Jesień dla Ogniwa Choć zawodnicy Ogniwa Sopot rozegrali tylko osiem spotkań, bo mecz z Juvenią Kraków został przełożony z powodu złych warunków atmosferycznych, to są na prowadzeniu w tabeli Ekstraligi. Odnieśli siedem zwycięstw i tylko raz, w meczu z Orkanem Sochaczew, zeszli z boiska pokonani. Mimo to szkoleniowiec sopocian Karol Czyż wcale nie uważa, że jego drużyna jest w komfortowej sytuacji. - Komfortowa sytuacja to będzie, jeśli na początku czerwca okaże się, że gramy o złoty medal. Do tego czasu czeka nas bardzo dużo pracy. Już w zeszłym roku, kiedy byliśmy na pierwszym miejscu, wszyscy twierdzili, że Ogniwo bez problemu sięgnie po tytuł. Tu decyduje jeden mecz, a żeby w ogóle do niego dojść, trzeba przejść bardzo długą drogę. Kilka drużyn chce awansować, pojawiają się "nowe twarze", bo widzimy, że dołączyli Budowlani Lublin, Skra Warszawa, do formy wrócił Master Pharm Łódź, na pewno tanio skóry nie sprzed Orkan Sochaczew, mający możnych sponsorów. Dlatego nasza sytuacja jest i komfortowa i niekomfortowa jednocześnie, bo wiadomo, że na lidera każdy będzie się szykował, żeby z nim wygrać. Z drugiej strony to dla nas dodatkowa motywacja, by wypaść jak najlepiej. - Wiemy już z doświadczenia, że liga to długi okres. Runda jesienna i wiosenka to 18-19 spotkań, a to bardzo dużo. I ciężko grać błyskotliwie i efektownie w każdym meczu. Liczą się przede wszystkim punkty. Trochę jak na trwającym mundialu, gdzie Polska, po brzydkim meczu, zdobyła punkt z Meksykiem. Po raz pierwszy w meczu otwarcia od 1986 roku. I to jest sukces. My też te punkty zbieramy, żeby na koniec być na jak najwyższej pozycji - podsumował rundę jesienną w wykonaniu swojego zespołu Czyż. Drużyna poniosła w tej rundzie tylko jedną porażkę, która mocno dotknęła zawodników Ogniwa, jednak Karol Czyż, analizując to spotkanie, wskazuje, że była ona konsekwencją złych decyzji i brakiem wykorzystania swoich atutów. - Przegraliśmy z mistrzem Polski, na ich terenie, ale na własne życzenie. Mieliśmy do wyboru młyn dyktowany, w którym mieliśmy ogromną przewagę, a zdecydowaliśmy się na grę. Dzięki pracy całej formacji młyna i trenera Thomasa Fidlera, prezentowaliśmy się w tym aspekcie dużo lepiej, ale decyzja boiskowa była zła. Gdybyśmy wtedy wybrali młyn, to pewnie byśmy wygrali, ale nie ma co do tego wracać. Widocznie tak musiało być. Trzeba skupiać się na tym, co jest przed nami. Za plecami Ogniwa w tabeli Ekstraligi znajduje się zespół Master Pharm Rugby Łódź, który po perypetiach z zeszłego roku wrócił do swojej wysokiej formy. - Jeśli chodzi o rundę jesienną w naszym wykonaniu, to uważam, że osiągnęliśmy dobry wynik. Tak jak mówiłem już wcześniej, wierzymy i liczymy na pierwsze miejsce, na każdy mecz wychodzimy, żeby wygrać. Obecnie jesteśmy na drugim miejscu w tabeli, z jednym punktem straty do Ogniwa Sopot, ale cały czas czekamy na decyzje Komisji Gier i Dyscypliny. Być może dojdzie nam jeszcze kilka "oczek" i wskoczymy na fotel lidera - ocenia jeden z liderów drużyny Krystian Pogorzelski. Łodzianie długo pozostawali niepokonani, ale w końcówce dwa razy przegrali, przez co dali się wyprzedzić rywalom. - Ponieśliśmy dwie porażki w meczach, które były bardzo wyrównane, a wynik mógł pójść w dwie strony. Lepszy w naszym wykonaniu mógł być też pierwszy mecz w Lublinie, ale moim zdaniem zabrakło jakiegoś przedsezonowego sparingu i było to dopiero nasze pierwszy spotkanie, dlatego skończyło się remisem. Uważam, że gdybyśmy spotkali się z Budowlanymi w dalszej części tej rundy, to byśmy wygrali - ocenił Pogorzelski i dodał, że zawodnicy Master Pharmu wiedzą, gdzie leży przyczyna porażek. - Decydowały błędy indywidualne. Często w takich meczach