Pogoń pokazała moc - mistrzowie wciąż w niemocy Siódmą kolejkę spotkań otworzył mecz Pogoni Siedlce z KS Budowlanymi Łódź. Po tym, jak szeregi siedlczan zasilili byli zawodnicy Skry Warszawa, a stery w drużynie przejął Łukasz Nowosz, trudno było się spodziewać innego wyniku, niż wysokie zwycięstwo gospodarzy. W pierwszych minutach mieli oni jednak duże problemy, by płynnie rozegrać piłkę, która co chwilę wypadała im z rąk. Mimo to utrzymywali wyraźną przewagę terytorialną, którą wkrótce zaczęli zamieniać na dorobek punktowy. Worek z przyłożeniami otworzył w końcu Vaha Halaifonua, a jeszcze przed przerwą jego koledzy dołożyli kolejne cztery. W drugiej odsłonie mecz miał bardzo podobny przebieg. Budowlani przede wszystkim starali się powstrzymywać kolejne ataki Pogoni. Ta z kolei mocnymi wejściami rozbijała szyki defensywne rywali i znajdywała drogę na pole punktowe. Ostatecznie siedlczanie wygrali 71:0, a po dwa przyłożenia zapisali na swoim koncie Martin Mangogo oraz Krystian Adamiak. Zdecydowanie więcej emocji było w Gdyni, gdzie o przełamanie fatalnej passy walczyli mistrzowie Polski. Budo 2011 z animuszem rzucili się na rywali w pierwszych minutach, ale Arka wytrzymała napór i po dziesięciu minutach gry na własnej połowie, zaczęła coraz częściej kąsać rywala szybkimi, bardzo efektownymi rozegraniami w ataku. Mimo to, na otwarcie wyniku musieliśmy czekać aż pół godziny, kiedy przy chorągiewce zameldował się Radosław Rakowski. Choć Dawid Banaszek nie trafił podwyższenia z trudnej pozycji, zrewanżował się szybko, wykorzystując rzut karny. Jeszcze przed przerwą byliśmy świadkami magii Antona Shashero, który na czystą pozycję wyprowadził Kewina Bracika, a ten wpadł na pole punktowe dokładnie między słupami. Budo 2011 tuż przed końcem pierwszej połowy zdobyli pierwsze punkty po karnym i do przerwy Arka Gdynia prowadziła 15:3. W drugiej odsłonie mistrzowie Polski wciąż nie przypominali zespołu z poprzedniego sezonu. Zdołali zmniejszyć straty po karnym wykorzystanym przez Kamila Brzozowskiego. Ale na niewiele się to zdało. Rugbiści Arki, poczuli słabość rywali i zaczęli podkręcać tempo. W efekcie na pole punktowe wpadł Anton Shashero i gospodarze zaczęli uciekać. Budo 2011 co prawda wrócili do gry po przyłożeniu Roberta Kacprowicza, ale gra w osłabieniu po żółtej kartce Jana Krajki nie pomogła im w osiągnięciu celu. Wręcz przeciwnie. Dwa decydujące ciosy: karny wykorzystany przez Dawida Banaszka oraz przyłożenie po 80-metrowym rajdzie Antona Shashero dały Arce nie tylko zwycięstwo, ale także punkt bonusowy. Mistrzowie Polski pozostają natomiast bez wygranej i bez punktu... Orkan ujarzmił Lwy Wieczorne spotkanie Lechii Gdańsk z Orkanem Sochaczew przyniosło zdecydowanie więcej zwrotów akcji niż chyba ktokolwiek się spodziewał. Wskazywani jako faworyci goście, w pierwszych minutach byli bliscy przyłożenia, ale błędy nie pozwoliły im wykończyć dwóch obiecujących akcji. Co więcej również błędy sprawiły, że Denzo Bruwer mógł ustawić piłkę na podstawce i krótko po upłynięciu pierwszych dziesięciu minut, otworzyć wynik po karnym. Orkan potrzebował zaledwie dwóch minut by wyrównać stan spotkania i po kwadransie gry wszystko zaczęło się od nowa. Pierwsze przyłożenie padło po 25 minutach meczu, gdy po kilku przegrupowaniach za linię przedarł się młody filar Adam Lewandowski. Prowadzenie Orkana wzrosło, gdy niecelne podanie gdańszczan przechwycił Bartłomiej Sadowski i odegrał do Michała Szwarca. Środkowy wpadł na pole punktowe, a Matias D’Avanzo z podwyższenia ustalił wynik meczu do przerwy na 3:17. Wydawało się, że brązowi medaliści na tyle już odjechali gospodarzom, że w drugiej połowie postawią tylko kropkę nad "i". Wtedy jednak motor w nogach odpalił Tongijczyk Antony Siale. Skrzydłowy zostawił za sobą trzech rywali i zdobywając przyłożenie, przywrócił nadzieję kibicom Lechii. Kilka minut później ten sam gracz otrzymał jednak żółtą kartkę, osłabiając