanie? W ogóle mamy tylko dwie wygrane z Ukrainą, tak że bilans ogólnie nie jest najlepszy. Pod względem sportowym mamy szansę, żeby wygrać ten mecz. Z tego, co wiemy, mają dużo starszy skład. Za nimi tylko jedno zgrupowanie, my mieliśmy ich już kilka. Ukraińcy preferują bardziej fizyczny styl gry, my na pewno górujemy nad nimi pod względem techniki. Mają przewagę fizyczną, ale rugbowo to my jesteśmy lepsi. Jakie nastroje panują w kadrze? Nastroje są bardzo dobre. Całe zgrupowanie minęło nam bardzo fajnie, nie mieliśmy żadnych problemów. Chociaż było sporo zawodników, w tym kilku z zagranicy, z Wielkiej Brytanii czy Francji, wyglądało to naprawdę dobrze pod względem komunikacyjnym. Kiedy przychodziło do treningów byliśmy bardzo skoncentrowani i skupieni na tym, czego wymagał od nas sztab szkoleniowy, ale jak już byliśmy wszyscy razem, było sporo śmiechu, co moim zdaniem jest bardzo ważne. Na pewno był team spirit. Tobie udało się wygrać rywalizację na pozycji numer "10" z Wojciechem Piotrowiczem i Danielem Tomankiem. Spodziewałeś się tego? To dwóch dobrych zawodników. Trener podjął taką, a nie inną decyzję. Ich widział częściej, choć ze mną też był w kontakcie. Podczas rozmowy powiedział mi, że bardzo podobał mu się mecz ze Szwajcarią w moim wykonaniu, jeszcze sprzed pandemii koronawirusa i mój styl gry. Nasi sobotni rywale mają dużych, ciężkich zawodników i ważne będzie, żeby szeroko rozrzucać piłkę. Myślę, że dlatego dostałem szansę na "10". Trener miał ciężki wybór, musiał postawić na kogoś z trzech dobrych zawodników, na podobnym poziomie. W środowisku było sporo obaw o pracę trenera Chrisa Hitta. Jak oceniasz zgrupowanie w Siedlcach? To moje pierwsze zgrupowanie i nie mam żadnych zarzutów. Taktyka, którą trener obrał na mecz, moim zdaniem jest najbardziej odpowiednia dla takiego rywala, jak Ukraina. Mało ryzykownej gry na swojej połowie, omijanie dużych zawodników, dużo grania na połowie przeciwnika. Organizacyjnie naprawdę nie było się do czego przyczepić. Od początku mieliśmy wszystko przygotowane, nie musieliśmy się o nic prosić. Widać było, że ktoś się tym zajął. Nie miałeś problemów, żeby dostać zgodę swojej drużyny na przyjazd na zgrupowanie? Moja sytuacja jest nieco inna, bo ja pracuję w swoim klubie również jako trener młodzieży. Szkoleniowiec mojego zespołu rozumiał, że chcę wyjechać na mecz drużyny narodowej i nie zamierzał mi niczego zabraniać, decyzję miałem podjąć sam. Trochę było kłopotów ze zwolnieniem z pracy, bo ciężko na tydzień zostawić swoje obowiązki, ale rozumiem trenera Hitta, bo potrzeba trochę czasu, żeby dobrze przygotować reprezentację. Występujesz obecnie w zespole CAP Rugby Pontarlier z Francji. Jak wyglądają Twoje plany na przyszłość? Chciałbym spróbować sił w Federale 1. W przyszłym sezonie może być nieco łatwiej, bo zapowiada się reforma ligi, ma powstać jeszcze jeden poziom rozgrywkowy. Mój klub ma też spore ambicje, żeby dostać się właśnie na poziom Federale 1 i być może zmiana zespołu nie będzie potrzebna. Mamy młodą drużynę, budowaną od trzech lat, co sezon sprowadza się młodych zawodników i może uda nam się awansować, choć w przyszłym roku może być trudno. Możliwy jest też powrót do Polski, niczego nie wykluczam. Staram się nie wybiegać za daleko w przyszłość, bo nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Kształcisz się jako trener, wiążesz swoją przyszłość z rugby? Tak, kontynuuję szkołę trenerską we Francji. Na pewno chciałbym zostać w sporcie, choć nie zamykam się na inne dyscypliny. Kiedyś grałem trochę w piłkę, tak że jestem otwarty, ale na pewno chcę pracować w sporcie. To może kiedyś selekcjonerem kadry zostanie Jędrzej Nowicki? Do tego jeszcze trochę czasu, mam dopiero 25 lat (śmiech). Mój brat też zawsze myślał o byciu trenerem, skończył zresztą tę samą szkołę, w której teraz jestem ja, tak że może to on będzie pierwszy. Dlaczego teraz tak mało Polaków próbuje swoich sił we Francji? Jeśli nie mówisz po francusku, a wyjeżdżasz w wieku powiedzmy 23-24 lat, to jest ciężko. Jeśli mówisz po angielsku, łatwiej wyjechać na Wyspy Brytyjskie, bo komunikacja do podstawa. Do tego we Francji jest bardzo specyficznie w wielu klubach. Ja miałem to szczęście, że w pierwszych zespołach, do których trafiłem, odpowiednio zajmowali się zawodnikami. Byłem też w zespole, który średnio wspominam, ale to mnie dużo nauczyło. Kolejną sprawą są kontakty. Jeśli był trener, który na co dzień mieszkał we Francji, łatwiej było o polecenie zawodników. Teraz, kiedy tych kontaktów jest mniej, samemu zawodnikowi ciężko jest znaleźć sobie zespół. Może wysłać jakieś nagrania ze swoich meczów, ale francuskiej drużynie trudno jest go zweryfikować. Co robisz poza rugby? Masz jakąś odskocznię od sportu? Bardzo interesuję się muzyką, choć ograniczam się tylko do słuchania. Lubię też wyjść za znajomymi na kolację, wypić piwo czy lampkę wina i porozmawiać o czymś, niezwiązanym ze sportem, żeby oczyścić głowę. Ciężko u mnie o jakąkolwiek odskocznię od rugby, bo cała moja rodzina jest związana z tą dyscypliną, a w miasteczku, w którym mieszkam, rugby jest na pierwszym miejscu. Pracuję w klubie jako trener, no i mieszkam z dwoma kolegami z drużyny, tak że o tym rugby cały czas rozmawiamy. Staram się znaleźć oczywiście moment dla siebie, żeby odpocząć, obejrzeć film czy poczytać książkę, ale nie mam też zbyt wiele wolnego czasu na to. Zdaję sobie sprawę, że kariera sportowca nie trwa wiecznie i staram się go maksymalnie wykorzystać. Na hobby przyjdzie czas po karierze.