na styku tracimy chłodną głowę. Spotkania z Ogniwem i Skrą były bardzo wyrównane, ale kluczem było to, że nie trzymaliśmy się założeń taktycznych. Zacięta walka o podium Dopiero na trzeciej pozycji w tabeli uplasowała się Skra Warszawa, wskazywana jako jeden z głównych faworytów całych rozgrywek. Jednak trener ekipy ze stolicy Łukasz Nowosz zwraca uwagę, że wkomponowanie do drużyny sporej liczby nowych graczy wymaga czasu i dopiero teraz będzie ku temu okazja. - Runda była ciekawa, szczególnie dla kibiców. Dużo spotkań było wyrównanych, choć myślę, że jedyne, co może martwić, to fakt, że w paru meczach padały bardzo wysokie wyniki. To jednak nie świadczy najlepiej o poziomie niektórych drużyn i wyraźnym podziale, jaki mamy. Sześć zespołów czołowych i cztery, które trochę odstają. Jednak w obrębie tej szóstki było dużo fajnych ciekawych starć. Uważam, że to dobrze prognozuje przed wiosną. Co do naszej gry, trzeba na to spojrzeć z dwóch perspektyw. Pierwsza, o której mówiłem na początku sezonu, jest taka, że zmian kadrowych były sporo, a przygotowania dla wszystkich bardzo krótkie. Mało czasu zostało na zgranie zawodników i "docieraliśmy" się już w trakcie rundy. Kilku elementów zabrakło i dopiero zimą, kiedy tego czasu będzie więcej, pojawi się okazja, żeby popracować nad pewnymi podstawami, by jak najlepiej wdrożyć nowych graczy w system pracy drużyny. To było moim zdaniem decydujące w zremisowanym meczu w Lublinie, czy w tym przegranym z Ogniwem, gdzie zdecydował jeden rzut karny. Uważam, że wszystko przed nami. Wszyscy mają do zagrania znów dziewięć spotkań, a to bardzo dużo i wiele może się jeszcze zmienić - ocenił szkoleniowiec Skry. Rewelacją rundy jesiennej byli z pewnością zawodnicy Budowlanych Lublin, którzy urywali punkty wyżej notowanym drużynom, a przegrali tylko z Ogniwem Sopot. Jednak trener Andrzej Kozak tonuje nastroje i przypomina, że choć od początku w klubie stawiano sobie ambitne cele, to za nimi nawet niecała połowa drogi i na wieszanie sobie medali na szyjach jest za wcześnie. - Można na to spojrzeć z wielu aspektów i otrzymać nieco różniące się od siebie wnioski. Przed startem sezonu zapowiadaliśmy, że mamy ambitny cel, walkę o pierwszą "czwórkę", by na koniec zagrać o medal. Jesteśmy w połowie sezonu, plasujemy się na czwartej pozycji, jednak dużo jeszcze przed nami i musimy tonować nastroje, bo jeszcze nic nie osiągnęliśmy. Najbardziej satysfakcjonujące są wyniki. Przegraliśmy tylko jeden mecz - na wyjeździe z Ogniwem Sopot. Mieliśmy dwa remisy, z tego jeden zamieniono nam na walkowera. Miejsce w tabeli to jedno, ważne, że mamy zespół o bardzo dużym potencjale. Jednocześnie to też drużyna bez licznej kadry. To nasz problem, bo mocno eksploatujemy trzon zespołu - podkreślił trener Budowlanych. Lublinianie rzeczywiście już w pierwszym mecz stracili trzech podstawowych graczy. Potem pojawiały się kolejne, drobne urazy, wykluczające kolejnych rugbistów na jeden lub dwa mecze. Andrzej Kozak miał sporo pracy, żonglując dostępnymi zasobami kadrowymi. - Praktycznie 1/3 składu po każdym spotkaniu nie trenowała, byli w rękach sztabu medycznego i właściwie tylko przed dwoma pierwszymi meczami mogliśmy prowadzić przygotowania pod konkretnego przeciwnika. Wszystkie pozostałe spotkania były brane trochę z marszu. Oczywiście prowadziliśmy treningi, przygotowywaliśmy zespół, ale nie w pełnym składzie. Dlatego z tego punktu widzenia, naprawdę możemy być zadowoleni - podsumował trener Kozak. Kalendarz reprezentacji wpłynie na przygotowania Przerwa w ligowych rozgrywkach wyjątkowo upłynie pod znakiem reprezentacji. Polacy, dzięki temu, że awansowali do Rugby Europe Championship, już w lutym