swój zespół na 10 minut. Orkan sprawnie to wykorzystał budując bardzo ładną akcję, po której na pole punktowe wpadł Kacper Wróbel. Przy stanie 10:24, na dwadzieścia minut przed ostatnim gwizdkiem, Lechia Gdańsk nie zamierzała odpuścić walki o zwycięstwo. Posłużyła się więc bronią, której skuteczność obserwowaliśmy już w kilku poprzednich meczach: wykorzystaniem szybkich skrzydłowych. Tym razem pięć punktów zapisał na swoim koncie Bartosz Kruszczyński. Denzo Bruwer nie tylko dodał dwa "oczka" z podwyższenia, ale również kolejne trzy z rzutu karnego i na dziesięć minut przed końcem zrobiło się bardzo gorąco! Żadna ze stron nie była jednak w stanie sforsować obrony rywali i mecz zakończył się zwycięstwem Orkana 24:20. Biało-zieloni musieli tym razem zadowolić się defensywnym punktem bonusowym. Smok "spalił" mewę Ostatni mecz kolejki zapowiadał najwięcej emocji, bo Ogniwo Sopot przyjechało do Krakowa żądne rewanżu za niespodziewaną porażkę wiosną - tuż przed finałami Ekstraligi. Pierwsza połowa rzeczywiście była niezwykle zacięta. Ogniwo miało swoje okazje, gdy przed pierwsze 25 minut praktycznie nie opuszczało połowy Juvenii. Defensywa gospodarzy stanowiła jednak niezwykle szczelny mur, którego wicemistrzowie Polski nie byli w stanie sforsować. Nie udało się to nawet, kiedy Juvenia grała w osłabieniu po kartce dla Patricka Różyckiego. Gdy jednak siły się wyrównały, a boisko na 10 minut opuścił Dwayne Burrows, Smoki zadały pierwszy cios. Tuż przy chorągiewce piłkę położył Radion Yavorshchuk i choć Riaan van Zyl nie podwyższył, kilka minut później popisał się celnym karnym, ustalając wynik pierwszej połowy na 8:0. Można było się spodziewać, że w drugiej połowie, Ogniwo rzuci się do odrabiania strat, ale to krakowianie podkręcili tempo. Najpierw Arsenii Pastukhov popisał się pięknym cross-kickiem, który złapał na polu punktowym Patrick Różycki. Kilka minut później jak szczupak, pod samymi słupami wykręcił się Denzil van Wyk, zdobywając kolejne przyłożenie, a po nim czwartą już "piątkę" dorzucił Andrii Matsiuk. Ten ostatni, młody filar, wszedł na boisko krótko po przerwie i zaprezentował się z bardzo dobrej strony zarówno w młynach dyktowanych, jak i grze otwartej. Wicemistrzowie Polski próbowali jeszcze kąsać, ale w ich poczynaniach nie było już widać iskry niezbędnej do rozniecenia ognia. Oleksander Kirsanov trafił w słupek przy próbie karnego na wprost słupów i tym samym Ogniwo zakończyło mecz bez zdobyczy punktowej. Tymczasem Smoki w ostatniej akcji spotkania dorzuciły jeszcze jedno podwyższone przyłożenie, którego autorem był Mateusz Polakiewicz. Krakowianie wygrali 39:0, potwierdzając doskonałą dyspozycję przed czekającym ich w przyszłym tygodniu pojedynku na szczycie. Tym razem liderzy zmierzą się na wyjeździe z wiceliderami - Orkanem Sochaczew. W siódmej kolejce pauzował zespół Edach Budowlanych Lublin. Wyniki 7. kolejki: Awenta Pogoń Siedlce - KS Budowlani Commercecon Łódź 71:0 (33:0) Pogoń: Paul Walters 16, Martin Magogo 10, Krystian Adamiak 10, Mateusz Gołuchowski 5, Grzegorz Muszyński 5, Vaha Halaifonua 5, Łukasz Korneć 5, Kacper Skup 5, Sebastian Kostałkowski 5, Eduard Vertyletskyi 5. Arka Gdynia - Budo 2011 Aleksandrów Łódzki 30:11 (15:3) Arka: Dawid Banaszek 10, Anton Shashero 10, Radosław Rakowski 5, Kewin Bracik 5 Budo 2011: Kamil Brzozowski 6, Robert Kacprowicz 5. Żółte kartki: Jan Krajka (Budo) Lechia Gdańsk - Orkan Sochaczew 20:24 (3:17) Lechia: Denzo Bruwer 10, Antony Siale 5, Bartosz Kruszczyński 5Orkan: Matias d’Avanzo 9, Adam Lewandowski 5, Michał Szwarc 5, Kacper Wróbel 5. Żółte kartki: Antony Siale (Lechia), Bartłomiej Sadowski (Orkan) Juvenia Kraków - Ogniwo Sopot 39:0 (8:0) Juvenia: Riaan van Zyl 14, Radio Yavorshchuk 5, Denzil van Wyk 5, Patrick Różycki 5, Andrii Matsiuk 5, Mateusz Polakiewicz 5 Żółte kartki: Patrick Różycki, Patryk Sakwa (Juvenia), Dwayne Burrows, Władysław Grabowski, Kacha Kavtaradze (Ogniwo)