Polskie rugby w 2024 roku, przynajmniej na poziomie reprezentacyjnym, może wskoczyć do elitarnego grona olimpijczyków, za sprawą Janusza Urbanowicza i jego drużyny, która w Monako powalczy o przepustkę do Paryża. Duże nadzieje wiążemy też z męską kadrą "piętnastek". "Biało-Czerwoni" już niebawem rozpoczną swój drugi sezon na poziomie Championship. Kibice liczą, że uda się utrzymać i zostać tam na dłużej. Jak to wszystko widzą trenerzy naszych drużyn narodowych? "Musimy wygrywać" Dla naszej drużyny piętnastkowej pierwsze miesiące tego roku będą kluczowe. Wtedy bowiem dowiemy się, kto zatriumfuje w Rugby Europe Championship, a także, co dla nas akurat najważniejsze, które drużyny pozostaną na tym poziomie. W walkę o utrzymanie zaangażowani są m.in. Polacy. Trener Chris Hitt zdaje sobie sprawę, że po pierwszym sezonie, kiedy to zapłaciliśmy frycowe, nie ma już mowy o żadnym ulgowym podejściu. - Nasza sytuacja w REC jest dość jasna. Musimy zaprezentować się z dobrej strony i zająć przynajmniej szóste miejsce. I nie mówię tego, żeby budować presję - obiektywnie musimy zająć szóste miejsce, by być pewnym utrzymania. Musimy więc przygotować się na tyle dobrze, by być sprostać wyzwaniu. Zawodnicy, sztab, ludzie zaangażowani w pracę kadry - wszyscy chcą zostać w REC na kolejne dwa lata i nadal się rozwijać. Nie możemy więc być tylko konkurencyjni i rywalizować - musimy wygrywać. Żeby to się wydarzyło, musimy grać na dobrym poziomie. Dla mnie priorytetem jest więc pozostanie w REC oraz budowanie szerszej kadry, bo jeśli nie będziemy mieli perspektyw na uzupełnianie zasobów reprezentacji młodymi graczami, nie będziemy mieli możliwości utrzymania tego poziomu przez dłuższy czas. Musimy więc równocześnie skupić się na szkoleniu kadr U16, U18 i U20, żeby gracze byli gotowi na moment gdy dołączą do seniorów. Jestem pewny, że nasza drużyna podejmie wyzwanie i zrobi wszystko co trzeba, by pozostać na najwyższym poziomie - powiedział walijski szkoleniowiec. Hitt patrzy na Championship jako na wielką szansę dla całej dyscypliny w naszym kraju, ale przy tym wszystkim nie gubi pozytywnej ekscytacji z tego, z jakimi rywalami przyjdzie nam się mierzyć. - Ten rok to dla nas inne wyzwanie. Najpierw gramy z Rumunią u siebie, a potem dwa mecze na wyjeździe, więc nie będzie łatwo poradzić sobie z wszystkimi kwestiami na boisku oraz poza nim. Jednocześnie nie możemy się doczekać tej szansy, by powalczyć o utrzymanie. By pokazać się z jak najlepszej strony i zostać w REC na kolejne dwa lata. Gdyby to się nie udało, trzeba wówczas przyjrzeć się naszej pracy i działaniom poza boiskiem. Popatrzeć na kadrę, jako na szerszą grupę i szybko odbić się, by za dwa lata wrócić znów do elity. Wychodzimy na wyższy poziom pod każdym względem, ale uważam, że powinniśmy tu zostać na stałe i wszyscy jesteśmy podekscytowani szansą, jaką otrzymujemy w zbliżającym się sezonie - przekonuje selekcjoner "Biało-Czerwonych". Na nieco innym etapie znajduje się kadra męskich "siódemek", która w 2022 spadła na poziom Trophy i teraz musi mozolnie walczyć o to, by wrócić do Championship i nawiązać do występów sprzed kilku lat, kiedy potrafiliśmy powalczyć z czołowymi ekipami Starego Kontynentu. Jednak trener Chris Davies ma plan na zespół, buduje młodą, głodną gry drużynę i chce z roku na rok robić kolejne postępy. - Myślę, że na progu 2024 roku idziemy we właściwym kierunku. Naszym Everestem będzie Sevens Trophy a żeby się do niego przygotowań będziemy pracować razem, ale też zawodnicy będą kontynuować indywidualne programy treningowe w klubach - mówił Davies. Trener "siódemek" skompletował również swój sztab, składający się z polskich trenerów. Wraz z nim zamierza poprowadzić naszą kadrę do sukcesów, może nawet na miarę reprezentacji kobiet. - Wykonują ogromną, niewidoczną z zewnątrz pracę. Wspierają mnie również w Polsce, kiedy mnie tu nie ma, w zakresie komunikacji z