rozpoczną rywalizację na najwyższym dostępnym poziomie. To znacząco wpłynie na przygotowania drużyn do ligi i niektóre kluby zmusi to zmiany swoich corocznych przyzwyczajeń. - To na pewno ogromny sukces, że kadra może grać z dwoma finalistami przyszłorocznego Pucharu Świata tj. z Rumunią i Portugalią. Te mecze pokażą, w jakim miejscu jest polskie rugby. Awans do Championship oznacza też jednak, że właściwie całkowicie musimy zmieniać cykl przygotowań. Kadra będzie grała w lutym i marzec, ale przygotowania zaczną się już w grudniu. Zobaczymy, jak kluby z tego wybrną. My, stety-niestety, mamy sporo reprezentantów Polski i najbardziej obawiam się o ich zdrowie. Będą grać z bardzo mocnym przeciwnikami i będą mieli już pięć meczów w nogach przed rozpoczęciem rundy w Ekstralidze, a pamiętajmy, że mamy jeszcze zaległy mecz z Juvenią Kraków, który nie odbył się z powodu ataku zimy - zauważa Karol Czyż. Większych problemów nie przewiduje Łukasz Nowosz, który zdradza, że dla jego drużyny jesień wciąż trwa. - My jeszcze nie kończymy jesieni. Teraz razem z drużyną jedziemy do Niemiec rozegrać tam mecz, kolejne zagramy może jeszcze w grudniu albo w styczniu. Cały czas będziemy pracować. Wypadają weekendy reprezentacyjne, ale nie oszukujmy się, nawet jeśli w drużynie będzie trzech czy czterech reprezentantów, to jednak pozostała grupa będzie pracować. A tym, którzy dostąpią zaszczytu gry w reprezentacji to tylko pomoże, bo będą we właściwym rytmie gry i najlepiej przygotują się do rundy wiosennej - mówi trener Skry. Nieco inaczej sprawa wygląda w Lublinie, gdzie trener Kozak myśli przede wszystkim o tym, jak poszerzyć kadrę, żeby wykorzystać w pełni potencjał swojej drużyny. - Czynimy starania o nowych graczy, natomiast to nie jest takie proste. Naszym głównym sponsorem jest firma budowlana. Liczymy również na utrzymanie dotacji miejskich na podobnym poziomie. Nasze umowy nie są zagrożone, ale wiemy jaka jest sytuacja w kraju i na świecie. Dlatego naszym priorytetem będzie utrzymanie obecnej kadry. Może nastąpią małe roszady. Zwiększamy działania, by do gry i regularnych treningów wrócili zawodnicy, którzy leczą kontuzje - podkreślił Kozak i dodał, że pozyskiwanie nowych graczy utrudnia również sytuacja na rynku transferowym. - Polski rynek zawodników jest wydrenowany. Mało jest graczy, jak na tę liczbę drużyn w Ekstralidze, a nie każdy chce się przeprowadzać. Nie jest też łatwo pozyskać zawodnika np. z RPA, który prezentuje odpowiedni poziom sportowy, a gracze z Pacyfiku to duże koszty i spora niewiadoma. Wytransferowanie tych, którzy już grają w Europie wiąże się z mniejszym ryzykiem, ale jeszcze większym wydatkiem, co nas blokuje - zakończył szkoleniowiec Budowlanych. W Łodzi nie zamierzają popełniać błędu sprzed rundy jesiennej i liczą na rozegranie sparingów zimowych, by pozostać w walce o mistrzowski tytuł. - Sztab szkoleniowy wyciągnie odpowiednie wnioski i przed rundą wiosenną na pewno uda się zorganizować jakiś przedsezonowy sparing. Tego czasu na pewno będzie mało, bo kalendarz reprezentacyjny jest napięty, ale mam nadzieję, że mimo tego zdołamy rozegrać choć jedno spotkanie i będziemy jak najlepiej przygotowani do rozgrywek - stwierdził Krystian Pogorzelski. Runda wiosenna Ekstraligi rozpocznie się prawdopodobnie z początkiem marca, w przerwie między dwoma ostatnimi meczami reprezentacji. Ta rozegra mecze z Rumunią (4 lutego na wyjeździe), z Portugalią (11 lutego) i Belgią (18 lutego). Następnie odbędą się dwa mecze fazy play-off. W zależności od zajmowanej pozycji Biało-Czerwoni zagrają o miejsca 1-4 lub 5-8. Rozgrywki zakończą się 19 marca i wówczas z pewnością rozgrywki Ekstraligi ruszą pełną parą.