Początek spotkania w wykonaniu Polaków był trochę nerwowy, co wynikało z debiutanckiej tremy. Zawodnicy nie ukrywali zresztą, że było to dla większości z nich nowe doświadczenie i przed meczem pojawiła się niepewność. - Na pewno był to trochę strach. Głównie przed tym, że nie wiedzieliśmy dokładnie, co na nas będzie czekało. Zdawaliśmy sobie sprawę, że Rumunii są mocni, wiele mocniejsi od nas, ale nikt tak do końca nie wiedział, czego mamy się spodziewać. Nie mamy w składzie zawodników, którzy rywalizowaliby na podobnym poziomie, nie wiedzieliśmy, jak zagrają rywale. Czy będą aż tak mocni, jak można by się spodziewać? Nikt z nas nie miał doświadczenia meczowego na tym poziomie i z tego wynikała niepewność. Nie baliśmy się przeciwników, ale tego, jak to będzie wyglądać. Z każdą minutą nabieraliśmy jednak pewności siebie, a ten strach nas nie podłamywał, a raczej motywował. Zresztą, chcąc grać w rugby na coraz wyższym poziomie, musisz zdawać sobie sprawę z tego, że im trudniejszy przeciwnik tym potem większy progres możesz zrobić - mówił po spotkaniu Jędrzej Nowicki. W odbiorze meczu z Rumunią kibice byli podzieleni, bo część mówiła o sukcesie drużyny, która postawiła się wyżej notowanemu rywalowi, a pozostali zwracali uwagę, że nasi przeciwnicy zaliczyli aż jedenaście przyłożeń, co jest bardzo wysokim wynikiem na tym poziomie. Młodszy z braci Nowickich uważa jednak, że prawda jest pośrodku. - Gdzieś usłyszałem, że to nasz sukces. Ja tak nie mogę powiedzieć, bo mecz, w którym przegrywam dużą liczbą punktów nie jest sukcesem. Jestem jednak zadowolony, a może nawet dumny z siebie i z kolegów, bo mimo że wiadomo było, że to nie będzie równa walka, to ją podjęliśmy. Początek meczu był nerwowy. Przez pierwsze 20 minut nie dotknąłem piłki, a grałem na pozycji numer "10". Jednak gdy już wyprowadziliśmy pierwszą kontrę i przyłożyliśmy punkty, to każdy z nas zrozumiał, że my też możemy coś pokazać. Nasza taktyka na ten mecz była dobra, ale uważam, że powinniśmy więcej grać ręką. Wykonaliśmy plan ustalony przed meczem, ale analizując spotkanie myślę, że powinniśmy dłużej utrzymywać się przy piłce, bo to był dzień, w którym nam szło. Nie robiliśmy przodów i nawet jak nie robiliśmy zbyt dużo metrów, to było już jakieś zamieszanie. Oczywiście trudno mieć pretensje do trenera, że wybrał tę taktykę, bo gramy w taki sposób od początku jego pracy w kadrze, a i on nie mógł przewidzieć do końca, jak ten mecz się potoczy. To była też adaptacja do gry na tym poziomie. Wydaje mi się zresztą, że w drugiej połowie zaczęliśmy grać odważniej. A im dłużej my mieliśmy piłkę, tym oni mieli mniej okazji, żeby zdobywać punkty. Z pewnością pierwszą z rzeczy do poprawy u "Biało-Czerwonych" jest defensywa, na co zwracają uwagę sami zawodnicy. - Nawet jeśli tracisz cztery czy pięć przyłożeń w meczu, to już jest sygnał, że należy poprawić defensywę. Przede wszystkim organizacja gry Rumunów w ataku była bardzo dobra. Widać, że są naprawdę dobrze wyszkoleni. Jeśli chodzi o nas, to pewnych rzeczy zwyczajnie nie da się przeskoczyć. Nawet jeśli bardzo chcesz, ale nie masz na co dzień kontaktu z taką ofensywą, to ciężko jest samym sercem czy samą wolą walki wybronić wszystkie akcje. Nie będzie niczym odkrywczym, jak powiem, że rywale byli od nas o klasę lepsi. Mimo wszystko podjęliśmy rękawicę i wstydu nie przynieśliśmy. Mogło być lepiej, jest sporo rzeczy do poprawy, ale też na tym to polega, że idziesz wyżej, żeby się przekonać, co jeszcze masz do poprawy. Teraz najważniejsze to wyciągnąć z tego odpowiednią lekcję przed następnymi meczami - ocenił Nowicki. - Pierwsze koty za płoty. Przyznam szczerze, że trochę obawialiśmy się pogromu, bo Rumuni wyszli naprawdę mocnym składem. Każdy z nich walczy o wyjazd na Puchar Świata więc nie było mowy o odpuszczaniu. Dlatego po meczu czuć było zadowolenie, że daliśmy radę. Mieliśmy swoje okazje w ataku i potrafiliśmy je wykorzystać. Nie mogę powiedzieć, że byliśmy szczęśliwi, ale też nie było wielkiego smutku - podsumował występujący we Francji reprezentant Polski. Zawodnik CA Pontarlier Rugby wrócił do Francji i nie zobaczymy go w meczu z Portugalią, który zaplanowano 11 lutego o 11:45 na Narodowym Stadionie Rugby w Gdyni. Jego drużyna ma bardzo ważny mecz ligowy, a sam zawodnik szkołę i dlatego dostał zgodę od trenera, żeby na tydzień opuścić zgrupowanie. Dołączy jednak do kolegów już w najbliższy poniedziałek i razem z nimi będzie przygotowywał się do starcia z Belgią.