- Zwycięstwo w tym meczu było najważniejsze. To też jakiś bagaż doświadczeń i myślę, że te 80 minut będzie procentować. Widać było u nas brak zgrania, przez co te warianty taktyczne nie wychodziły nam tak, jak chcieliśmy. Dużo piłek spadało na ziemię. To też wynikało z tego, że chcieliśmy grać bardzo odważnie i do przodu. Łukasz Nowosz narzuca nam taki styl. Jednak w pierwszym meczu, przy tylu nowych zawodnikach, to wszystko jeszcze nie funkcjonowało tak, jak powinno. Jednak pod koniec sezonu nikt nie będzie pamiętał o stylu. Najważniejsze jest pięć punktów w tabeli. No i Trofeum Królów - powiedział po meczu nowy nabytek Skry Daniel Gdula. Pierwsza połowa meczu z Juvenią miała zaskakujący przebieg, bo krakowskie "Smoki" dyktowały warunki na murawie. Jednak w drugiej połowie to Skra, szczególnie w młynie, zdominowała boiskowe poczynania. - Początek trochę przespaliśmy. Juvenia weszła lepiej w ten mecz i to ich potem napędzało, a nas uśpiło. W pierwszej połowie mieli więcej z gry i częściej znajdowali się w sytuacjach punktowych, ale na szczęście nam nie odjechali, a my w porę zareagowaliśmy. Dobrą robotę wykonała formacja młyna, bo dwa przyłożenia mieliśmy po maulu i widać, że praca, którą wykonał z nami w pierwszych tygodniach sierpnia Sunia Koto bardzo nam pomogło. I oby to była nasza siła! - ocenił nowy nabytek drużyny ze stolicy. Czytaj także: Zdecydowana wygrana mistrzów, Skra z pierwszym trofeum Transfer Daniela Gduli do Skry był jednym z najgłośniejszych ruchów w całej Ekstralidze. Były gracz Posnanii nie ukrywa, że przyszedł do Warszawy by walczyć o mistrzowski tytuł, ale przestrzega przed tym, by wieszać sobie medal na szyi przedwcześnie. - W poprzednim sezonie drużyna zdobyła brąz i nie ma mowy o tym, żeby naszym celem w tym sezonie była tylko powtórka. Strefa medalowe to jest plan minimum, ale odważnie mówimy o złocie! Trzeba jednak przy tym też twardo stąpać po ziemi. Od początku wszyscy mówią, że mamy ekipę na złoto, ale trzeba schłodzić nieco głowy, bo również mamy swoje problemy, zwłaszcza w formacji ataku, gdzie na tych kluczowych pozycjach nie mamy jeszcze tylu graczy, ilu byśmy chcieli. Tak że to nie jest całkiem Eldorado. My również borykamy się ze swoimi problemami, ale myślę, że z meczu na mecz tak kadrowo, jak i na boisku, będzie to wyglądało coraz lepiej. Na pewno jednak nie możemy wieszać sobie medali na szyi przedwcześnie. Wszystko trzeba będzie wywalczyć, wybiegać i wyszarżować!