Na godzinę przed rozpoczęciem pojedynku Juvenii z Pogonią, nad Kraków nadciągnął deszcz. To zwiastowało problemy z chwytem mokrej piłki, które rzeczywiście się pojawiały, choć nie zdominowały obrazu gry. Juvenia poza 10 minutami w pierwszej połowie, była stroną dominującą od pierwszego, do ostatniego gwizdka. Prowadziła grę rozważnie, ze spokojem, ale zarazem pełnym zaangażowaniem, przyspieszając w odpowiednich momentach i gubiąc obronę rywali. Pierwsze punkty z podstawki zdobył Riaan van Zyl, ale bardzo szybko również trzema "oczkami" po karnym odpowiedział gruziński łącznik Pogoni, Mamuka Chanchibadze. Krótko potem goście zdominowali krakowian na 10 minut, praktycznie nie opuszczają pola obronnego rywali. Juvenia dzielnie się broniła. Przetrwała napór bez straty punktu i przeszła do kontrofensywy. Jeszcze w pierwszej połowie, Smoki trzykrotnie przedarły się na pole punktowe. Dwukrotnie tej sztuki dokonał Arsenii Pastukhov, a pięć "oczek" dołożył również Peet Vorster. Przy stanie 22:3, w drugiej połowie Juvenia nie przestawała stwarzać zagrożenia. Co więcej podopieczni Aarona Paintera potrafi zdobywać przyłożenia nawet grając w osłabieniu po żółtej kartce dla Andrzeja Matsiuka. Na polu punktowym meldowali się kolejno Arkadiusz Korusiewicz, Błażej Piotrowski, a na koniec wspomniany Matsiuk - krótko po powrocie na plac gry. Przyłożenie zanotował również Jerzy Głowacki, ale nie zostało ono uznane. Świetną skuteczność zachował Riaan van Zyl, dzięki któremu przewaga Juvenii miarowo rosła. Pogoń honorowe punkty zdobyła w ostatniej akcji meczu, po składnym rozegraniu w formacji ataku. Przyłożenie zdobył Przemysław Rajewski, ale była to niewielka osłoda po kolejnej porażce bez choćby punktu bonusowego. Juvenia natomiast świętowała ważne zwycięstwo, które być może zapewni zespołowi 7. miejsce na koniec 7. kolejki. - To było dla nas bardzo ważne zwycięstwo. Szczególnie w perspektywie ostatniej przegranej w Poznaniu, do której nie powinno dojść. Chcieliśmy zagrać tak, byśmy sami mogli być z siebie dumni. Mimo trudnych warunków udało się. Zawodnicy ciężko przepracowali ostatnie dwa tygodnie, dużo mówiliśmy o byciu szczerym wobec siebie i spojrzeniu w lustro. Dziś młyn wykonał świetną pracę, dając też przestrzeń do gry formacji ataku, która mimo deszczu spisała się świetnie - podsumował trener Aaron Painter. Juvenię Kraków czeka teraz wyjazdowe spotkanie z mistrzami Polski, Orkanem Sochaczew. Na koniec rundy jesiennej Smoki zagrają z kolei u siebie z Ogniwem Sopot. Nowozelandzki szkoleniowiec wierzy, że mecz z Pogonią pozwoli jego drużynie uwierzyć w swoje możliwości. - Na pewno da nam to sporo pewności, że mimo kontuzji w składzie potrafimy zagrać na dobrym poziomie. Dziś nie było znaczących urazów, więc szykujemy się już na kolejne zawody - zapowiedział Aaron Painter. Juvenia Kraków - MKS Awenta Pogoń Siedlce 43:8 (22:3)Juvenia: Riaan van Zyl 13, Arsenii Pastukhov 10, Peet Vorster 5, Arkadiusz Korusiewicz 5, Błażej Piotrowski 5, Andrii Matsiuk 5 Pogoń: Przemysław Rajewski 5, Mamuka Chanchibadze 3 Żółte kartki: Andrii Matsiuk (Juvenia), Kacper Boruc (Pogoń) Juvenia: Marcin Siemaszko, Peet Vorster, Andrzej Matsiuk, Artur Stawiarski (25’ Błażej Piotrowski), Szymon Szczepański, Maciej Dorywalski, Bartłomiej Skoczeń (63’ Maciej Antczak), Marcin Morus (47’ Jerzy Głowacki), Riaan van Zyl, Hanreco van Zyl (45’ Grzegorz Gołębiowski), Arkadiusz Korusiewicz, Artur Fursenko, Arsenii Pastukhov (63’ Andrii Lavtakov), Rafał Lewicki (12’ Nykyta Hostyuk), Mateusz Polakiewicz. Pogoń: Konstantyn Hurylov, Mateusz Krasuski (68’ Michał Sadowski), Paweł Krzewniak, Giorgi Maisuradze, Bartłomiej Bareja, Norbert Kargol, Ihor Struchkovskyj, Grzegorz Muszyński (68’ Arkadiusz Radzikowski), Adam Dudek, Mamuka Chanchibadze, Kacper Borus, Eduard Vertyletskyi, Przemysław Rajewski, Eryk Bobryk (65’ Mateusz Dąbrowski), Łukasz Korneć.