Historyczny triumf Reprezentacja Polski po raz pierwszy, od kiedy rozgrywki na Starym Kontynencie funkcjonują w obecnym formacie, awansowała do Rugby Europe Championship. Na początek zmierzyliśmy się z finalistami tegorocznego Pucharu Świata Rumunami i Portugalczykami. I szczególnie od tego drugiego zespołu odebraliśmy surową lekcję, przegrywając 3:65. Jednak Christian Hitt i jego podopieczni od początku podkreślali, że w tym sezonie chcą zebrać jak najwięcej cennego doświadczenia. Starcia z wyżej notowanymi rywalami to znakomita okazja, by sprawdzić, jak dużo brakuje nam jeszcze do europejskiej czołówki i uwidocznić elementy, nad którymi należy pracować. Kibice nieśmiało wspominali, że akurat z Belgią będzie szansa powalczyć o korzystny wynik. Co prawda w poprzednim sezonie, jeszcze w Rugby Europe Trophy dość wyraźnie przegraliśmy z tym zespołem, ale różnica umiejętności wcale nie była tak duża, stąd nadzieje fanów i samych zawodników. Za nadziejami poszły czyny i po bardzo wyrównanym spotkaniu Polska wygrała 21:15. "Biało-Czerwoni" wykazali się ogromną wolą walki, pokazali też dobrą grę w formacji młyna, dzięki czemu odnieśli historyczny triumf, dający nam szansę na kolejne spotkanie na własnym boisku. - To było ciężkie spotkanie, oparte na grze formacji młyna. Udało nam się zdominować Belgów w autach i młynach, no i trochę złamać ich mentalnie. Jest to drużyna często grająca nie do końca czyste rugby, ale w sobotę szybko dostali informacje, że jesteśmy jedną drużyną i każdy pójdzie za drugim w ogień. Według mnie to były główne elementy, które zdecydowały o zwycięstwie - ocenił po spotkaniu wracający do kadry Aleksander Nowicki. Pora na Niemców Co czeka nas dalej? Podopieczni trenera Chrisa Hitta powalczą o miejsca 5-8. Dzięki temu, że zajęli trzecie miejsce w grupie, wywalczyli przywilej gry na własnym terenie. W półfinale zaplanowanym na niedzielę 5 marca o godz. 20:00 zmierzą się w Gdyni z czwartą drużyną grupy A Niemcami. Drugą parę utworzą Holandia i Belgia. Niemcy to zespół, który również w tym sezonie awansował do Rugby Europe Championship. W naszym ostatnim starciu wygraliśmy 21:16, a spotkanie było popisem umiejętności Wojciecha Piotrowicza, który zdobył wszystkie punkty z podstawki. Oglądaliśmy wówczas w Gdyni twardo grających "Biało-Czerwonych". Na początku marca nikt nie miałby nic przeciwko, by sytuacja się powtórzyła. Niezależnie od wyniku tego meczu na koniec rozgrywek Polaków czeka podróż do Amsterdamu, gdzie rozegranie zostanie faza finałowa. Nasz zespół ma szansę powalczyć o piątą lokatę, która byłaby naprawdę dużym sukcesem całego naszego rugby. W tym sezonie żadna z drużyn nie spadnie z Rugby Europe Championship, tak że podopieczni Christiana Hitta mogą przygotowywać się do kolejnych meczów bez zbędnej presji. Nie oznacza to jednak, że nie zrobią wszystkiego, by odnieść kolejne zwycięstwo. W końcu apetyt rośnie w miarę jedzenia.