zawodnikami. Ogromną pomocą służy m.in. Konrad Jarosz, który ma ogromną wiedzę nie tylko o polskim rugby, ale ogólnie o dyscyplinie - komplementował swoich współpracowników główny szkoleniowiec Polaków. Historyczna szansa przed Polkami Dla reprezentacji Polski kobiet to kolejny sezon, w którym mogą zapisać się w historii polskiego rugby. Po zdobyciu mistrzostwa Europy i srebrnego medalu Igrzysk Europejskich "Biało-Czerwone" stoją przed szansą awansu na igrzyska olimpijskie do Paryża! Zanim jednak zagrają w turnieju w Monako, czeka ich jeszcze mnóstwo grania, na co zwraca uwagę trener Janusz Urbanowicz. - Już od stycznia rozpoczynają się Challengery do World Series. W przyszłym roku jest ich aż cztery i musimy być na nie gotowi. Potem jest turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich, który odbędzie się w Monako i dwa turnieje mistrzostw Europy. Czyli w sumie mamy siedem turniejów w ciągu sześciu miesięcy - zasygnalizował trener naszej drużyny. Co więcej, dla Polek wiosna będzie szczególna, bo jeden z challengerów odbędzie się w Krakowie. W weekend 18-19 maja, tuż przed finałowymi zmaganiami w Madrycie, zawodniczki z całego świata spotkają się, by przypieczętować awans do finałów. To będzie wyzwanie pod kątem sportowym, ale i organizacyjnym, choć nasze reprezentantki zgodnie podkreślają, że bardzo cieszy ich możliwość gry przed własną publicznością. Zwłaszcza rok po wspaniałym występie na Igrzyskach Europejskich, gdzie również na stadionie Wisły sięgnęły po srebrny medal, który dał im przepustkę do turnieju w Monako. O tym, jak wielkim wyzwaniem są challengery najlepiej świadczy fakt, że pierwszy z nich odbędzie się w dniach 12-14 stycznia w Dubaju, a finały w Madrycie przewidziane są na koniec maja. Trzeba być "w gazie" przez pięć miesięcy, bo inaczej marzenia o awansie prysną. A to przecież nie jest jedyny i najważniejszy cel dla Polek. Taki nawał obowiązków sprawia, że przygotowanie się do sezonu jest naprawdę bardzo wymagające. Urbanowicz zwrócił też uwagę, że początek nowego sezonu to będzie właściwie okres startowy i dla jego drużyny nowy sezon zaczął się w zasadzie już w... sierpniu. - W okresie po Nowym Roku w zasadzie nie ma czasu na trenowanie, to jest czas startowy, dlatego całą pracę musieliśmy wykonać jesienią. Zaczęliśmy już w sierpniu, trenowaliśmy ciężko, czasem dwa razy dziennie - dodał. Nie wolno zapominać również o zapleczu naszej drużyny czyli kadrze U18, trenowanej przez Jurija Buchało. W mijającym roku nasze młode rugbistki, występujące na poziomie Championship, zacięcie walczyły o utrzymanie i udało im się pozostać w elicie. Teraz ich ambicje są nieco większe, a fakt, że Janusz Urbanowicz coraz częściej sięga po młode zawodniczki, powoli oswajając ich z atmosferą pierwszej reprezentacji, powinien zadziałać mobilizująco. - Naszym celem jest przede wszystkim utrzymanie się na poziomie Championship. To rzecz jasna jeśli chodzi o wynik, choć ja zawsze powtarzam, że moim głównym zadaniem jako trenera jest to, żeby z kadry U18 jak najwięcej dziewczyn trafiło do kadry seniorek. Żeby główny trener miał narybek co roku. Ten rocznik 2006/2007 jest bardzo rokujący i bez względu na to, jaki wynik osiągną, warto na te zawodniczki stawiać. Chcemy zbudować mocny zespół, dlatego za nami już jedno zgrupowanie, ale zależy nam na tym, by jak najwięcej grać. Nasz harmonogram jest już niemal dopięty, chcemy zagrać z Czeszkami i Ukrainą pod koniec marca, a cały czas jeszcze negocjujemy z Hiszpankami. Może uda się zorganizować jeszcze towarzyski turniej z ich udziałem, już przed Mistrzostwami Europy, które odbędą się w Strasburgu na początku lipca - mówi Buchało. - Trener Urbanowicz nadzoruję i konsultuje plany tej kadry. Dla związku ważny jest wynik, czyli utrzymanie w najwyższej dywizji, natomiast dla każdego trenera ważne jest, żeby te dziewczyny jak najbardziej się rozwinęły - dodał na koniec trener kadry U18