Chyba nikt nie miał wątpliwości, że w meczu o złoto spotkały się dwa najlepsze zespoły we francuskim Pucharze Świata. Wygrać miał ten kto popełnił mniej błędów i raczej niespodziewanie była to Republika Południowej Afryki, która wygrała z faworyzowaną Nową Zelandią 12:11 po bardzo dramatycznym spotkaniu. Dodatkowo nowozelandzcy "All Blacks" nie potrafili utrzymać dyscypliny - już na samym początku żółtą kartkę otrzymał ich rwacz, a prawdziwa tragedią była czerwona kartka dla kapitana Sama Cane’a tuż przed przerwą. Przedstawiciele rugbowej starej szkoły zżymali się na tę decyzję i sposób w jaki angielski sędzia Wayne Barnes prowadził te zawody. W zgodnej opinii obserwatorów ta kartka była pokazana zbyt pochopnie i wypaczyła wynik zawodów. Cały stadion zgodnie wygwizdał angielskiego sędziego, który po meczu otrzymał medal. Od pierwszego gwizdka to RPA narzuciła swoje reguły gry, Afrykanie umiejętnie zwalniali grę i przy tym doskonale bronili. Już w 3. minucie żółtą kartkę otrzymał nowozelandzki rwacz Shannon Frizell, rzut karny na punkty zamienił rezerwowy w poprzednich meczach Handre Pollard. W efekcie nieprawidłowej szarży Frizella, kontuzjowany boisko opuścił jeden z symboli rugby RPA, Bongi Mbonambi. Springboks naciskali coraz mocniej, chcieli wyrobić sobie komfortową przewagę już na początku spotkania grając w przewadze, co Pollard przekuł na kolejne punkty w 13 minucie. Decydujący moment meczu nastąpił tuż przerwą, gdy kolejna żółta kartka dla kapitana Sam Cane została zamieniona na czerwoną przez system TMO (coś jak VAR w futbolu). Bardzo napięta atmosfera stała się jeszcze gorętsza, gdy Pollard kopał karnego na słupy towarzyszył mu koncert gwizdów - w rugby obowiązuje respekt dla kopacza, któremu powinna towarzyszyć cisza jak makiem zasiał. Do przerwy wciąż urzędujący mistrzowie świata prowadzili 12:6. Żaden zespół nie wygrał finału Pucharu Świata przegrywając do przerwy. Ogromnie trudne zadanie stało przed "All Blacks" zwłaszcza, że RPA grało w przewadze. Ale w rugby Nowa Zelandia może wszystko. Wydawało się, że jeśli Nowa Zelandia chce wrócić do gry musi zdobyć jakieś punkty zaraz na początku drugiej połowy - początkowo działo się przeciwnie - to RPA gościła pod polem punktowym "All Blacks", a doskonałemu skrzydłowemu Cheslinowi Kolbe dosłownie centymetrów zabrakło do przyłożenia. Zamiast punktów, za chwilę żółtą kartką został ukarany kapitan "Boks" Siya Kolisi i rywale grali po 14. Nowozelandczycy zrozumieli, że albo teraz wrócą do gry albo nigdy. Po genialnej akcji Richiego Mo'unga punkty położył łącznik młyna, Aaron Smith. Radość? Za wcześnie, Nowa Zelandia w trakcie tej akcji zagrała do przodu. Co się odwlecze to nie uciecze - za chwilę przyłożenie zdobył Bauden Barrett (jeden z trzech braci w barwach "All Blacks"), ale Mo'unga nie zdołał podwyższyć. Było 12:11 dla RPA i emocje sięgały zenitu. Na osiem minut przed końcem udział w spotkaniu za sprawą żółtej kartki zakończył Kolbe, ale Bauden Barrett pomylił się z rzutu karnego wykonywanego prawie z połowy boiska. Arbiter zaraz zakończył spotkanie i Springboks zostali mistrzami świata po raz czwarty w historii. RPA - Nowa Zelandia 12:11 (12:6) RPA: Willemse, Arendse, Kriel, De Allende, Kolbe, Pollard, De Klerk, Kitshoff, Mbonambi, Malherbe, Etzebeth, Mostert, Kolisi, Du Toit, Vermeulen. Wykończeniowcy: Fourie, Nche, Nyakane, Kleyn, Snyman, Smith, Wiese, Le Roux. Nowa Zelandia: B. Barrett, Jordan, Ioane, J. Barrett, Telea, Mo'unga, Smith, De Groot, Taylor, Lomax, Retallick, S. Barrett, Frizell, Cane, Savea. Wykończeniowcy: Taukei'aho, Williams, Laulala, Whitelock, Papalii, Christie, McKenzie, Lienert-Brown. Widzów: 80.065 Sędzia: Wayne Barnes (Anglia). Ze Stade de France - Maciej Słomiński, Interia